Miało być czwarte polskie zwycięstwo w Lidze Mistrzów z rzędu, miał być dublet Jastrzębskiego Węgla i hattrick polskich klubów w Europie. Niestety to nie był ten wieczór, to nie był ten mecz. Jastrzębianie bardzo mizernie zaprezentowali się na tle rywala, który ekspresowo "zdiagnozował" słabość polskiego klubu, wykorzystując ją bezlitośnie i okrutnie.
Wybitny mecz zagrał 22-letni włoski megatalent Alessandro Michieletto, MVP całego meczu. Ale swoją wielką pracę dołożył też, chociażby serbski weteran, legenda tamtejszej siatkówki Marko Podrascanin. "Potke" już wcześniej zapowiadał, że będzie to jego ostatni mecz w barwach Trentino. I zadbał, by był naprawdę dobry. Zdobył choćby pięć punktów samym blokiem, w tym punkt, który zakończył mecz. Zatrzymał wówczas Rafała Szymurę. Osiągnął więc swój wielki cel, jako że przybywał do Trentino, by wygrać mistrzostwo i Ligę Mistrzów (wcześniej trzy razy przegrywał finał).
A był to cel, w który już przestawał wierzyć. Po meczu "Potke" udzielił wywiadu serbskiemu dziennikowi "Bilc". Stwierdził w nim, że jeszcze dwa lata temu był sceptycznie nastawiony, zwłaszcza gdy w barwach Perugii dwa lata temu przegrał finał z ZAKS-ą Kędzierzyn Koźle. - Porażka z Kędzierzynem przydarzyła mi się w wieku 35 lat. Byłem wtedy sceptyczny, choć gdy awansowaliśmy do finału z Trentino znów miałem nowe nadzieje. Za chwilę skończę 37 lat, a moja praca zaowocowała i jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Przegraliśmy mistrzostwo, ale jeśli dzięki temu wygraliśmy Champions League, dobrze, że tak wyszło - powiedział Serb.
Reprezentant Serbii podkreślił też dominację Trentino w meczu, pomimo iż to Jastrzębski Węgiel był na papierze faworytem. - Nie mogliśmy przegrać tego meczu. Wszystko mieliśmy w swoich rękach od początku do końca. Byliśmy skoncentrowani, dominowaliśmy. To był nasz dzień. Polacy byli bez szans - ocenił Podrascanin.