Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle do sobotniego spotkania w Katowicach przystępowała po bolesnej porażce w Ankarze z Halkbankiem (0:3), skutkującej odpadnięcie z Ligi Mistrzów. To z kolei oznaczało, że kędzierzynianie nie zwyciężą po raz czwarty z rzędu w tych rozgrywkach i jako że w Pucharze Polski nawet nie wezmą udziału, to została im w tym sezonie tylko PlusLiga. Co więcej, również tu nie jest kolorowo, bo targany kontuzjami zespół Adama Swaczyny do 20. kolejki przystępował dopiero z dziesiątego miejsca w tabeli i wcale nie jest powiedziane, że ZAKSA w ogóle wystąpi w playoffach.
Jednak nawet problemy ZAKSY w tym sezonie, ani brak dwóch przyjmujących w osobach Aleksandra Śliwki i Bartosza Bednorza, nie zwiastował w Katowicach takiej katastrofy. A takowa nastąpiła, bo drużyna z Kędzierzyna-Koźla przegrała gładko 0:3 (10:25, 30:32, 16:25) i tylko w jednym z setów zdołała nawiązać walkę z rywalem.
W pierwszym secie dopiero czternasty w tabeli GKS zmiótł kędzierzynian z parkietu, wygrywając aż 25:10. Kluczem do takiej wygranej katowiczan była zagrywka - Lukas Vasina i Damian Domagała zaserwowali w tej partii łącznie aż pięć asów, a cały zespół GKS sprawił, że ZAKSA miała zaledwie 17 proc. pozytywnego przyjęcia.
To też sprawiło, że w drugim secie trener Swaczyna zdecydował się przestawić na przyjęcie Łukasza Kaczmarka, w ataku wystawiając Bartłomieja Klutha. I choć GKS zaczął tę partię od prowadzenia 8:5, tak później kontrolę przejęła ZAKSA, która wywalczyła sobie nawet pięć punktów przewagi i tyle też piłek setowych miała przy stanie 24:19. Nawet tego wykorzystać się gościom nie udało. Problemy w ataku i przyjęciu Daniela Chitigoia przy zagrywce Łukasza Usowicza, a także nieskończone ataki Bartłomieja Klutha sprawiły, że katowiczanie zdobyli pięć punktów z rzędu i doprowadzili do remisu. W walce na przewagi także skuteczniejsi byli gospodarze. Przy remisie po 30 Marcin Waliński dwukrotnie upolował zagrywką Chitigoia i było 2:0 dla GKS.
Zniszczonego przez rywali młodego Rumuna w trzecim secie zastąpił na przyjęciu... Andreas Takvam. Niczego to nie dało, bo ZAKSA przegrała do 19 i to tylko dlatego, że zdołała obronić aż trzy piłki setowe.
Łącznie gospodarze w trzy sety zdobyli aż trzynaście asów serwisowych, z czego najwięcej Lukas Vasina - cztery. Ale to nie on, a atakujący ze skutecznością 59 proc. Marcin Waliński został wybrany MVP meczu. Obaj siatkarze wywalczyli po 12 punktów dla katowiczan.
W Radomiu, w meczu lidera PlusLigi z jej najgorszym zespołem, padł taki wynik, jak należało się spodziewać. Jastrzębski Węgiel pewnie ograł Eneę Czarnych Radom 3:0 (25:22, 25:20, 25:16).
Kibice w Radomiu przeżywali emocje tylko w pierwszym secie, który był zaskakująco wyrównany. Bo choć jastrzębianie rozpoczęli od prowadzenia 8:2, to w końcówce być może za bardzo się rozluźnili i Czarni, zdobywając cztery punkty z rzędu, zdołali doprowadzić do wyrównania po 21. Końcówka należała jednak do gości, którzy po ataku Rafała Szymury wygrali 25:22. W kolejnych setach większej walki już nie było i mistrzowie Polski wygrywali kolejno do 20 i 16, umacniając się na szczycie tabeli PlusLigi. MVP meczu został wybrany środkowy reprezentacji Polski Norbert Huber, który zdobył 12 punktów.
W Rzeszowie Asseco Resovia, choć grała w pełni rezerwową szóstką, bez większego trudu pokonała PSG Stal Nysa 3:1 (25:19, 25:13, 17:25, 25:16).
Mecz na Podpromiu nie był wielkim widowiskiem, bo każdy z setów kończył się wyraźną wygraną jednego z zespołów. Ale trzykrotnie lepsza była Asseco Resovia, która zaskakująco łatwo zgarnęła bezcenne trzy punkty, umacniając się w TOP4 rozgrywek. Najlepszym zawodnikiem meczu został wybrany Fabian Drzyzga, były reprezentant Polski, dla którego była to dobra odmiana w kontekście ostatnich tygodni, gdy przegrywał walkę o miejsce w szóstce rzeszowian z Łukaszem Kozubem.