Pierwszy mecz półfinału PlusLigi pomiędzy Asseco Resovią Rzeszów a Jastrzębskim Węglem dostarczył kibicom mnóstwa emocji. Nie brakowało zwrotów akcji i nerwowych sytuacji, a na parkiecie aż się kotłowało. Faworytem była śląska ekipa, nie tylko z uwagi na formę prezentowaną w ostatnich tygodniach, ale ze względu na fakt, że rywale musieli radzić sobie bez kontuzjowanego Stephena Boyera. I finalnie to jastrzębianie triumfowali 3:2. Mimo wszystko kwestia awansu wciąż była otwarta, co zwiastowało wielkie emocje w rewanżu.
I tych rzeczywiście było sporo już od pierwszego gwizdka. Siatkarze Marcelo Mendeza szybko wyszli na prowadzenie i zbudowali bezpieczną przewagę. Znów kapitalnie spisywał się Patry, który został wybrany MVP poprzedniego spotkania. Pewnie radził sobie w ataku, na co rzeszowianie nie byli w stanie odpowiedzieć. Zatrzymać próbował go Jakub Kochanowski, ale i on był bezradny. Kapitalnie spisywał się też Norbert Huber, który zaliczył w pierwszym secie 130. blok punktowy w tym sezonie PlusLigi, a jednocześnie 400. w karierze w tych rozgrywkach.
Jastrzębianie prowadzili już 17:10 i wydawało się, że nie wypuszczą zwycięstwa z rąk. Mimo wszystko rywale nie odpuszczali. Zdobyli pięć kolejnych punktów z rzędu i gospodarze mogli poczuć ich oddech na plecach (17:15). Szybko jednak odzyskali koncentrację. Finalnie wygrali 25:20.
W drugiej partii gra była wyrównana i toczyła się punkt za punkt. Przynajmniej tak wyglądał obraz gry na początku. Większą inicjatywę wykazywali goście, którzy w końcu zaczęli popełniać mniej błędów i kończyli ataki. To też miało przełożenie na tablicę wyników. Zbudowali bezpieczną przewagę (14:11). I choć jastrzębianie próbowali się zbliżyć, to bezskutecznie. Wprawdzie w pewnym momencie dzielił ich już tylko punkt (17:18), to Resovia nie pozwoliła im wyrównać. Znów odskoczyła i triumfowała 25:20, doprowadzając do remisu w setach.
Trzecia partia była wyrównana. Na początku spore problemy miał Tomasz Fornal, który nie był w stanie przebić się przez blok rzeszowian. Dwa razy skutecznie zablokował go Yacine Louati. Mimo to jastrzębianie byli w stanie pozostać w kontakcie z rywalami, a gra toczyła się właściwie punkt za punkt. W połowie seta lepiej spisywali się gospodarze. Prowadzili już 18:15, ale w końcówce pozwolili przeciwnikom nie tylko wyrównać, ale i wyrwać zwycięstwo z rąk. Ostatecznie po grze na przewagi triumfowali rzeszowianie 27:25.
Zrobili więc milowy krok w kierunku finału PlusLigi. Na dodatek byli rozpędzeni. Już na początku czwartej partii pokazali, że nie chcą doprowadzić do tzw. złotego seta. Bardzo dobrze zarówno w bloku, jak i w ataku zaczął grać Jakub Kochanowski. Drużyna szybko zbudowała bezpieczną przewagę. Było już nawet 14:10. Jastrzębianie byli bezradni. Nie potrafili zatrzymać rywali. I choć zbliżali się delikatnie do rzeszowian, to nie na tyle, by wyrównać. Publiczność robiła więc, co mogła, by zmotywować ich do walki. To przyniosło efekt.
Odrobili stratę. Przegrywali już 15:21, ale doprowadzili do wyrównania (23:23) i gra znów zaczęła toczyć się punkt za punkt. I finalnie to Jastrzębski lepiej wytrzymał wojnę nerwów - wygrał 29:27 i doprowadził do remisu w setach. Kwestia awansu do finału znów była otwarta.
Piąty set był wyrównany, ale większą inicjatywę mieli gospodarze. Już na początku zbudowali przewagę. I choć rzeszowianie się zbliżali, to nie na tyle, by im zagrozić. Ostatecznie tie-break zakończył się wynikiem 15:13.
Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia Rzeszów 3:2 (25:20, 20:25, 25:27, 29:27, 15:13).
Tym samym to Jastrzębski Węgiel awansował do finału PlusLigi. Jego rywalem będzie zwycięzca starcia Warta Zawiercie - Projekt Warszawa.