Środa, godzina 15:00, mecz o 9. miejsce w PlusLidze w sezonie 2023/24. Na pierwszy rzut oka nie brzmi to w żaden sposób wyjątkowo. Jednak środowe spotkanie było zakończeniem pewnej ery w polskiej siatkówce. Ery związanej z mistrzowską Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - od kilku miesięcy było bowiem jasne, że z klubu po zakończeniu sezonu odejdą autorzy największych sukcesów, m.in. trzykrotni zwycięzcy Ligi Mistrzów - Aleksander Śliwka i Łukasz Kaczmarek, a także inny z reprezentantów Polski Bartosz Bednorz.
Mało kto się jednak spodziewał, że cała trójka będzie żegnać się z obecnym klubem meczem o zaledwie dziewiąte miejsce w sezonie 2023/24. Co więcej, aby je wywalczyć, ZAKSA musiała w Bełchatowie odrobić straty z pierwszego meczu u siebie, gdzie przegrała z PGE GiEK Skrą Bełchatów 1:3. To oznaczało nie tylko konieczność wygrania na parkiecie rywala "za trzy punkty" (3:0 lub 3:1), ale też triumf w tzw. "złotym secie".
Pierwszy set meczu w Bełchatowie to pełna dominacja gości z Kędzierzyna-Koźla oraz ogromne kłopoty w ataku gospodarzy. Skra miała w tej partii 64 proc. pozytywnego przyjęcia, a przekładała to na zaledwie 35 proc. w ataku. Dobrze wiadomo, że atakując w ten sposób, wygrywać się nie da. ZAKSA rozpoczęła to spotkanie od prowadzenia 9:3, następnie 13:6 i bardzo pewnie dowiozła kilkupunktową przewagę aż do samego końca seta, wygrywając po ataku Łukasza Kaczmarka do 18.
W drugiej partii również lepiej zaczęli przyjezdni, którzy kroczek po kroczku uzyskali cztery punkty przewagi (9:13). Jednak Skra nie grała już tak źle jak w pierwszym secie. Poprawiła zdecydowanie swój atak, coraz więcej szkody robiła rywalom zagrywką i dzięki temu zdołała doprowadzić do remisu po 20. Gdy ZAKSA, mimo problemów ze skończeniem piłki, objęła prowadzenie 22:21, trener Andrea Gardini poprosił o czas dla bełchatowian. Ale chyba nawet on nie spodziewał się tak dobrej reakcji swojej drużyny, która od tego momentu, przy zagrywce Adriana Aciobanitei zdobyła cztery punkty z rzędu i wygrała seta 25:22. Ostatni punkt rumuński przyjmujący zdobył asem serwisowym.
W trzecim secie ZAKSA była już pod ścianą w kontekście rywalizacji o dziewiąte miejsce w PlusLidze. Jednak ta partia była prawdziwym popisem dwóch zawodników Skry - środkowego Bartłomieja Lemańskiego oraz atakującego Dawida Konarskiego, którzy tylko we dwójkę zdobyli 14 punktów. Konarski imponował wszechstronnością - atakował z 50-proc. skutecznością (5/10), a do tego dołożył trzy punktowe bloki oraz asa serwisowego. Na przeciwnym biegunie byli liderzy ZAKSY, którzy tracili na efektowności swojej gry.
Mimo to, do stanu 19:19, trwała wyrównana walka, ale w końcówce zdecydowanie skuteczniejsza była Skra. Udane ataki Konarskiego i Lemańskiego, a także as serwisowy Mateusza Poręby dały gospodarzom trzy punkty przewagi (22:19), a po autowej zagrywce Łukasza Kaczmarka Skra zwyciężyła 25:22 i prowadząc w całym meczu 2:1, zapewniła sobie dziewiąte miejsce na koniec rozgrywek.
Podczas gdy w kolejnych setach trener Skry Andrea Gardini, dla którego jest to także ostatni mecz w Bełchatowie, dał szansę gry rezerwowym, siatkarzom ZAKSY wciąż zależało na zakończeniu pewnej epoki w historii klubu zwycięstwem. Czwarty set nie miał żadnej historii - goście zaczęli od prowadzenia 6:0, a następnie tylko utrzymywali i powiększali swoją przewagę, by ostatecznie wygrać do 16.
W tie-breaku wyglądało to podobnie. Proste błędy w ataku siatkarzy Skry nie pozwalały im nawiązać walki o zwycięstwo. Od stanu 3:2 dla gospodarzy ZAKSA zdobyła siedem z kolejnych ośmiu rozegranych punktów i prowadzenie 9:4 było już bardzo bezpiecznym dla przyjezdnych. Po skutecznym ataku z krótkiej Dmytro Paszyckiego kędzierzynianie triumfowali 15:9, w całym meczu 3:2, ale to PGE GiEK Skra Bełchatów dzięki wygranej z pierwszego spotkania 3:1 została dziewiątą drużyną PlusLigi.
MVP meczu został wybrany amerykański libero ZAKSY - Erik Shoji. Najskuteczniejszymi siatkarzami gości byli z kolei Bartosz Bednorz i Aleksander Śliwka, którzy zdobyli kolejno 22 i 20 punktów. 14 dołożył Łukasz Kaczmarek, a 13 Andreas Takvam. 15 punktów dla Skry zdobył Dawid Konarski.