Nikola Grbić w ubiegłym roku przekonał się, jak popularna w kraju jest reprezentacja Polski siatkarzy. Zwykle cierpliwie robi sobie zdjęcia z kibicami i odpowiada na pytania dziennikarzy. Jeszcze niedawno jego głównym dylematem było jednak to, którego z przyjmujących odrzucić w procesie selekcji przed najważniejszymi turniejami w tym sezonie. Teraz na pierwszy plan wysuwają się mniejsze i większe kłopoty zdrowotne, które sprawiają, że szkoleniowiec musi zweryfikować wcześniejsze plany. I zapewne dlatego niedawno po kolejnym pytaniu dotyczącym składu na rozpoczynające się w przyszłym tygodniu mistrzostwa Europy ożywił się bardziej niż zwykle.
Grbić przyszedł do dziennikarzy po zakończeniu Memoriału Huberta Jerzego Wagnera. Już wcześniej zapowiedział, że skład na ME poda po sobotnim meczu towarzyskim z Ukrainą. Spytałam więc tylko, jak wiele znaków zapytania ma obecnie w głowie odnośnie powołań na ten turniej. Najpierw uśmiechnął się, po czym stwierdził, że nie wie.
- Ktoś jeszcze może doznać kontuzji. Jak mogę to wiedzieć? - rzucił. Po czym dodał ożywiony kilka zdań dotyczących wszystkich pytań odnośnie składu, które mu zadawano w ostatnich dniach. - Dlaczego to takie ważne? Dlaczego to takie ważne, by znać te 14 nazwisk? Dowiecie się tego, ale dlaczego musicie wiedzieć to teraz? - zwrócił się do dziennikarzy.
Pierwsze dylematy dotyczących wyborów personalnych Serb zaliczył w tym roku przy okazji turnieju finałowego Ligi Narodów. Wówczas postawił na niestandardowy model z pięcioma przyjmującymi i trzema środkowymi. Odsunął tym samym od siebie decyzję dotyczącą selekcji na pierwszej z wymienionych pozycji, gdzie panuje największa konkurencja. Wydawało się, że przed dwoma pozostałymi ważnymi imprezami w tym sezonie dokona już trudnego wyboru. Tym bardziej, że nie kryje, iż sam jest zwolennikiem tradycyjnej opcji z czterema siatkarzami na przyjęciu i na środku. Do pozostania przy innym modelu może go jednak zmusić sytuacja zdrowotna.
- Z tego powodu wciąż jeszcze rozpatrywanych jest wiele scenariuszy i każdy wchodzi w grę. Nikola naprawdę jeszcze nie wie, na jaki wariant postawić - słyszę nieoficjalnie od osób z otoczenia kadry.
W porównaniu ze składem na turniej finałowy LN wiadomo, że Grbić nie będzie mógł skorzystać z jednego z filarów drużyny narodowej. Mateusz Bieniek z powodu kontuzji stopy zakończył przedwcześnie sezon reprezentacyjny. Obecnie trener ma do dyspozycji ze środkowych: biorących udział w turnieju finałowym LN Jakuba Kochanowskiego i Norberta Hubera, Karola Kłosa, który był tam z drużyną, ale poza składem i nieobecnego w Gdańsku Mateusza Porębę, który wrócił do kadry po niedawnej uniwersjadzie.
Kochanowski był nieco oszczędzany podczas Memoriału Wagnera ze względu na kłopot z barkiem. Tak samo było z przyjmującym Tomaszem Fornalem. Obaj w większym wymiarze wystąpili dopiero w niedzielnym meczu z Włochami. Siatkarz Jastrzębskiego Węgla zapewniał później, że w jego wypadku już wszystko w porządku. Gracz Asseco Resovii Rzeszów też nie odczuwał już wtedy dolegliwości, ale dodał, że ma nadzieję, iż dalsza praca pozwoli całkowicie zażegnać problem.
O ile Kochanowski może być pewny miejsca w składzie na ME i późniejszy turniej kwalifikacyjny do igrzysk (o ile nie wykluczy go uraz), to Fornal jeszcze tej pewności do końca nie ma. To z niego szkoleniowiec zrezygnował podczas ostatniego turnieju fazy interkontynentalnej LN, gdzie brał zawodników mających wystąpić w turnieju finałowym. Poza nim w stawce przyjmujących są teraz: Aleksander Śliwka, Wilfredo Leon, Bartosz Bednorz i Kamil Semeniuk.
Śliwka to pewniak, co do którego obecnie nikt nie ma wątpliwości. Rok temu taki status miał Semeniuk, który jednak po słabym sezonie klubowym wciąż walczy o powrót do formy. Leon w niedzielę zagrał niecałe dwa sety i po zejściu z boiska przykładał chłodzący okład do kolana. Rok temu zabrakło go w kadrze właśnie z powodu kłopotów zdrowotnych. Z tej samej przyczyny nie miał zbytnio szansy wykazać się wówczas Bednorz. Teraz obaj są do dyspozycji trenera.
- Trener podejmie decyzję taką, jaką podejmie. Staram się o tym za bardzo nie myśleć. Czy sam bym na siebie postawił? Tak. Chyba każdy z chłopaków widziałby siebie w składzie. Kogo byście nie zapytali - zaznaczył Fornal.
Szansę na pozostanie przy wariancie z pięcioma przyjmującymi zwiększają kłopoty atakujących. Bartosz Kurek z powodu urazu biodra opuścił m.in. kluczowe mecze LN. Sam nie kryje, że jest daleko w tyle w porównaniu z kolegami pod kątem przygotowań. Podczas memoriału był stopniowo wprowadzany do gry. O ile jednak w Gdańsku w półfinale i finale świetnie zagrał Łukasz Kaczmarek, to w Krakowie od soboty i on był oszczędzany. W jego przypadku chodzi o problemy z kolanem.
- To nic poważnego, ale gdyby grał w kolejnych dniach memoriału, to prawdopodobnie było gorzej - przyznał Grbić.
Właśnie dlatego też szkoleniowiec testował w Krakowie awaryjne rozwiązanie, gdyby obaj atakujący nie byli w stanie pomóc zespołowi w czasie turnieju. Od trzeciego seta w meczach z Francją i Włochami na atak został przeniesiony Śliwka.
Na tym nie kończy się lista dolegliwości Biało-Czerwonych. W niedzielę już w trakcie pierwszego seta boisko opuścił Marcin Janusz.
- Zaczął odczuwać ból w pięcie. To nic groźnego. Za nami intensywny czas. Wszyscy są zmęczeni, to oczywiste - tłumaczył Grbić.
Temat zmęczenia po ciężkich i intensywnych przygotowaniach w Zakopanem wracał w rozmowach w Krakowie wielokrotnie. Niektórzy siatkarze podobno w krótkiej wypowiedzi kilkakrotnie wspominali o siłowni. Trenowali w niej jeszcze mocno m.in. w sobotę rano, w dniu spotkania z Francuzami. Szkoleniowiec Polaków przestrzegał już wcześniej, że jego zawodnicy będą z tego względu w gorszej dyspozycji podczas memoriału i powtórzył to po jego zakończeniu.
- Nie jesteśmy przygotowani, by grać takie mecze. Nie jesteśmy gotowi na 100 procent. Nie jesteśmy nawet bliscy formy, jaką mieliśmy w Gdańsku. Teraz oddzielamy kreską ten etap i analizujemy, co poszło dobrze, co poszło źle, nad czym musimy trochę więcej popracować w ostatnim tygodniu przed ME - wskazał.
Mimo zrozumienia dla zmęczenia kadrowiczów miał do ich gry w Krakowie zastrzeżenia. W głównej mierze chodziło o brak skupienia w trudnych chwilach. Chwalił Słoweńców za świetną grę w piątek i przyznał, że trudno jest grać przeciwko takiemu rywalowi. Ale jego zdaniem nie usprawiedliwia to wszystkiego.
- Możesz stworzyć listę wymówek, dlaczego przegraliśmy wtedy 0:3. To są prawdziwe rzeczy, ale chciałbym, byśmy o nich zapomnieli i dali z siebie wszystko, co obecnie możemy. Jeśli nie jestem w stanie skakać tak wysoko jak normalnie, to nie znaczy, że muszę zamykać oczy i uderzać najmocniej jak potrafię przy ataku, celując w środek boiska czy środek siatki. Można wtedy powiedzieć - nie skaczę. Tak, wiem, że nie skaczesz, ale przy niższym skoku musisz użyć bloku rywala, być skupiony i ocenić, czy piłka jest dobra, czy zła. Musisz pamiętać, że jak jest potężny serwis, to musisz utrzymać ją po swojej stronie boiska itd. - punktował szkoleniowiec wicemistrzów świata.
Jego zdaniem kluczem jest zmiana nastawienia. Zamiast skupiać się na tym, czego nie są w stanie obecnie robić, zawodnicy powinny skoncentrować się na tym, co mogą zagrać.
- Jak zaczniesz sobie mówić "Może nie gram dobrze, ale zrobię to i tamto, znajdę wyjście z tej sytuacji", to przestawiasz się na pozytywne myślenie. Tu chodzi o to, jak przygotowujesz siebie na trudne momenty. Tego zabrakło nam w pierwszym meczu memoriału i w niedzielę w czwartym secie - wskazał Serb.
Należący do grona najbardziej doświadczonych kadrowiczów Grzegorz Łomacz przyznał, że to jedne z cięższych przygotowań, w jakich brał udział, ale przerabiał już podobne. Zarówno on, jak i Śliwka uspokajali, że choć jeszcze daleko im do optymalnej formy, to wszystko idzie zgodnie z planem.
- Nie demonizowałbym aż tak bardzo tej siłowni. To po prostu pewien etap. Zawsze tak było, że wstępny okres przygotowań - np. dwa tygodnie do ME - to czas, w którym pracuje się jeszcze bardzo ciężko. To nie jest żadne odkrywanie Ameryki - powiedział Sport.pl Śliwka.
Kapitan Zaksy Kędzierzyn-Koźle model przygotowań obowiązujący w reprezentacji zna już całkiem dobrze. To w klubie spotkał się kilka lat temu po raz pierwszy z Grbiciem, a wciąż ma tam styczność z kadrowym trenerem od przygotowania fizycznego.
- Wiem, czego się spodziewać. To oczywiście ciężka praca, ale przed długim turniejem, jakim są ME, i potem praktycznie od razu mamy kwalifikacje olimpijskie, musimy zbudować bazę, by wytrzymać te obciążenia grania o najwyższe cele - argumentował.
Libero Paweł Zatorski z kolei podkreślił znaczenie memoriału i potrzebę grania w nim na dużym zmęczeniu.
- Nie zwieszamy głów i cieszymy się tak naprawdę, że w tych trudniejszych warunkach fizycznych mieliśmy okazję zmierzyć się z mocnymi zespołami. To może być przydatne podczas kolejnych turniejów - przekonywał.
Po memoriale siatkarze dostali dwa dni wolnego, a od środy trenują w Spale. W sobotę czeka ich mecz towarzyski w Łodzi z Ukraińcami, po którym będą mieli jeszcze dzień odpoczynku. W poniedziałek zaś udadzą się w podróż do Macedonii Północnej, gdzie rozegrają fazę grupową ME. Na otwarcie 31 sierpnia zmierzą się z Czechami.