Choć grającej z wieloma zmianami w składzie reprezentacji Polski przeciwko Koreankom nie brakowało problemów na boisku, to przedłużyła swoją serię zwycięstw do dziewięciu z rzędu. To jej najlepszy wynik w meczach o stawkę od ponad 18 lat.
Wtedy, w 2005 roku, reprezentacja prowadzona przez Andrzeja Niemczyka miała serię aż jedenastu wygranych meczów - w czasie turnieju kwalifikacyjnego do World Grand Prix, eliminacji mistrzostw świata, mistrzostw Europy, gdy Polki sięgnęły po drugie złoto z rzędu, i Pucharu Wielkich Mistrzyń. Wygrywały spotkania z Niemcami, Ukrainą, Bułgarią, Azebejdżanem, ponownie Niemcami, Chorwacją, Rumunią, Serbią i Czarnogórą, Rosją, Włochami i Japonią w 107 dni od 31 lipca do 15 listopada.
Obecna seria Polek trwa od końcówki września zeszłego roku. To wtedy kadra Stefano Lavariniego wygrała trzy ostatnie mecze turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich z Niemkami, Amerykankami i Włoszkami, w wielkim stylu zapewniając sobie awans na turniej w Paryżu. Teraz, od połowy maja, wygrała już sześć meczów nowego sezonu Ligi Narodów - z Włoszkami, Francuzkami, Holenderkami, Japonkami, Serbkami i właśnie Koreankami.
Tym samym wyrównały najlepszą serię zwycięstw, jaką za swojej kadencji w roli trenera kadry siatkarek zaliczył Jacek Nawrocki. Były szkoleniowiec Polek w 2017 roku wygrał z nimi dziewięć meczów z rzędu w dwóch turniejach eliminacyjnych - do mistrzostw Europy i mistrzostw świata. W Lidze Narodów polski zespół właśnie wyrównał swój zeszłoroczny znakomity wynik - sześć wygranych na start rozgrywek. Teraz będzie miał szansę go wyśrubować, bo w 2023 roku w siódmym spotkaniu kadrę Lavariniego pokonały Holenderki.
Mecz Polek z Koreankami od początku miał wyraźnego faworyta. To polskie siatkarki, które są w świetnej dyspozycji i zajmują trzecie miejsce w rankingu Międzynarodowej Federacji Siatkówki (FIVB). Za to ich rywalki są najniżej sklasyfikowanym w nim zespołem uczestniczącym w rozgrywkach - zajmują dopiero 38. miejsce. Od początku LN wygrały tylko jedno spotkanie, a aż cztery przegrały. Polki, które jako jeden z dwóch zespołów obok Brazylijek, wciąż pozostają niepokonane, mogły zatem podejść do tego spotkania z nieco większym dystansem.
Tak do wyboru składu na ten mecz na pewno podszedł Stefano Lavarini. Włoch dał szansę Malwinie Smarzek, która po raz pierwszy od dłuższego czasu znalazła się w wyjściowej szóstce - zastąpiła do tej pory rewelacyjną Magdalenę Stysiak. Szkoleniowiec na rozegraniu ustawił Katarzynę Wenerską, na środku Weronikę Centkę i Magdalenę Jurczyk, na przyjęciu Monikę Fedusio i Martynę Łukasik, a w roli libero Aleksandrę Szczygłowską. Wiadomo było, że będzie patrzył na debiutującą w tym sezonie LN Centkę, ale także obie przyjmujące. Fedusio do tej pory nie dostawała od niego dużo czasu na boisku, a Łukasik trener dał szansę odbudowania się po nieco gorszym występie przeciwko Serbkom sprzed dwóch dni. W trakcie spotkania na boisku dłużej pograła także Joanna Pacak, która zmieniła Jurczyk.
W pierwszym secie Polki rozpoczęły znakomicie i szybko zbudowały czteropunktową przewagę (8:4). Później w ich grze pojawiło się jednak nieco więcej chaosu i rywalki zmniejszyły ją do zaledwie jednego punktu (7:8). Następnie zawodniczki Lavariniego ustabilizowały jednak własną dyspozycję, popełniały mniej błędów i doszły do prowadzenia różnicą aż 17:8. W końcówce znów pojawiło się nieco mniej dokładności i Koreanki starały się to wykorzystać. Zrobiło się nawet 20:23, ale kolejne dwa punkty zdobyły Polki i dzięki temu wygrały na otwarcie spotkania.
Niestety, dalej nie było już aż tak dobrze. To Koreanki lepiej weszły w kolejną partię - prowadziły nawet 5:1. Polki rzuciły się do odrabiania strat i udało się prowadzić z przeciwniczkami wyrównaną grę (13:13). Następnie Koreanki znów odskoczyły (16:13). Na boisku pojawiła się podwójna zmiana - Joanny Wołosz i Magdaleny Stysiak za duet Wenerska - Smarzek. Polki odzyskały kontrolę nad setem i doszły do prowadzenia czterema punktami, a Lavarini mógł wrócić do składu, który wybrał na początek meczu. Ostatecznie wynik drugiego seta brzmiał 25:20.
Po powrocie na boisko Polki grały ze zdecydowanie największą pewnością siebie od początku spotkania. Zdominowały Koreanki od wejścia na boisko - było kolejno 6:0, 9:1, a potem 13:4. To była dominacja, polska drużyna wręcz upokorzyła przeciwniczki. A one nie wiedziały, co się dzieje i nie udało im się poprawić gry na tyle, żeby powalczyć z polskim zespołem o przedłużenie tego spotkania. Wynik 25:10 w trzecim secie i 3:0 w całym meczu pokazuje właściwą różnicę pomiędzy potencjałem jednej i drugiej drużyny.
Nawet pomimo problemów, jakie Koreanki chwilami potrafiły sprawić Polkom grającym w dość eksperymentalnym składzie, okazało się, że dalej nie da się ich złamać. Przegrały w tym sezonie tylko jednego seta - to nadal brzmi niewiarygodnie.
W czwartek swoją szansę gry od Lavariniego w dobry sposób wykorzystały przyjmująca Monika Fedusio, która zdobyła 17 punktów i Malwina Smarzek, która zakończyła spotkanie z dorobkiem 14 punktów. Świetną zmianę na środku dała Joanna Pacak - 7 punktów, a docenić należy też grę Martyny Łukasik (11 punktów) i Weroniki Centki (8 punktów).
Kolejny mecz Polki rozegrają już w piątek - o godzinie 20:00 polskiego czasu zaplanowano ich spotkanie z Niemkami. Turniej w Arlington zakończą dzień później, wtedy zagrają z Amerykankami.