Co za mecz polskich siatkarzy! Było już 0:2. Thriller w tie-breaku

Reprezentacja Polski wygrała z Iranem 3:2 (23:25, 23:25, 25:21, 25:15, 15:13) w drugim meczu w turnieju w Nagoyi w ramach Ligi Narodów. Polacy przegrywali 0:2, spotkanie wymykało im się spod kontroli nie raz. Ale ostatecznie pokazali jakość, charakter, silną psychikę. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Dawid Dulski.

Drugim rywalem Polaków w tegorocznej Lidze Narodów był Iran, który zaliczył falstart w meczu z Japonią (0:3). Persowie od dawna są uznawani za groźnego, niewygodnego i nieprzewidywalnego przeciwnika. Polacy nie mieli z nimi łatwych przepraw. Ta także okazała się dość trudna i bolesna, wbrew przewidywaniom bukmacherów.

Zobacz wideo Minister sportu i turystyki stawia na młodzież. Prezentuje program prozdrowotnych, wakacyjnych półkolonii

Set, który wymknął się spod kontroli

Prawie cała pierwsza partia toczyła się ze wskazaniem na Biało-Czerwonych. Nękaliśmy Irańczyków zagrywką, dobrze graliśmy w przyjęciu, potrafiliśmy regularnie obijać irański blok. W pewnym momencie mieliśmy cztery punkty przewagi w secie, ale Iran zdołał zniwelować stratę.

Problem zaczął się robić od stanu 20:20 w pierwszym secie. Zabrakło u nas dobrego wykończenia akcji, podczas gdy Amin Esmaeilnezhad i jego koledzy atakowali jak natchnieni. W efekcie to Iran wygrał pierwszego seta 25:23. Mimo wszystko Persowie prowadzili dość niespodziewanie.

Iran robił swoje, ciągle atakował skrzydłami w taki sposób, że nie dało się tego zatrzymać. U nas zaciął się każdy element. Nie funkcjonowała zagrywka, mieliśmy złe przyjęcie, brakowało skutecznego ataku. Jedynie Dawid Dulski był w stanie nawiązać walkę z Irańczykami i w pojedynkę utrzymywał nas przy życiu w drugim secie. Kroku próbował mu dotrzymać Artur Szalpuk, ale to było za mało. Drugą partię wygrał Iran, także w stosunku 25:23.

- Musimy coś zrobić. Wiemy dobrze, co Iran gra, jak gra, ale ciągle nam czegoś brakuje, może odpowiedniej energii - zastanawiał się Nikola Grbić w przerwie meczu w wywiadzie dla FIVB.

Wreszcie coś ruszyło

W trzecim secie coś drgnęło w polskiej grze. Dulski trzymał swój dobry rytm, ale na właściwe tory weszli pozostali siatkarze. Kamil Semeniuk potrafił regularnie przedzierać się przez blok, przez środek sprytnie atakował Mateusz Bieniek, który dostawał znakomite piłki od Grzegorza Łomacza. Szalpuk rozkręcał się z każdą akcją. Mimo zadyszki, którą spowodowała bardzo dobra zagrywka Mohammada Seyeda. Udało się wytrzymać trudy trzeciego seta i wygrać go 25:21.

Czwarty set to był popis całego polskiego zespołu, grał niemalże bezbłędnie. Dominował przy siatce, było dobre wykończenie Semeniuka, a Dulski, Bieniek i Szalpuk perfekcyjnie serwowali. Całkowicie zgasł za to Amin, który był liderem irańskiego ataku. Udało się doprowadzić do tie-breaka, wygrywając czwartą partię 25:15.

Thriller w decydującym secie

Polacy zaczęli wyśmienicie piątą partię, wychodząc na prowadzenie 7:3. Coraz lepiej funkcjonował pipe, który bez litości wykańczali Semeniuk i Szalpuk. Na takie granie pozwalało bardzo dobre przyjęcie libero, Kamila Szymury, po którym Łomasz miał szeroki wachlarz możliwości w rozegraniu.

Przy stanie 9:4 dla Polski przeciwnicy wrzucili wyższy bieg, doprowadzając do wyniku 11:11. Gdy udało się odskoczyć na 13:11 po błędach Irańczyków, ci znowu zaliczyli i się zbliżyli. Ale ostatnie punkty lepiej wytrzymali psychicznie Polacy. Najpierw dostali piłkę meczową po zepsutej, przekombinowanej zagrywce jednego z zawodników Iranu. Potem rywal przesadził z siłą ataku, posyłając piłkę w aut. Udało się triumfować w tie-breaku 15:13, a w całym meczu 3:2.

Po raz kolejny sprawdziła się słynna maksyma w siatkówce, że jak nie wygrywasz 3:0, mając ku temu wyborną okazję, przegrywasz 2:3. Iran może sobie pluć w brodę, że nie utrzymał dobrego tempa gry w trzecim secie. Polacy przeżyli podróż z piekła do nieba, ale właśnie w takich meczach poznaje się silny zespół.

Więcej o: