Wrócił do kadry i z marszu został liderem. Mistrz świata dał jasny sygnał

Agnieszka Niedziałek
Artur Szalpuk żartobliwie mówił, że będzie teraz w reprezentacji Polski świeżakiem, ale w meczach towarzyskich z Niemcami z marszu został liderem. Ekspresyjną radością i dobrą grą pokazywał, że tęsknił w ostatnich latach za kadrą. Dał też sygnał, że może się włączyć w wewnętrzną rywalizację na przyjęciu. By jednak nawiązać walkę z najmocniejszymi konkurentami, z których większość jest jeszcze na wakacjach, musi poprawić właśnie ten element.

- Ja jestem teraz świeżak i będę siedział cicho jak mysz pod miotłą - mówił z uśmiechem Sport.pl Artur Szalpuk po otrzymaniu od trenera Nikoli Grbicia powołania do reprezentacji Polski. Poprzednio o stawkę grał w niej cztery lata temu. Przy pierwszej okazji, a były nią właśnie mecze towarzyskie z Niemcami, już jednak skończył z żartami. Pod nieobecność wielu czołowych kadrowiczów od początku był jednym z kandydatów na lidera i o ile w czwartkowym (2:3) i piątkowym spotkaniu (3:2) rzeczywiście nim był, to w jednym aspekcie koledzy nie powinni brać z niego przykładu.

Zobacz wideo Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrywa Ligę Mistrzów! Śliwka: Drużyna zrobiła to w sposób niewyobrażalny

Powrót z przytupem. Worek pieniędzy za czwartkowe przyjęcie

Wymachiwanie zaciśniętą pięścią, efektowne ataki ze skrzydeł i drugiej linii, czujność w obronie i bloku - tego w ostatnim sezonie klubowym w wykonaniu Szalpuka kibice naoglądali się sporo. Na takie same popisy siatkarza Projektu Warszawa w drużynie narodowej musieli czekać od 2019 roku (rok później był wśród powołanych, ale przez pandemię COVID-19 nie grano o stawkę, a w 2021 roku wypadł z listy przed meczami Ligi Narodów). Po jego powrocie do kadry dostali je już przy pierwszej okazji, ale by mogli oglądać je też w drugiej części sezonu - w najważniejszych tegorocznych turniejach – musi on popracować przede wszystkim nad jednym elementem.

Grbić dał 28-latkowi sporo czasu na grę w obu tych sparingach i w obu przypadkach ten był jedną z wiodących postaci. Pod kątem samej gry w czwartek był nią obok niego też Bartłomiej Bołądź, ale młodszy o rok przyjmujący dodatkowo więcej dawał od siebie pod względem mentalnym. Mobilizował kolegów, pobudzał do walki. Trudno się temu bardzo dziwić - to m.in. mistrz świata z 2018 roku i brązowy medalista mistrzostw Europy 2019. Atakujący ma zaś znacznie mniej reprezentacyjnego doświadczenia.

Bilans Szalpuka po tym spotkaniu - 18 punktów, w tym 17 atakiem i jeden as. Do tego przyjęcie na poziomie 43 procent. Nie jest to świetny wynik, ale od dawna wiadomo, że mocną stroną tego zawodnika jest przede wszystkim ofensywa. A w piątek za takie statystyki mógłby wyłożyć worek pieniędzy. Wówczas cała drużyna zaprezentowała się w tym elemencie kiepsko, a siatkarz Projektu okazał się najsłabszym ogniwem.

Mistrz świata błyszczał na każdym froncie z jednym "ale"

Będziemy pamiętać o jego świetnej dyspozycji w polu serwisowym, której efektem były m.in. trzy asy z rzędu w drugim secie (pomogły odrobić stratę i wyjść na prowadzenie) i punktowej zagrywce w końcówce czwartego (Biało-Czerwoni doprowadzili do tie-breaka). Będziemy pamiętać o jego trzech punktowych blokach, z ostatni dał Polakom w szalonym piątym secie piłkę meczową. O wielu ważnych atakach - nieraz z trudnej pozycji – oraz asekuracji siebie i kolegów. I o byciu dobrym duchem drużyny, autentycznej radości z gry oraz podbudowywaniu młodszych zawodników, z których wielu dopiero stawia pierwsze kroki w seniorskiej kadrze.

To on w drugiej partii poderwał do walki zespół. Najpierw przyjął dobrze potężny i trudny serwis, z którym pewnie wielu by sobie w ogóle nie poradziło, a w kolejnej akcji zaplusował w obronie i od razu skończył atak. W pewnym momencie przygasł razem z resztą drużyny, ale w tie-breaku wspólnie z Kamilem Semeniukiem znów wiódł prym.

Tym razem zdobycz punktowa jeszcze efektowniejsza niż dzień wcześniej – 23 "oczka", w tym pięć asów i trzy bloki. Przy wszystkich pochwałach kłuje w oczy jedna liczba, która znajduje się przy jego nazwisku. To zaledwie 14 procent pozytywnego przyjęcia, które zanotował tego dnia. By walczyć o występ w mistrzostwach Europy i/lub kwalifikacjach olimpijskich, pasowałoby w trybie pilnym tę statystykę podreperować.

Szalpuk nie składa broni, ale kłująca w oczy "14" musi zniknąć

Szansę na jej poprawę gracz Projektu dostanie już za niespełna dwa tygodnie - w meczach towarzyskich z Japonią (1 i 2 czerwca) i w pierwszym turnieju LN w Nagoi (pierwszy mecz 7 czerwca). Tam znów będzie jednym z bardziej doświadczonych zawodników w składzie. To jednak dopiero początek kadrowych zmagań w tym roku, a najlepsi wystąpią w ich finalnej części.

Szalpuk we wspomnianej na początku rozmowie na pytanie o cel na ten sezon reprezentacyjny odpowiedział zachowawczo, że chce pokazać się z jak najlepszej strony, trenować i zobaczyć, gdzie go to zaprowadzi. Dodał też, że jego zdaniem skład Biało-Czerwonych na przyszłoroczne igrzyska w Paryżu jest już tak naprawdę niemal w całości wybrany i nie ma tu wielkiej rywalizacji. Po czwartkowym meczu w Katowicach jednak wypowiadał się już trochę odważniej i optymistyczniej pod kątem kluczowych imprez tego roku. Padły deklaracje o nieskładaniu broni i walce do samego końca.

Wydaje się, że z grą, jaką pokazał w ostatnich miesiącach w PlusLidze i w meczach z Niemacami, mógłby się na poważnie włączyć do wewnętrznej rywalizacji wśród przyjmujących. Problem polega na tym, że na tej pozycji - jak na żadnej innej obecnie - Grbić ma kłopot bogactwa. A przy tak mocnej stawce "14" w rubryce pozytywnego przyjęcia nie może się pojawiać. Bo ani wypoczywający jeszcze na wakacjach Aleksander Śliwka, Tomasz Fornal, Bartosz Kwolek i Bartosz Bednorz, ani Kamil Semeniuk i Wilfredo Leon, którzy dołączyli niedawno do kadry, zadania mu nie ułatwią.

Więcej o: