Na ME w 2021 roku Polki skończyły turniej na ćwierćfinale. Też grały z Turczynkami, ale nikt nie oczekiwał od nich zwycięstwa. Niewielu spodziewało się, że w ogóle nawiążą z nimi walkę. Kadra była w zupełnie innym punkcie niż teraz - wielkiej wiary w zespół nie miał nawet trener Jacek Nawrocki.
Dziś to Stefano Lavarini jest tym, który u Polek wiarę generuje. Pomaga im uwierzyć, że nawet w tych meczach, w których każdy skazuje je na porażkę, mają szansę zaskoczyć przeciwniczki. Tak było przez całą tegoroczną Ligę Narodów zakończoną zdobyciem brązowego medalu. Turcja te rozgrywki wygrała, ale nic nie stanie Polkom na przeszkodzie do tego, żeby uwierzyć we własne możliwości i że w środę to one okażą się lepsze w bezpośrednim starciu.
A Lavarini lubi zaskakiwać rywali przede wszystkim w pojedynczych meczach. Widać, że czerpie z tego ogromną satysfakcję. I już raz tak Turczynki zaskoczył: był ich koszmarem na igrzyskach olimpijskich w Tokio w 2021 roku, gdy - właśnie w ćwierćfinale - wyrzucił je z walki o medale jako trener Koreanek. Z Polkami najlepszym przykładem takiego meczu był chyba ten z Amerykankami, gdy zwycięstwo 3:0 przyszło bardzo niespodziewanie, gdy trudno było sobie wyobrazić, że te zawodniczki zagrają na poziomie najlepszych. Dopiero tym spotkaniem - dla wielu "mitem założycielskim" kadry Lavariniego - to pokazały.
Wygrane w fazie pucharowej smakują jednak nieco inaczej: tu kłania się porażka dopiero po tie-breaku w ćwierćfinale MŚ z Serbkami. Wtedy już dojście do tej fazy turnieju było jednak ogromnym sukcesem. Dziś jest spełnieniem pewnego rodzaju celu minimum: bo wstydu w przypadku odpadnięcia na tym etapie nie będzie. Ale nie byłoby też spełnienia marzeń i tych sięgających najwyżej oczekiwań: pierwszego od 12 lat medalu mistrzostw Europy. Dlatego środowy ćwierćfinał z Turcją to dla Lavariniego tak ważna szansa.
Marzeniem Włocha od przyjścia do Polski było nauczenie świata, że jego zespołów się nie lekceważy. - Mam nadzieję, że wkrótce porozmawiamy o tym, jak inne kadry boją się Polek, a nie tylko mnie - mówił nam w dużej rozmowie na początku debiutanckiego sezonu z polską kadrą.
I na pewno nie spodobałoby mu się to, co powiedziała jedna z zawodniczek potencjalnego rywala Polek w półfinale mistrzostw Europy. - Spodziewamy się świetnego meczu z Turcją - wypaliła po awansie do strefy medalowej turnieju Anna Danesi.
Środkowa Włoszek dodała po chwili zakłopotane "Może, chyba, nie wiem", ale trudno nie odnieść wrażenia, że po prostu zlekceważyła Polki i czeka na półfinał z faworyzowanym rywalem, nie wierzy, że scenariusz może być inny. Klip zyskał jednak sporą popularność w mediach społecznościowych i wielu włoskich kibiców napisało, że "może Polki przypomną się Danesi".
Poziom gry Polek przez ostatnie miesiące zauważalnie wzrósł - choć na ME nie prezentowały jeszcze swojego najlepszego stylu to niepodważalne. Trudno jednak nie zwracać uwagi na to, jak rozwinęły się Turczynki. Jeśli w 2021 roku były ofensywną potęgą, to co powiedzieć, teraz gdy do liderki drużyny Ebrar Karakurt, dołączyła inna skrzydłowa o niezwykle silnym ataku i zagrywce: Melissa Vargas, urodzona na Kubie, która kilka miesięcy temu otrzymała tureckie obywatelstwo. Ich siła się wręcz podwoiła.
Dla siatkarskiej Turcji 30 sierpnia to Dzień Zwycięstwa, święto narodowe upamiętniające ostateczne starcie zbrojne wojsk tureckich i greckich, do którego doszło podczas wojny o niepodległość Turcji pod Dumlupinar w 1922 roku. Prezes tamtejszej siatkarskiej federacji, Mehmet Akif Ustundag, twierdzi, że to powinien być także "Dzień Zwycięstwa" w siatkówce - o 16 swoje spotkanie w mistrzostwach Europy zaczęli siatkarze przeciwko Francji, a w Brukseli działacz ma nadzieje na awans siatkarek do półfinału po wygranej z Polską. - To nas motywuje. Graliśmy już w finałach tych mistrzostw, ale nie zdobywaliśmy złota. Tak samo do tej pory było z Ligą Narodów, ale to udało się już poprawić. Teraz liczymy na kolejny medal - ocenił.