W przeszłości mecze Skry Bełchatów i Asseco Resovii Rzeszów dostarczały największych emocji w PlusLidze. Oba zespoły biły się o czołowe lokaty i rozstrzygały między sobą mistrzostwa. I mimo że obecnie nie są już na tak wysokim poziomie, to nadal kibice z niecierpliwością wyczekują ich starć. W środę odbyło się kolejne z nich. Faworytem była rzeszowska ekipa, głównie ze względu na pozycję w tabeli - zajmowała czwartą lokatę, z kolei rywale plasowali się na 10. miejscu. Mimo wszystko w ostatnim czasie i Asseco Resovia miała problemy. Przegrała dwa starcia ligowe i w Bełchatowie chciała powrócić na zwycięską ścieżkę. Pomóc jej w tym miał Jakub Kochanowski, który po równo dwóch miesiącach powrócił do gry po kontuzji. Cel udało się zrealizować.
Początek meczu był dość wyrównany, choć nieco większą inicjatywę wykazywali goście. Przy stanie 9:9 w końcu udało im się wygrać dwie akcje z rzędu, dzięki czemu zbudowali delikatną przewagę. Długo z prowadzenia się jednak nie cieszyli.
Skra nie pozwoliła rywalom odskoczyć i chwilę później wyrównała (12:12). I w kolejnych minutach to gospodarze popełniali mniej błędów. Wydawało się nawet, że lepiej kontrolują to, co dzieje się na boisku. Choć nie byli w stanie zbudować dwupunktowej przewagi, to za każdym razem potrafili skutecznie odpowiedzieć przeciwnikom i być o krok przed nimi.
Tyle tylko, że w końcówce Skrę dopadł niespodziewany kryzys. Siatkarze nie potrafili skończyć akcji, z czego korzystała Asseco Resovia. Od stanu 21:22 zdobyła cztery punkty z rzędu i wygrała 25:22. I wydawało się, że w drugim secie pójdzie za ciosem. Na to też wskazywały pierwsze minuty. Prowadziła już 4:1, ale po chwili straciła całą zaliczkę. Skra wyrównała, ale znów nie była w stanie przejąć inicjatywy.
I tak goście wychodzili na jedno lub dwupunktowe prowadzenie, po czym znów je tracili. Tym samym gra była bardzo wyrównana. Szczególnie emocjonująca była końcówka. Kibice i komentatorzy spodziewali się, że dojdzie do gry na przewagi. Ostatecznie jednak ponownie Resovia utrzymała nerwy na wodzy i w decydujących minutach znów potrafiła postawić kropkę nad "i". Drugą partię zakończyła efektownym blokiem.
Bełchatowianie nie zamierzali się jednak poddawać i lepiej rozpoczęli trzeci set. Prowadzili już 5:3, ale Resovia ponownie wyrównała. Od stanu 6:6 zdobyła dwa punkty, dzięki czemu zbudowała przewagę. Ta w kolejnych minutach stopniowo rosła i wydawało się, że goście nie wypuszczą już tego zwycięstwa z rąk. Skra potrafiła jednak skutecznie kontrować. I w końcówce seta wyrównała. Każda z ekip znów wyprowadzała cios za cios. Doszło nawet do gry na przewagi, ale tak jak i w poprzednich partiach, tak i teraz górą była drużyna z Rzeszowa - 26:24.
Tym samym odniosła historyczny triumf. Po raz pierwszy w historii spotkań pod egidą PlusLigi zwyciężyła bez straty seta w Bełchatowie. By tego dokonać, potrzebowała aż 34 meczów!
Tym samym Asseco Resovia wygrała 3:0 i umocniła się na czwartym miejscu w tabeli, ale strata do trzeciego Projektu Warszawa wynosi sześć punktów. Z kolei Skra pozostała na 10. lokacie. Porażka to rozczarowanie nie tylko dla gospodarzy, ale w szczególności dla Dawida Konarskiego - środowe spotkanie było jego 400. występem w PlusLidze.
W kolejnym meczu rzeszowska ekipa zmierzy się z GKS-em Katowice. Starcie zaplanowano na sobotę 9 marca. Z tą samą drużyną, ale sześć dni później zawalczą bełchatowianie.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!