Kopał kosz i wywracał kanapę. Dziś to wzór. Co za przemiana

Kiedyś - nie panując nad złością - kopał kosz z piłkami czy przewrócił ławkę rezerwowych. Dziś Aleksander Śliwka jest wzorem kapitana. Siatkarzy Zaksy Kędzierzyn-Koźle pociesza i mobilizuje, a kiedy trzeba, to strofuje. Na powrót do dawnej porywczości pozwala sobie jedynie na treningach, a Nikola Grbić już dwa i pół roku temu powiedział, że widzi w nim przyszłego kapitana reprezentacji.

Na jednej ze szkół w Kędzierzynie-Koźlu od roku widać efektowny mural upamiętniający dwa triumfy Zaksy w Lidze Mistrzów. Centralną postacią jest Kamil Semeniuk. W ostatnią sobotę klub trzeci raz z rzędu wywalczył Puchar Europy i gdyby miało powstać kolejne malowidło, to twórcy powinni wyróżnić tym razem Aleksandra Śliwkę. Kapitan Zaksy w zakończonym sezonie pokazywał, jak ogromny ma wkład w sukcesy zespołu. Choc nie zawsze dostrzeżemy je w pomeczowych statystykach.

Zobacz wideo Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrywa Ligę Mistrzów! Śliwka: Drużyna zrobiła to w sposób niewyobrażalny

Finał LM popisem Śliwki. Kolegów buduje i stawia do pionu. Wymowny uśmiech po prowokacji

Choć w przypadku niedawnego finału LM można zacząć od statystyk. Śliwka w wygranym 3:2 pojedynku z Jastrzębskim Węglem zdobył 19 punktów, posłał trzy asy, zaliczył dwa bloki oraz miał 60 proc. pozytywnego przyjęcia. Więcej "oczek" - 23 - miał jedynie nastawiony bardziej ofensywnie Bartosz Bednorz. Ten ostatni przebudził się w drugim secie, a na początku spotkania to właśnie kapitan obrońców tytułu odpowiadał za kończenie trudnych piłek i zdobywanie seriami punktów w końcówce zaciętej partii. Tak samo było też w kluczowym tie-breaku.

Po spotkaniu, padając w ramiona Bednorza, Śliwka płakał ze wzruszenia, ale wcześniej ani na chwilę nie pozwolił sobie na utratę koncentracji. Zwykle to on bierze na siebie pilnowanie odpowiedniego stanu emocjonalnego zespołu. Po finale rozmawiał dłużej i przytulał Łukasza Kaczmarka, któremu pierwsza część spotkania kompletnie nie wyszła. Wielokrotnie wcześniej w tym sezonie dbał o to, by zarówno atakujący, jak i Bednorz nie rozpamiętywali nieudanych akcji. Odciągał ich wtedy od siatki, mówił coś na rozluźnienie, uśmiechał się.

Kiedy jednak trzeba, to Śliwka potrafi też ustawić do pionu. W meczu półfinałowym PlusLigi z Asseco Resovią stojący w kwadracie dla rezerwowych Norbert Huber niepotrzebnie udzielał się mocniej, gdy nerwowo zareagował szkoleniowiec ekipy z Rzeszowa, co mogło doprowadzić do eskalacji emocji i wytrącenia z rytmu prowadzącej drużyny kędzierzynian. Już po krótkiej chwili przy środkowym był kapitan, który przekazał mu kilka żołnierskich zdań i Huber pokornie się wycofał. 

Zdarza się jednak, że zespół trzeba wyprowadzić z marazmu i to zadanie również bierze na siebie zawodnik z numerem "11". W lutowym meczu ligowym z Projektem Warszawa ZAKSA cierpiała katusze. W trzeciej partii, gdy przegrywała 0:2 w setach, zablokowany przed sekundą Śliwka niespodziewanie przeszedł pod siatką i wdał się w utarczkę słowną z jednym z rywali. To nie był jednak przejaw nagłej porywczości, tylko świadome działanie. Tłumaczył potem, że chciał pobudzić kolegów. Dla potwierdzenia wystarczy obejrzeć wideo z tej sytuacji. Ożywieni kędzierzynianie wdali się w dyskusję z przeciwnikami, a wracający na swoją pozycję Śliwka, gdy już nikt z pozostałych graczy go nie widział, uśmiechnął się lekko.

- To jeden z dwóch znanych mi graczy, który tak dużo widzi, patrzy szeroko. Niektórzy zawodnicy myślą tylko o sobie, stosują wąską perspektywę. Może to być pewien rodzaj mechanizmu obronnego. Bo w takim wypadku nie mają rozpraszaczy, nie zwracają uwagi na to, co się dzieje dookoła. Olek zaś jest bardzo spostrzegawczy. Dobrze to czyta, także pod względem emocjonalnym - opowiadał mi niedawno trener reprezentacji Polski Nikola Grbić.

"Money player", który przejął kontrolę nad złością. "Zdarzały się zachowania, które nie przystoją"

Sobotni finał LM nie był pierwszym świetnym występem Śliwki w turyńskiej Pala Alpitour, choć poprzedni miał miejsce, gdy siatkarz był w zupełnie innym momencie kariery. Pięć lat temu podczas mistrzostw świata był rezerwowym i w trakcie ćwierćfinałowego dreszczowca z USA okazał się jokerem w talii ówczesnego trenera Biało-Czerwonych Vitala Heynena. Wykazał się wtedy stalowymi nerwami i pomógł drużynie w trudnym spotkaniu, które zakończyło się wygraną 3:2.

Tamten turniej w pigule pokazywał drogę, jaką przeszedł kapitan Zaksy. Na wcześniejszym etapie fazy pucharowej, gdy Polacy grali jeszcze w Warnie, Heynen również wpuścił go na boisko, ale wtedy przyjmujący zawiódł i dość szybko został zmieniony. Po zejściu kopnął ze złością kosz z piłkami.

Kilka miesięcy wcześniej, gdy był jeszcze zawodnikiem Asseco Resovii Rzeszów, też dał się ponieść emocjom. Po przegranej w ćwierćfinale mistrzostw Polski sfrustrowany pchnął kanapę zastępującą ławkę rezerwowych, uderzył w nią jeszcze mocno pięścią i krzyknął z całych sił. Wydał potem oświadczenie z przeprosinami dla kibiców, a w wywiadzie składającym się na książkę "Ludzie ze złota" tłumaczył, że kiedyś bardzo impulsywnie reagował na porażki.

- Kopałem piłki, rozrzucałem je po sali. Zdarzały się zachowania, które nie przystoją sportowcowi. Nie potrafiłem tego opanować i musiałem dużo pracować nad sobą. Kiedy trafiałem do kolejnych ligowych zespołów, starałem się obserwować, jak na niepowodzenia reagują starsi, bardziej doświadczeni koledzy - opowiadał gracz, który w środę obchodzi 28. urodziny.

Teraz to on jest dla innych wzorem. Choć - jak słyszę od jednego z zawodników Zaksy - są sytuacje, kiedy można jeszcze zobaczyć dawnego Śliwkę.

- Na treningach potrafi się czasem zdenerwować, jak wtedy, kiedy był młodszy. Jest szalenie ambitny i bardzo wymagający wobec siebie. Mam wrażenie, że czasem wymaga od siebie za dużo. Nie akceptuje błędów, które mu się przytrafiają. Bywa wtedy żywiołowy i porywczy. Ale wie, kiedy może sobie na to pozwolić, a kiedy musi nad sobą panować. Podczas meczów zachowuje się bardzo dojrzale. Potrafi kontrolować emocje - swoje i drużyny. Zachowuje chłodny umysł i potrafi przywrócić nas do równowagi - opisuje klubowy kolega Śliwki.

Jastrzębski Węgiel siatkarskim mistrzem Polski. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle rozbita w trzecim meczu finałowym Grał w wielkich klubach, ale dopiero z Zaksą osiągnął taki sukces. Wreszcie odpowiedział na jedno pytanie

Na co jeszcze zwraca uwagę u kapitana swojego zespołu? Że ten daje z siebie wszystko, zachowuje wysoki poziom koncentracji przez cały mecz i zawsze jest bardzo dobrze przygotowany do spotkania.

- Olek pamięta wszystkie informacje taktyczne i potrafi je przypominać stale reszcie. Daje się wyczuć spokój z jego strony. Nie jest łatwo być "money playerem", a on pokazuje, że nim jest - chwali gracz wicemistrzów Polski.

Po finale LM w Turynie Śliwka padł też w ramiona Grbicia, który przyleciał na ten mecz ze zgrupowania w Spale. Panowie mają za sobą dwa lata wspólnej pracy w Zaksie, a teraz kontynuują ją w kadrze. Minionego lata w mediach i wśród kibiców trwała dyskusja, czy siatkarz powinien być w pierwszym składzie reprezentacji. Nie brakowało głosów, że w jego miejsce powinien zająć Tomasz Fornal. Szkoleniowiec jednak konsekwentnie stawiał na pierwszego z nich, a ten o swojej wartości przypomniał m.in. w ćwierćfinale MŚ z USA. Po wygranej 3:2 wkład Śliwki symbolicznie zaznaczył Bartosz Kurek. Kapitan Biało-Czerwonych uściskał kolegę i - zwracając się do publiczności - pokazał palcem na jego nazwisko na koszulce. 

Grbić zobaczył w Śliwce przyszłego kapitana reprezentacji Polski. Podpatrywanie Kubiaka i Kurka

Gdy w niedawnej rozmowie z Grbiciem wspomniałam o dużej dojrzałości w zachowaniu Śliwki jako kapitana Zaksy, ten przytaknął i przywołał pewną historię. W połowie drugiego sezonu pracy w tym klubie (2020/21) sam powiedział przyjmującemu, że widzi w nim kapitana zespołu. Wówczas funkcję tę pełnił francuski rozgrywający Benjamin Toniutti, który miał za kilka miesięcy odejść, a Serb właśnie przedłużył umowę z klubem na dwa lata (ostatecznie jej nie zrealizował, przyjmując ofertę Sir Safety Perugii).

- Powiedziałem wtedy Olkowi: "jesteś prawdziwym kapitanem tej drużyny. Pomagasz jej energią i odpowiednim do tej roli charakterem. Myślę, że pewnego dnia zostaniesz kapitanem reprezentacji Polski". Oczywiście, nie znałem wszystkich kadrowiczów, ale wiedziałem, że ma odpowiednią energię, podejście i szacunek wszystkich, co nie ma wcale dużego związku z jakością gry zawodnika - podkreśla trener.

I przekonuje, że kapitan nie zawsze jest najlepszy w zespole. - Kapitan to gość, który jest w stanie zyskać szacunek wszystkich i dodać mu mocy. Śliwka to potrafi. Jest zawsze pozytywny, zawsze stara się być pomocny. Jak Bartek Kurek. Dostrzegłem to w Olku wtedy i jestem zadowolony, że w ostatnim sezonie jeszcze się poprawił. To lider zespołu. Może nie być zawsze najmocniejszy siatkarsko w drużynie, ale zawsze obecny - argumentuje Grbić.

Gdy w Turynie spytałam Śliwkę, jaki według niego powinien być kapitan idealny, to najpierw rzucił tylko krótko, że taki jak Kurek i jego poprzednik Michał Kubiak. Gdy dopytywałam, czy to właśnie na nich się wzoruje, to przyznał, że obserwował ich, odkąd dołączył do kadry.

- Patrzyłem, jak się zachowują w pewnych sytuacjach na boisku, ale także poza nim. Zwracałem uwagę na kontakt z zawodnikami, ze sztabem szkoleniowym i z pewnością parę rzeczy mogłem podpatrzeć. Ale nie tylko pod kątem bycia kapitanem, ale też bycia lepszym człowiekiem i sportowcem. I tak samo obserwowałem wielu, wielu starszych chłopaków, z którymi miałem przyjemność grać w reprezentacji i klubach - zaznacza MVP finału LM 2021.

Jakub Popiwczak, Jurij Gładyr Jastrzębianie po finale LM zbici, zmasakrowani i zdruzgotani. "Zostajemy z niczym"

A gdy pytam, czy trzeba być dobrym człowiekiem, by być dobrym kapitanem, to najpierw stwierdza, że nie jest to pytanie do niego. Po chwili jednak dodaje: - Myślę, że każdy przypadek jest indywidualny, każda drużyna jest inna. Są różne charaktery, różne osobowości i najważniejsze to, aby to tak połączyć, by wszystko razem funkcjonowało.

Śliwka świetnie opanował dbanie o to połączenie w zespole. Zawsze pamięta też o kibicach, którym stale dziękuje za wsparcie. Po finale w Turynie stał dłużej przy trybunie zajmowanej przez fanów, którzy przyjechali z Kędzierzyna-Koźla. Przekazał im też na chwilę puchar, pokazując, że mają wkład w wywalczenie go.

W trakcie ostatniego sezonu ligowego można było dostrzec, że jeszcze bardziej dojrzał, nabrał nieco luzu, częściej się uśmiecha. Ten luz widać choćby na filmie z powrotu z finału LM. Podczas oczekiwania na lotnisku we Włoszech grupka zawodników i pracowników klubu stała w kręgu i śpiewała, a w tym gronie był też Śliwka. Nieco mniej swobody ma chyba jedynie wciąż podczas rozmów z dziennikarzami. Przeważnie jest ostrożny i ogranicza się do dość oczywistych stwierdzeń. Przy czym kiedyś wspominał, że lubi czytać wywiady z Kurkiem i Fabianem Drzyzgą, którzy nie boją się wyrażać własnego zdania. Przychodzi jednak teraz do mediów znacznie bardziej odprężony niż choćby rok temu. Może za jakiś czas otworzy się bardziej też na nie, bo wydaje się, że mógłby mieć wiele ciekawego do powiedzenia.

Więcej o: