Czesi (20. miejsce w rankingu FIVB) w pierwszym meczu kwalifikacyjnym postraszyli w pierwszym secie Włochów i wygrali na przewagi 26:24. Potem przegrali jednak trzy partie z rzędu (18:25, 22:25 i 19:25) i cały mecz 1:3. Zaprezentowali się jednak z dobrej strony.
Czesi w drugim meczu zmierzyli się z innymi faworytami turnieju - Brazylijczykami (4. w rankingu FIVB). Zdecydowanymi faworytami meczu byli oczywiście trzykrotni mistrzowie olimpijscy (1992, 2004 i 2016) oraz trzykrotni mistrzowie świata (2002, 2006, 2010).
Tym bardziej że grali przed własną publicznością, bo turniej rozgrywany jest w Rio de Janeiro. Po pierwszym secie kibice byli w szoku, bo ich ulubieńcy przegrali 22:25. Dwa kolejne sety należały już do faworytów. W czwartej partii do gry wrócili Czesi. W połowie partii po zdobyciu czterech punktów z rzędu wypracowali przewagę (14:10), którą utrzymali do końca.
O losach meczu decydował tie-break. W nim gospodarze przegrywali już 5:9, 8:12 i 9:13! Od tego ostatniego momentu zdobyli jednak aż cztery punkty z rzędu! Chwilę później Czesi mieli jednak piłkę meczową. Nie wykorzystali jej, a Brazylijczycy odpowiedzieli trzema punktami z rzędu i wygranym tie-breakiem 16:14. Od stanu 9:13 gospodarze zdobyli siedem punktów, a rywale tylko jeden!
Najwięcej punktów dla zwycięzców zdobyli: Ferreira Souza Darlan (23.) i Ricardo Lucarelli (17.), a dla przegranych Marek Sotola (18.) i Lukas Vasina (17.)
Brazylijczycy w następnej kolejce zmierzą się z Niemcami (4 października, godz. 1.30 czasu polskiego), a Czesi zagrają z Kubą (3 października, godz. 18.30).
W niedzielę doszło już do innej sensacji. Japończycy grający przed własną publicznością przegrali z Egiptem 2:3.