Polskie siatkarki zagrały drugi pięciosetowy mecz z rzędu podczas kwalifikacji olimpijskich w Łodzi. W środę przegrały w tie-breaku z Tajkami, a tym razem po horrorze były lepsze od Niemek - wygrały 3:2 (20:25, 27:25, 25:21, 22:25, 15:12).
To zwycięstwo cieszy, ale Polki wyrwały je po męce. Zwłaszcza w tie-breaku, w którym zepsuły aż siedem zagrywek i w taki sposób za darmo oddawały punkty rywalkom. - Sporo błędów na zagrywce? Tak, to prawda, ale tie-break rządzi się swoimi prawami - twierdzi Wołosz.
- Widać było, że jest dużo emocji, presji. Błędów mogło pojawić się trochę więcej, trzeba się cieszyć, że tie-break został wygrany i na tym bym skończyła - przyznaje rozgrywająca. A jej słowa mogą zaskakiwać, bo już siedem błędów to dużo, jak na tak krótki set i fakt, że Polki popełniły je tylko w jednym elemencie.
Zawodniczki Stefano Lavariniego przed spotkaniem z Niemkami dostały szansę na chwilę odpoczynku. Czwartek miały w pełni wolny, przeznaczony na regenerację. - Wiadomo, że jeden dzień wolnego bez grania jest na pewno dobry. Potrenowałyśmy na siłowni, część dziewczyn miała okazję dotknąć trochę piłki. Na pewno pomógł nam się zregenerować. Mecz ciężko i długo nam się układał. Wiedziałyśmy, że to może być długie spotkanie - wskazuje Wołosz.
A co teraz? Po meczu z Niemkami Polki nie straciły szans na awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu bezpośrednio z turnieju w Łodzi, ale najlepiej byłoby gdyby wygrały ostatnie dwa mecze. A to one będą najtrudniejsze: zagrają przeciwko brązowym medalistkom mistrzostw świata z zeszłego roku, Włoszkom i mistrzyniom olimpijskim z USA.
- Teraz będzie już tylko trudniej. Całe szczęście, że dziś wygrałyśmy. Dobrze, że dziewczyny wyciągnęły ten mecz na wielkich emocjach. Teraz wracamy do hotelu i myślimy już o meczu z USA. Mam nadzieję, że po prostu wyjdziemy podbudowane zwycięstwem z Niemkami - przekonuje Joanna Wołosz. Mecz z Amerykankami zaplanowano na godzinę 17:30 w sobotę, za to przeciwko Włoszkom Polki zagrają w niedzielę o 20:30. Relacje na żywo na Sport.pl.