Grbić był zły jak rzadko kiedy. W końcu skończył z eksperymentami. Debiutant spisał się na medal

Agnieszka Niedziałek
Nikola Grbić zwykle jest oazą spokoju, ale podczas meczu Ligi Narodów z Iranem polscy siatkarze sprawili, że ich trener dość mocno się zdenerwował. Serb eksperymentowanie ze składem skończył po dwóch przegranych setach, czym pokazał, że tym razem nie może poświęcić wyniku na rzecz nauki. A energię, o którą apelował, dali zespołowi weterani i debiutant Dawid Dulski.

Zwykle Nikola Grbić w przerwach tłumaczy wszystko cierpliwie swoim zawodnikom. Legendarnemu rozgrywającemu nieraz wręcz zarzucano, że jako trener jest zbyt spokojny. Emocje łagodził też podczas środowego meczu otwarcia rywalizacji w Lidze Narodów z Francuzami (3:1), ale w czwartek pokazał inną, mniej znaną twarz. Polscy siatkarze na szczęście go posłuchali i wygrali mecz z Irańczykami 3:2.

Zobacz wideo Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle trzeci raz z rzędu wygrała Ligę Mistrzów. Dmytro Paszycki: Pięć setów najlepszej siatkówki

Bieniek stał się liderem, bo zawodziły skrzydła. Tym razem Grbić nie uspokajał

Rok temu Grbić na pierwszy turniej LN do Ottawy wziął sporo młodych graczy, dla których spotkania te miały być wielką nauką. Podobnie jest teraz - wielu czołowych zawodników dopiero niedawno pojawiło się na zgrupowaniu po wakacjach, a w Nagoi świeżaków wspiera kilku doświadczonych siatkarzy, którzy wcześniej zakończyli sezon klubowy. I to właśnie głównie zasługa tych ostatnich, że pojedynek z Iranem nie skończył się porażką. Znów mieliśmy sporo falowania, które widoczne było też w pojedynku z Trójkolorowymi. Tym razem jednak szkoleniowiec w drugim secie uznał, że spokój nic nie da, bo zespół bardziej potrzebuje wstrząsu. 

- Jeśli dalej będziemy tak czekać, to przegramy 0:3 - rzucił wtedy do drużyny zdenerwowany podczas jednej z przerw.

Na początku na skrzydłach nie było nikogo, kto mógłby pociągnąć resztę do walki. Liderem próbował być więc środkowy Mateusz Bieniek. Był pewniakiem, gdy dostał piłki do skończenia, dobrze radził sobie na zagrywce. Po udanych akcjach próbował też pobudzić kolegów i czasami udzielał szybkich wskazówek mniej doświadczonym graczom. Był też moment strachu, gdy po jednej z akcji padł na parkiet i złapał się za kostkę. Ale po chwili już był na nogach i znów robił swoje. Zwłaszcza od czwartego seta, gdy Grzegorz Łomacz i Jan Firlej grali praktycznie na zmianę środkiem i podwójną krótką. 

Po drugiej partii szkoleniowiec udzielił krótkiego wywiadu. Tym razem był już spokojniejszy, ale też od razu wskazał, czego brakuje jego zespołowi. - Nie ma w nas potrzebnej energii. Czekamy, aż coś samo się zmieni - dodał.

Grbić skończył naukę przy 0:2. Semeniuk znów czekał z przebudzeniem do drugiej połowy meczu

Grbić stara się wprowadzać nowych graczy do kadry, ale w pamięci ma ranking FIVB i jego znaczenie w kontekście szansy na zabezpieczenie kwalifikacji olimpijskiej. Dlatego też w czwartek stopniowo zaczął ograniczać eksperymenty. W wyjściowym składzie znaleźli się zaliczający debiutancki sezon w kadrze Jakub Szymański i Karol Urbanowicz, który pierwszy występ w kadrze zanotował rok temu. W drugim secie pierwszego na przyjęciu zmienił już mistrz świata 2018 Artur Szalpuk, a od początku trzeciego na środku zameldował się na stałe Karol Kłos, mistrz globu 2014 i wicemistrz świata 2022. Od trzeciej partii obaj byli bardzo ważnymi ogniwami w polskiej ekipie.

Ale nie w każdym wypadku przewagę miało doświadczenie. W podstawowej szóstce na ataku pojawił się Karol Butryn, który jednak w pierwszym secie skończył zaledwie jedną piłkę. W meczu z Francją też długo się budził, co dało ostatecznie dobry efekt (25 punktów). Tym razem jednak Grbić na niego nie czekał i od drugiej partii grał głównie kolejny debiutant - Dawid Dulski. 20-latek po tym występie ma się czym pochwalić - zaczął od udanego bloku, potem dołożył świetne zagrywki i kilka dobrych ataków z trudnych piłek. 

Jedynym zawodnikiem, którego - mimo słabszej postawy - tym razem Grbić nie zdjął, był Kamil Semeniuk. Od początku wiadomo było, że Serb będzie odbudowywał mającego za sobą słabszy sezon klubowy przyjmującego, a to chwilę potrwa. W pojedynku z Francją pierwsze przebłyski siatkarza, który rok temu był gwiazdą kadry, zobaczyliśmy w końcówce trzeciej partii, gdy w pojedynkę zagrywką i blokiem zapewnił ważne punkty drużynie. W pojedynku z Iranem w drugiej partii ważne piłki gracz Perugii jeszcze marnował. Szwankowało też u niego przyjęcie. Zmiana jednak w tym wypadku byłaby ryzykowna - w kwadracie dla rezerwowych byli sami debiutanci. Na szczęście i tym razem Semeniuk się przebudził - znacznie lepiej zaczął sobie radzić w czwartym secie. Ostatecznie zdobył 16 punktów, czyli tyle, co Dulski. 

Na plus wybija się przede wszystkim blok Polaków - w środę punktowali w ten sposób 13 razy, a dzień później - 11. Głównymi minusami pozostaje spore falowanie i niedokładność. W Nagoi zagrają jeszcze dwa mecze, które pokażą, czy Grbić dalej będzie miał powody do zdenerwowania.

Więcej o: