Najbardziej wyjątkowa hala polskiej siatkówki. Spodek przebity. "Idealna"

Agnieszka Niedziałek
To katowicki Spodek nazywany jest mekką polskiej siatkówki, ale nie ma drugiej równie wyjątkowej dla niej hali co turyńska Pala Alpitour. Właśnie tam w sobotni wieczór dojdzie do historycznego finału Ligi Mistrzów, po którym z triumfu cieszyć będą się gracze Zaksy Kędzierzyn-Koźle lub Jastrzębskiego Węgla. A pięć lat temu w obiekcie, który Aleksander Śliwka określa jako idealny do gry o dużą stawkę, obronę tytułu mistrzów świata fetowali Biało-Czerwoni.

Cztery mecze mistrzostw świata 2018 i sobotni finał Ligi Mistrzów - tyle wystarczyło, by Pala Alpitour na stałe zapisała się w pamięci polskich kibiców siatkarskich. W obu tych wydarzeniach weźmie udział trzech zawodników Zaksy Kędzierzyn-Koźle. Aleksander Śliwka ma szansę ponownie wyjechać z Turynu w roli zwycięzcy, a jego dwaj klubowi koledzy z USA - David Smith i Erik Shoji - chcieliby poprawić dzięki wieczornemu triumfowi nieco wspomnienia związane z tą areną. Areną, która przez niespełna 20 lat gościła już sporo gwiazd i to nie tylko ze świata sportu.

Zobacz wideo Fornal o finale LM: Fajnie będzie pokazać, że polska siatkówka stoi na wysokim poziomie

Hala duża, przestronna, idealna. Czy Włochów ściągnie do Pala Alpitour ciekawość?

Śliwka pięć lat temu w drużynie narodowej pełnił kompletnie odmienną rolę niż obecnie w Zaksie. Wtedy był rezerwowym, który rzadko pojawiał się na parkiecie, choć właśnie podczas odbywającego się w Turynie dreszczowca w półfinale (Polacy wygrali 3:2) zanotował bardzo ważne wejście i znacząco pomógł drużynie. Dzień później wraz z nią stanął na najwyższym stopniu podium.

- Oczywiście, mam piękne wspomnienia stąd, które teraz odżywają. Nie powiedziałbym, że wtedy poskakałem dużo, bo byłem młodym zawodnikiem, który wspierał drużynę z ławki rezerwowych, ale jestem bardzo dumny, że miałem swój niewielki wkład w zdobycie drugiego mistrzostwa świata z rzędu - podkreśla w rozmowie z dziennikarzami przyjmujący.

Teraz w Zaksie jest kapitanem i filarem zespołu. Trudno wyobrazić sobie skład kędzierzynian bez niego. Również jego pozycja w kadrze jest już znacznie mocniejsza. A jak siatkarz, który za cztery dni będzie świętował 28. urodziny, opisuje obiekt, w którym jego klub powalczy o trzeci z rzędu triumf w LM?

- Pala Alpitour jest bardzo duża, przestronna. Jeśli chodzi o takie wydarzenia, które cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem i może na nie przybyć ogromna liczba kibiców, to ta hala jest idealna do grania. Bo będziemy mieli kapitalną atmosferę - pojawią się kibice obu polskich zespołów, ale i neutralni. Mam nadzieję, że obiekt wypełni się praktycznie do ostatniego miejsca i wspólnie stworzymy wspaniałe widowisko - dodaje Śliwka.

Czy jego życzenie dotyczące frekwencji spełni się - przekonamy się dopiero wieczorem. W piątkowym wydaniu włoskiej prasy informowano, że wyprzedano 9,5 tysiąca biletów z udostępnionych 11 tysięcy. Wiadomo już, że sporo wejściówek nabyli fani z Polski i Turcji (w finale Ligi Mistrzyń zmierzą się dwa kluby ze Stambułu - Vakifbank i Eczacibasi).

- Nie jest źle, ale byłem zaskoczony, że nie kupiono już jeszcze więcej biletów. Niektóre były po 33 euro - to bardzo tanio jak na możliwość obejrzenia dwóch meczów na tak wysokim poziomie. Zakładałem, że nawet jak ktoś z mieszkańców Turynu nie jest fanem siatkówki, to wybierze się z czystej ciekawości - opowiada mi pracownik jednego z miejscowych hoteli.

Pięć lat temu, podczas decydujących meczów MŚ siatkarzy, trybuny były pełne, a przygotowano je dla 12 tysięcy osób. Wówczas jednak w sześciozespołowej stawce, która przeniosła się do Turynu, byli Włosi. Teraz, w finałach Ligi Mistrzyń i Ligi Mistrzów po raz pierwszy od dawna zabrakło klubów z Italii.

Gdy wybrałam się w okolicę Pala Alpitour w czwartkowe popołudnie i zagadnęłam kilka przechodzących osób, to nie trafiłam na nikogo, kto sam wybierałby się na sobotnie wydarzenie lub znałby kogoś planującego to. Nikt też nie przejawiał zbytnio zainteresowania samą siatkówką. Promocja też pozostawia sporo do życzenia. Jedyną w tej okolicy jej formę stanowiło po kilka flag reklamowych umieszczonych w trzech miejscach. Nieco lepiej wyglądało to w centrum miasta.

Muzyka obok hali i w środku. Kto z uśmiechem zejdzie z charakterystycznych schodów?

Okolica Pala Alpitour jest zaś mocno sportowa. Przed halą znajduje się plac, na którym regularnie pojawiają się i znikają biegacze oraz rowerzyści. Nieopodal są też boisko do koszykówki, basen i park. Ale przede wszystkim tuż obok znajduje się Stadio Olimpico di Torino, na którym swoje mecze rozgrywają piłkarze Torino. Od roku zaś na wąskim skrawku przestrzeni między nimi ulokowany jest klub nocny White Moon, który ze względu na brak zadaszenia otwarty jest tylko późną wiosną i latem. Cieszy się raczej całkiem sporą popularnością, ale internauci narzekają na długi czas oczekiwania w kolejce do wejścia. Pierwotnie otwarcie w tym sezonie miało nastąpić w czwartek, ale przełożono je na przyszły tydzień.

Muzyka pojawia się nie tylko obok Pala Alpitour, ale i w środku. W otwartej w grudniu 2005 roku hali nieraz koncertują gwiazdy światowego formatu - grali tam już m.in. Bob Dylan, Madonna, Rihanna, U2, Harry Styles, Florence and the Machine i Shakira, a już w niedzielę zaprezentuje się Sam Smith. Obiekt ten był także gospodarzem ubiegłorocznej Eurowizji, a w najbliższych miesiącach zawitają tam również show cyrkowe i festiwal tatuażu.

W tej turyńskiej arenie od lat od czasu do czasu pojawia się sport w topowym wydaniu. Rywalizowali w niej np. hokeiści podczas igrzysk w Turynie, a koszykarze walczyli o kwalifikację olimpijską. Od dwóch lat zaś hala jest gospodarzem prestiżowego turnieju ATP Finals. Za pierwszym razem w gronie czołowych tenisistów sezonu był Hubert Hurkacz. Trybuny, które były wtedy pełne (mogło na nich zasiąść 12 tys. widzów), ale Włosi też nie mieli wówczas szczęścia - tak jak teraz z obsadą siatkarskich finałów LM. Matteo Berrettini skreczował w pierwszym meczu grupowym i na pocieszenie został fakt, że zastąpił go rodak Jannik Sinner. W ubiegłorocznej edycji w stawce w ogóle zaś nie było graczy z Italii.

ATP Finals i siatkarskie finały LM - poza samą halę - łączy jeszcze jedno. Zarówno podczas tenisowego mastersa w 2021 roku, jak i teraz kibiców oraz sportowców nie rozpieszcza pogoda. O ile w przypadku tradycyjnie rozgrywanego w listopadzie ATP Finals chłód i stale padający deszcz zbytnio nie zaskakują, to teraz - pod koniec maja - zdecydowanie tak. Od mieszkańców Turynu słyszę, że 12 miesięcy temu temperatura dochodziła tu już do 30 stopni Celsjusza.

Z drobnych elementów związanych z pracą przy siatkarskich MŚ 2018 w tym włoskim mieście zapamiętałam m.in. mijanie autobusem idącego do Pala Alpitour Vitala Heynena. Ówczesny trener reprezentacji Polski znany był z zamiłowania do długich spacerów i gdy tylko pozwalał mu na to czas, to rezygnował z przejazdu autokarem z drużyną. Mimo że trasa do krótkich nie należała. Pamiętam też charakterystyczne schody wewnątrz obiektu, po których reprezentanci Polski schodzili skupieni na prezentację przedmeczową, a potem świętowali już na nich sukces tuż przed dekoracją po finale. W sobotni wieczór w ich ślady pójdą zawodnicy Zaksy lub Jastrzębskiego Węgla.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.