W Korei Południowej trwa ostatni tydzień zmagań siatkarek w fazie grupowej Ligi Narodów. Na początek Polki po zaciętym meczu przegrały 2:3 (25:17, 15:25, 25:27, 30:28, 14:16) z reprezentacją Stanów Zjednoczonych. W środę czekało je starcie z Niemkami i znów doszło do tie-breaka, w którym lepsze były zawodniczki Stefano Lavariniego. Nasze siatkarki od początku rozgrywek spisują się rewelacyjnie i są jedną z najlepszych ekip w stawce.
Czwartkowe spotkanie naszych siatkarek rozpoczęło się o bardzo wczesnej godzinie z punktu widzenia polskich kibiców. Pierwszy gwizdek wybrzmiał o 5:00 w Polsce. Ci, którzy jednak wstali, aby dopingować Biało-Czerwone, nie mają czego żałować. Polki zagwarantowały prawdziwą dawkę adrenaliny i z pewnością rozbudziły każdego fana. Nasze zawodniczki wygrały po pięciosetowym rollercoasterze, choć pierwszą partię przegrały do 15.
Wygrana zespołu Lavariniego z Niemkami sprawiła, że nasz zespół wrócił na szczyt tabeli. Polki z dorobkiem 23 punktów wyprzedzają Stany Zjednoczone, które jednak mają jedno spotkanie mniej. Amerykanki zagrają z Bułgarkami o 8:30 czasu polskiego i po tym spotkaniu znów może dojść do zmiany na fotelu liderek. Co ważne, Biało-Czerwone mają już zapewniony udział w turnieju finałowym zaplanowanym od 12 do 16 lipca a Arlington.
Zgodnie z przewidywaniami Amerykanki pewnie wygrały z Bułgarią i odniosły dziewiąte zwycięstwo. Mistrzynie olimpijskie z Tokio wyszły na parkiet w południowokoreańskim Suwon w rezerwowym składzie, a mimo to nie dały rywalkom żadnych szans. Zwycięstwo 3:0 (25:15, 25:17, 25:17) pozwoliło im wywalczyć cenne trzy punkty i zwiększyć dorobek do 24 pkt. To oznacza, że zawodniczki Karcha Kiraly'ego wróciły na pozycję liderek Ligi Narodów i wyprzedziły reprezentantki Polski.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
Przed Polkami jeszcze dwa mecze w fazie grupowej. W piątek 30 czerwca o 5:00 zagrają z Bułgarkami, a w niedzielę 2 lipca o 7:00 z Koreą Południową.