Reprezentacja Polski nie miała sobie równych na mistrzostwach Europy. Pewnie dotarła do finału, nie przegrywając ani jednego meczu i tracąc zaledwie cztery sety. W decydującym starciu drużyna Nikoli Grbicia zmierzyła się z aktualnymi mistrzami świata, Włochami. I zdominowała rywali, wygrywając aż 3:0 (25:20, 25:21, 25:23). W tym spotkaniu z powodu kłopotów zdrowotnych nie wystąpił Bartosz Kurek. Kapitan kadry przyjął jednak funkcję mentora i wspierał kolegów z ławki rezerwowych. Z kolei po przylocie do Polski wcielił się w zupełnie nową dla siebie rolę, czym zaskoczył wszystkich.
W niedzielę około godziny 16:30 nasza kadra wróciła do kraju. Jeszcze na płycie lotniska Okęcie specjalne powitanie zgotowali jej strażacy. Z kolei za bramkami wiwatowali kibice. "Dziękujemy, dziękujemy" - krzyczeli rozradowani fani. Natomiast około godziny 17:00 rozpoczęła się oficjalna konferencja prasowa w hotelu Courtyard by Marriott.
Najpierw kilku słów udzielili siatkarze, po czym nadszedł czas na pytania od dziennikarzy. I wtedy nieoczekiwanie rękę podniósł... Bartosz Kurek, sygnalizując, że sam chce zapytać o coś kolegów. Wcielił się więc w rolę przedstawiciela mediów, co rozbawiło publiczność.
- Proszę się przedstawić - powiedziała osoba prowadząca event. - Bartosz Kurek, "Gazeta Pies i Kot" - wypalił atakujący reprezentacji Polski, po czym przeszedł do konkretów.
- Mam pytanie do Aleksandra Śliwki. Olek, powiedz mi, jakie to uczucie skończyć ostatnią piłkę finału mistrzostw Europy pod taką presją, przy stanie 24:23? Wiedziałeś, że ta piłka pójdzie do Ciebie? Daliście sobie jakiś znak z Marcinem Januszem? Kiwnąłeś mu, sygnalizując "dawaj do mnie, jestem pewny, wystaw, ja to skończę"? - dopytywał rozbawiony Kurek.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl
Aleksander Śliwka zdezorientowany. Rzucił ripostę do Kurka
- Bez komentarza - zażartował przyjmujący, ale po chwili poważnie opowiedział koledze z drużyny. - Pamiętam, co było w mojej głowie przy przedostatniej piłce, trzy razy atakowaliśmy, a Włosi jakimś cudem ratowali tę piłkę, przebijali ją na naszą stronę, w końcu nie skończyliśmy akcji. Przypomnieliśmy sobie, że mamy jeszcze jedną szansę i szczęśliwie się udało, bo piłka między rękami blokujących wyszła w aut. Było przy tym trochę szczęścia i mogliśmy szczęśliwie celebrować ten wielki sukces - odpowiedział wyczerpująco.
Sytuację, o której mowa, można obejrzeć w poniższym materiale wideo. Początek około 1:06:10.
Polacy nie będą mogli długo cieszyć się z triumfu, ponieważ już w czwartek wrócą do treningów. Teraz przed nimi walka o kwalifikację olimpijską. Udział w turnieju rozpoczną 30 września. W kolejnych dniach zmierzą się z Belgią, Bułgarią, Holandią, Argentyną, Chinami, Kanadą i Meksykiem. Zespoły z dwóch pierwszych miejsc w tabeli uzyskają kwalifikacje do zmagań w Paryżu w 2024 roku.