Nikola Grbić kończy drugi rok pracy z reprezentacją Polski. Był on dla naszych siatkarzy niemal perfekcyjny. Prowadzona przez Serba reprezentacja zdobyła złoty medal mistrzostw Europy, Ligi Narodów, a także zakwalifikowała się na igrzyska olimpijskie w Paryżu. To właśnie one będą najważniejszą imprezą nadchodzącego roku 2024. Szkoleniowiec nie ukrywa, że to właśnie na nich ma do zrealizowania najważniejszy cel.
A tym jest olimpijskie złoto. Grbić jedno już w kolekcji posiada. Wygrał olimpijski turniej jako zawodnik w 2000 r. w Sydney wraz z kadrą Jugosławii. Cztery lata wcześniej wywalczył z nią brąz w Atlancie. - Chcę wygrać igrzyska olimpijskie. Przykro mi, że tym razem nie z Serbią, ale może pewnego dnia... Kto wie? Zobaczymy. Może za jakieś dziesięć lat... - mówił w wywiadzie dla serbskiego serwisu "Sportal".
Przyznał jednak otwarcie, że wolałby prowadzić inną reprezentację. Chodzi oczywiście o rodzimą kadrę Serbii. - Moim marzeniem było poprowadzić moją reprezentację, reprezentację mojego kraju do medalu olimpijskiego. Być może pewnego dnia tak się stanie, ale nie widzę, żeby coś w tej sprawie zostało zrobione, aby stworzyć przyszłe pokolenie chłopaków, którzy będą walczyć o najwyższe laury - stwierdził.
Grbić mocno skrytykował stan serbskiej siatkówki, która jego zdaniem jest niedofinansowana. Dostrzega też coraz mniejsze zainteresowanie uprawianiem tego sportu przez młodych chłopców. - W Polsce jest ten sam problem, ogląda się piłkę nożną, Lewandowskiego. Tam przeciętny zawodnik zarabia milion euro rocznie, a w siatkówce na te pieniądze trzeba pracować przez dziesięć lat i być dobrym zawodnikiem - zauważył.
Reprezentacja Polski w siatkówce na olimpijskie złoto czeka od 1976 r. Ostatnie pięć turniejów za każdym razem kończyła w ćwierćfinale. Grbicia interesuje jednak wyłącznie złoto. - Żeby tak się stało, nie mogę robić tego, co robią inni. Muszę chcieć robić rzeczy, których inni nie chcą lub nie mogą. Bo tylko wtedy będzie widać różnicę - wyjaśnił.