Kurek króciutko: Ten balonik jest pompowany od wielu lat

Agnieszka Niedziałek
- Co to za koledzy? Zaraz im dam reprymendę - rzuca żartem Bartosz Kurek, gdy słyszy, że kilku kadrowiczów deklaruje, iż na igrzyska w Paryżu Polacy polecą po złoto. A na poważnie dodaje, że te oczekiwania nie wzięły się z kosmosu. Wspomina też poprzedni sezon, który dla drużyny narodowej ułożył się idealnie, w przeciwieństwie do niego samego. - Nie było we mnie wtedy spełnienia i euforii - przyznaje kapitan, odnosząc się do wielkiego sukcesu kadry.

Bartosz Kurek uśmiecha się po pytaniu o nadmierne pompowanie balonu przed igrzyskami w Paryżu. Temat wraca w ostatnich latach przy okazji każdego kolejnego występu polskich siatkarzy w igrzyskach - każdego, który kończył się bolesną porażką w ćwierćfinale. Ostatnia miała miejsce w Tokio, a po niej część kadrowiczów nie mogła powstrzymać łez. Kurek opowiadał później, że przed tamtym turniejem olimpijskim drużyna nie wycierpiała wystarczająco dużo. Teraz - przed zbliżającymi się igrzyskami w Paryżu - jest pewny, że tego problemu nie będzie, bo Biało-Czerwoni zdążyli się nacierpieć, mimo wysypu sukcesów.

Zobacz wideo Projekt Warszawa z brązowym medalem PlusLigi. Bartłomiej Bołądź: Zdecydowała zagrywka

"Czegoś mi brakowało". Siatkówka to nie szachy. "Przy całym szacunku"

- Mam nadzieję, że to nie był mój ostatni akord w tej reprezentacji. Mam nadzieję, że jeszcze będę mógł zagrać w tej koszulce. Mamy drużynę, która wygrywa i do której będzie bardzo, bardzo ciężko się dostać - powiedział Kurek zaraz po zakończeniu wrześniowych mistrzostw Europy, wywołując pewne zaniepokojenie wśród kibiców. Polacy sięgnęli wtedy po złoto, ale ich kapitan nie pograł wiele w tym turnieju. Zbyt mocno dały mu się we znaki kłopoty zdrowotne, które wykluczyły jego występy w obu meczach fazy medalowej. Z tego też powodu zabrakło go w późniejszym turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk i wcześniej w najważniejszych spotkaniach turnieju finałowego Ligi Narodów.

Trener Nikola Grbić oczywiście nie zrezygnował z jednego z liderów i kapitan pojawił się teraz od pierwszego dnia zgrupowania w Spale. A w rozmowie z dziennikarzami wrócił do ubiegłorocznego złota ME, które świętował z kolegami, choć sam był jednocześnie trochę sfrustrowany.

- Wiadomo, że w momencie, kiedy nie byłem w stanie wejść na boisko i pomóc chłopakom, to - mimo zdobycia złota - nie było we mnie jakiegoś wielkiego spełnienia i euforii. Cieszyłem się, widząc kolegów tak świetnie grających, ale indywidualnie czegoś mi brakowało w tym turnieju. Cały czas o tym myślę w ten sposób. Ale teraz piszemy inną historię, nowy rozdział. Mam dużo rzeczy w swoim bagażu doświadczeń i ta jest jedną z nich - zaznacza gracz, który latem skończy 36 lat.

Jak obecnie wygląda kwestia jego zdrowia? - Jest dobrze. Robię wszystko, co w mojej mocy, by przygotować się do tego sezonu. Wszystkie zabiegi i zastrzyki, które mogłem przyjąć, już za mną i liczę na to, że w tym sezonie mój udział będzie większy. A nawet jeżeli nie będzie, to mam nadzieję, że po prostu będę do dyspozycji trenera - zaznacza atakujący.

Kurek nie obawia się, że kłopoty zdrowotne dadzą mu znów o sobie znać w kluczowym momencie sezonu kadrowego. Ale nie dlatego, że wyklucza taką możliwość.

- Są rzeczy, nad którymi się ma kontrolę i takie, które trzeba po prostu zaakceptować. Przy całym szacunku dla mistrzów szachowych, ale my nie siedzimy przy stole przez wiele godzin. Skaczemy i każdego dnia coś się może przydarzyć. Akceptujemy to i z tym żyjemy przez wiele lat. Nie tylko ja, ale i moi koledzy. Nie ma się więc czego obawiać, ale taka możliwość zawsze jest - przyznaje Kurek.

Po słynnym w siatkówce określeniu Kurek od razu się uśmiechnął. "I nie wypada nam nic innego"

W skład bagażu siatkarskich doświadczeń Kurka wchodzi już trzykrotny udział w igrzyskach, który kończył się rozczarowaniem. Od występu w Tokio minęły trzy lata i - jak podkreśla doświadczony siatkarz - w życiu jego i jego kolegów wiele się w tym czasie wydarzyło. On sam po poprzednich występach w tej prestiżowej i wyjątkowej imprezie wciąż starał się z nią oswajać.

- Chodziło o to, by czuć się swobodnie i nie wprowadzać zbyt wielkiej fiksacji na siatkówkę w momentach, kiedy nie musi jej być. Ten turniej jest dużo dłuższy w porównaniu do klasycznych turniejów siatkarskich, więc trzeba się w tym odpowiednio odnaleźć. Myślę, że będziemy na to w Paryżu gotowi. Niezależnie od tego, czy ktoś będzie na igrzyskach pierwszy, czy kolejny raz - wskazuje MVP MŚ 2018.

Potwierdza też, że z poprzednich występów została mu nie tylko lekcja dotycząca otoczki igrzysk, ale także taka dotycząca samego sportu i przygotowań. Nie chce jednak wchodzić w szczegóły, argumentując, że dotyczy to długiego okresu czasu, w którym wiele się zmieniało w polskiej siatkówce i trudno o tym w skrócie opowiedzieć. - Ale na pewno swoje wnioski mam - mówi Kurek.

W 2012 roku na igrzyska w Londynie Polacy lecieli świeżo po wygraniu Ligi Światowej (jej następczynią jest obecnie Liga Narodów), w 2016 roku do Rio de Janeiro i w 2021 do Tokio udali się jako mistrzowie świata, a w pierwszym i trzecim przypadku byli też brązowymi medalistami mistrzostw Europy. W dwóch ostatnich latach zdobyli wicemistrzostwo globu, triumfowali w czempionacie Starego Kontynentu oraz wygrali i zajęli drugie miejsce w Lidze Narodów. Gdy jedna z dziennikarek przypomina o tradycyjnie wspominanym od lat pompowaniu balonu, to Kurek od razu się uśmiecha.

- Jest 1 maja [wtedy odbyło się spotkanie medialne z siatkarzami reprezentacji Polski - red.], a my rozmawiamy o medalu olimpijskim. Myślę, że ten balonik jest pompowany od jakiegoś już czasu, od wielu lat. My dokładamy od siebie kolejne sukcesy i te oczekiwania rosną, to jest naturalne. Musimy temu sprostać, każdy musi to sobie poukładać w głowie i jakoś z tym poradzić. A jak sobie z tym poradzimy? Zapraszam po efekty na boisko - podsumowuje Kurek.

Gdy inny z dziennikarzy wspomina o tym, że kilku kadrowiczów deklaruje wprost, iż celem Polaków w Paryżu będzie złoto, to kapitan znów się uśmiecha.

- Co to za koledzy? Zaraz im dam reprymendę. A tak na poważnie, to wiadomo, że te oczekiwania nie są z kosmosu i nie wzięły się dlatego, że dobrze wyglądamy w biało-czerwonych koszulkach, mimo że dobrze wyglądamy - śmieje się Kurek. - Ale przede wszystkim dobrze wyglądamy w ostatnich latach na najwyższym stopniu podium i z tego też się biorą te oczekiwania i deklaracje. Myślę, że są poparte tym, iż ten potencjał w nas jest. I nie wypada nam nic innego zrobić jak sprostać oczekiwaniom kibiców, dziennikarzy, ale też naszym własnym - wylicza doświadczony siatkarz.

Cierpienie już było. Sekret długowieczności? Kurek przywołuje znanego żużlowca

Jakiś czas po igrzyskach w Tokio Kurek ocenił, że drużyna pod wodzą ówczesnego trenera Vitala Heynena za mało wycierpiała na boisku i dało to o sobie znać w tamtym turnieju olimpijskim. Następcą Belga został Nikola Grbić. I choć Polacy pod wodzą słynnego Serba zanotowali wiele sukcesów przez minione dwa lata, to kapitan jest zdania, że wspomniany wcześniej warunek został już spełniony.

- To cierpienie może mieć różne znaczenie. Może się wydawać, że w zeszłym roku go nie było, ale zapewniam, że gdyby kibice czy dziennikarze odwiedzili nas podczas przygotowań do ME w Zakopanem lub polecieli na kwalifikacje olimpijskie do Chin, to widzieliby, że mimo iż obie imprezy zakończyły się sukcesem, to tego cierpienia było dużo. Drużynowo i indywidualnie. Nauczyliśmy się to po prostu przełamywać. Jak będzie teraz - zobaczymy. Według mnie w Tokio zabrakło nam trochę czasu. Z różnych względów - zdrowotnych, dołączył też Wilfredo Leon. O to też jesteśmy teraz bogatsi, to też ten nasz bagaż doświadczeń - podkreśla jeden z najbardziej utytułowanych obecnie siatkarzy w kraju.

Kurek przez ostatnie cztery lata bronił barw klubu WolfDogs Nagoya, ale jego kontrakt właśnie się skończył. Spytany, za czym będzie najbardziej tęsknił po wyprowadzce z Japonii, wskazuje szacunek do drugiego człowieka, zaufanie społeczne i czystość miast.

- Cztery lata to dużo czasu, ale myślę, że niemierzalną rzeczą jest, ile dałem od siebie klubowi i ile on dał mi. Czuliśmy się tam z żoną znakomicie, a z klubem wygraliśmy każde możliwe trofeum. Może dałoby się zrobić trochę więcej, ale to był dobry czas. Cieszę się z tego, co po sobie zostawiłem. Mam nadzieję, że będę tam dobrze wspominany - podkreśla Kurek.

Reprezentant Polski przyznaje, że to klub podjął decyzję, by postawić na innego atakującego, a wtedy on zaczął rozważać inne opcje pod kątem nowego pracodawcy. Na razie jeszcze tego oficjalnie nie ogłoszono, ale od przyszłego sezonu dwukrotny mistrz Europy ma grać w Zaksie Kędzierzyn-Koźle.

Wracając do reprezentacji - na jej zgrupowaniu Kurek po raz pierwszy pojawił się w 2007 roku i gdy jeden z dziennikarzy spytał, czy wraz z upływem lat zaczął bardziej zwracać uwagę na to, co je, to ten odparł, że zawsze to robił.

- Może dlatego jeszcze tutaj jestem. Z czego zrezygnowałem? Kiedyś taki sławny żużlowiec Sławomir Drabik powiedział, że na stare lata zamienił whisky 5-letnią na 18-letnią i że to mu pomogło. A tak na poważnie to unikam po prostu niskiej jakości w pożywieniu i napojach - wskazuje prawie 36-letni zawodnik.

Gdy padło pytanie, czy wyznaczył sobie, do kiedy chciałby grać, Kurek najpierw ze śmiechem rzucił, że do momentu, gdy skończy 55 lat. Szybko jednak dodał, że tak naprawdę nie wyznaczył sobie żadnej granicznej daty.

- Może to przyśpieszyć los, bo po prostu zaplecze mnie przeskoczy i trenerzy będą stawiać na kogoś innego. Ale mam nadzieję, że jeszcze kilka lat pogram - zaznacza słynny siatkarz, który nie określił na razie jednoznacznie, czy obecny sezon będzie jego ostatnim w reprezentacji Polski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.