Reprezentanci Polski w siatkówce po dwóch towarzyskich meczach z Niemcami przed własną publicznością udali się do dalekiej Azji na kolejny sparing i znów zagrali aż pięć setów. W Nagoi przy pustych trybunach zmierzyli się z Japonią. Polacy ponownie wystawili rezerwowy skład. W pierwszej szóstce pojawili się Grzegorz Łomacz, Karol Butryn, Karol Kłos, Mateusz Poręba, Kamil Semeniuk, Artur Szalpuk i Kamil Szymura jako libero. Japonia zdecydowała się na najmocniejsze zestawienie.
Mecz lepiej rozpoczęli gracze Nikoli Grbicia. Dobrze funkcjonowała współpraca blok-obrona i Japończycy mieli duże problemy ze skutecznym atakiem. Polacy odskoczyli na 7:3. Szybko jednak tę przewagę roztrwonili. Problemy sprawiła im groźna zagrywka Rana Takahashiego i gospodarze wyrównali na 11:11. Później wynik oscylował na granicy remisu, a obie ekipy popełniały mnóstwo błędów w zagrywce. W końcówce mieliśmy remis 23:23, ale w dwóch decydujących akcjach górą byli Polacy. Najpierw Japończycy pomylili się w zagrywce, a potem nasi siatkarze wybronili atak Ishidy. Seta skutecznym atakiem zakończył środkowy Karol Kłos.
Druga partia była wyrównana od początku do końca. Prym w ekipie japońskiej wiedli Takahashi i Ishikawa. Co rusz popisywali się skutecznymi atakami. Polacy nie byli tak skuteczni, ale potrafili odpowiedzieć blokiem. Dotrzymywali kroku Japończykom do stanu 22:22. Wtedy to potężny atak dołożył Miyaura, a my przy wyniku 22:24 musieliśmy bronić piłek meczowych. Pierwszą udało się obronić, ale za drugim razem szczęście nam nie dopisało. Ponownie błysnął Miyaura i było 1:1.
Po przerwie obraz gry początkowo się nie zmieniał. Oba zespoły toczyły wyrównaną walkę. Niestety w połowie trzeciej partii Polska złapała zadyszkę. Siatkarze Philippe'a Blaina wyszli na cztery punkty przewagi 16:12. Nie pomogły przerwy na żądanie trenera Nikoli Grbicia ani przeprowadzone zmiany. Na parkiecie meldowali się Dulski i Sawicki. Japonia utrzymywała jednak bezpieczne prowadzenie, a w końcówce zaczęła je powiększać. Od wyniku 18:22 punktowali już tylko nasi rywale i wygrali różnicą siedmiu punktów.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Na szczęście nasi siatkarze otrząsnęli się w czwartej odsłonie. Od początku nadawali rytm. Nieźle spisywali się Karol Kłos i Artur Szalpuk, a nasza przewaga sukcesywnie rosła. Wygrywaliśmy już 15:11, ale wtedy Japonia się otrząsnęła. Świetnie na pozycji libero pracował Yamamoto, a w ataku kąsał nas Miyaura. Japończycy raz odrabiali, raz powiększali stratę. Groźnie zrobiło się w końcówce. Polacy przegrali długą akcję, w której znów cuda w obronie wyprawiał Yamamoto i zrobiło się 21:20. Na szczęście Kamil Semeniuk i Karol Kłos dali popis gry w ataku i Polska doprowadziła do tie-breaka. Czwartego seta wygraliśmy do 22.
W tie-breaku Polacy nie poszli już za ciosem. Japonia szybko wyszła na prowadzenie 1:3. Wynik podratowały dwa dobre ataki Szalpuka, ale innym naszym reprezentantom przytrafiały się niepokojące błędy. Mylili się Kamil Semeniuk i Karol Butryn. Na półmetku przegrywaliśmy 4:8. Gdy wydawało się, że już wszystko stracone, dwa skuteczne ataki przeprowadził Semeniuk, a punkt blokiem dołożył Poręba i było 7:8. Niestety mimo kilku spektakularnych zagrań, jak fantastyczny blok Poręby czy mocny atak Butryna, lepsi okazali się Japończycy. Wygrali do 12 i cały mecz 3:2.