Gdy Polki wchodziły do hali przylotów lotniska Kraków-Balice, kibice zaczęli głośno skandować "Dziękujemy!". Potem, na oficjalnym spotkaniu w hotelu, odśpiewali im jeszcze "Sto lat". Fanów, którzy chcieli powitać w Polsce brązowe medalistki Ligi Narodów, uzbierało się całkiem sporo pomimo blisko godzinnego opóźnienia samolotu. Dzielnie czekali, by pokazać im, jak wiele znaczy ten sukces. - Z tych nerwów jeszcze z dwa tygodnie nie będę mógł usnąć. Jesteście dla nas jak rodzina. Kochamy was! - mówił jeden z kibiców Magdzie Stysiak, gdy zaczynaliśmy z nią rozmawiać już po całym powitaniu.
Zawodniczki wychodzące z bagażami prowadziła kapitan Agnieszka Korneluk i libero Maria Stenzel w teksańskim kapeluszu. Podczas przejścia z terminalu lotniska do hotelu obok niego, gdzie odbywała się oficjalna część powitania, wszystkie były oblegane przez chętnych do zdjęć i zebrania autografów. Kiedy minęły już wejście do lobby, od razu dostały po lampce szampana i pozowały do wspólnych zdjęć całego zespołu.
Następnie oficjalnie podziękował im prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Sebastian Świderski wraz z przewodniczącą komisji siatkówki kobiecej, Aleksandrą Jagieło. Świderski z racji tego, że siedział tuż obok Stefano Lavariniego, gdy trener został wyczytany przez prowadzącego powitanie, zaczął machać jego ręką. Miał też tłumaczyć jego włoskie przemówienie na polski, ale szkoleniowiec zaczął mówić po angielsku. Wygłosił za to własne. - Na początku swojej kadencji prezesa chciałem, żeby kiedyś to polscy siatkarze musieli dorównać siatkarkom. I cieszę, że już teraz dochodzi do takiej sytuacji - mówił działacz.
Trudno było też zliczyć prośby o pokazanie medalu - tego, na który polska siatkówka czekała tak długo: 55 lat od poprzedniego zdobytego na imprezie rangi światowej, igrzyskach olimpijskich z 1968 roku. - To niesamowite uczucie, trudne do opisania. Były w nas wielkie emocje - mówiła o chwili otrzymania brązowego krążka w USA Agnieszka Korneluk.
- W końcu uwierzyłyśmy w to, że możemy wygrywać. Jest z nami trener, który mówi nam o tym, że nas na to stać i wraz z nami w to wierzy. Pozwala nam zachować taką swobodę i zachowaniu. Szybka gra, którą wprowadził, to właśnie styl, w którym chcemy grać i walczyć o najwyższe cele - wskazała kapitan reprezentacji Polski.
Polki po długim locie do kraju były zmęczone i niewyspane, więc szybko rozjechały się do domów. W Krakowie lądowały, bo dzięki temu łatwiej było odebrać własne rzeczy, które jeszcze przed wylotem do USA pozostały w Będzinie. Ten stanowił bazę kadry przed pierwszym tak ważnym turniejem w tym sezonie.
Przed przygotowaniami do kolejnych Polki nie będą miały wiele wolnego czasu. W niedzielę mają się znów pojawić w Centralnym Ośrodku Sportu w Szczyrku, a od poniedziałku rozpocząć treningi przed mistrzostwami Europy, a następnie kwalifikacjami olimpijskimi. Początek tej pierwszej wielkiej imprezy zaplanowano już na 15 sierpnia. W międzyczasie - 2 oraz 4 i 5 sierpnia, odpowiednio w Krośnie i Mielcu - polskie siatkarki zagrają sparingi ze zwyciężczyniami Ligi Narodów, Turczynkami. Terminarz nadal jest zatem dość napięty.
Stefano Lavarini tłumaczy, że finały Ligi Narodów to jednocześnie sukces i przywilej dla kadry, ale też "problem" - bo sprawia, że okres przygotowawczy do następnych turniejów musi zostać skrócony. Ale zawodniczki są tego świadome i na szybki powrót do pracy się nie obrażają. Wręcz przeciwnie, z obecnie panującą w polskiej kadrze atmosferą pewnie nawet już się na to cieszą.
Choć te pięć dni oddechu się przyda. Na ME siatkarek w fazie grupowej rozgrywanej w Gandawie w Belgii Polki zagrają z Serbkami, Ukrainkami, Belgijkami, Słowenkami i Węgierkami. Za to w kwalifikacjach olimpijskich w Łodzi ich rywalkami będą Włoszki, Amerykanki, Niemki, Tajki, Kolumbijki, Koreanki i Słowenki.