Transfer medyczny tuż przed kluczowymi meczami o złoto. Rywale reagują

Jakub Balcerski
ŁKS Commercecon dokonał transferu medycznego na kluczowe mecze w walce o mistrzostwo Polski. Siatkarki z Łodzi w obliczu poważnej kontuzji Zuzanny Góreckiej wzmocniła Martyna Grajber-Nowakowska, która pojawiła się na boisku już w trzecim spotkaniu finału Tauron Ligi.

Łódzki klub poinformował o transferze w dniu meczu w Łodzi - trzeciego spotkania finału przy stanie 1:1. Zuzanna Górecka doznała zerwania więzadła krzyżowego i urazu łąkotki w niedzielę, podczas drugiego meczu całej serii. Klub musiał działać szybko, żeby znaleźć zawodniczkę, która uzupełni ich skład. Ostatecznie to Martyna Grajber-Nowakowska, która sezon rozegrała we włoskim Wash4green Pinerolo, zgodziła się wspomóc swoją byłą drużynę - w ŁKS-ie grała przez cały zeszły sezon ligowy.

Zobacz wideo

"To było ogromne zamieszanie". Wspomogła ŁKS w finale, choć miała tylko jeden trening

Tuż przed trzecim setem środowego meczu w Łodzi trener Alessandro Chiappini powiedział zawodniczce, żeby rozgrzewała się przed planowanym wejściem w trakcie partii. Ostatecznie dostała szansę gry przy kilku piłkach w końcówce seta i jak się okazało całego meczu - ŁKS Commercecon pokonał Developres Rzeszów 3:1 (25:22, 28:26, 22:25, 25:13) i w finale Tauron Ligi prowadzi 2:1.

- Dwa ostatnie dni to było ogromne zamieszanie - mówi Sport.pl Grajber-Nowakowska. - W niedzielę dojechałam do domu moich rodziców, do Piły. Tydzień wcześniej w sobotę grałam ostatni mecz we Włoszech. Potem była chwila na odpoczynek i załatwienie wszystkich spraw przed powrotem do Polski, zapakowaliśmy się z mężem, przez dwa dni jechaliśmy tu samochodem. Dotarliśmy rano, wieczorem dziewczyny grały mecz, widzieliśmy, że Zuza doznała kontuzji i już koło północy zadzwonił telefon, był pierwszy kontakt - opisuje zawodniczka.

- Na drugi dzień trzeba było szybko organizować siłownię, potem dojazd do Łodzi i troszkę siatkówki, bo rzeczywiście nieco przerwy miałam - zdradza siatkarka. Z drużyną ŁKS-u odbyła tylko jeden trening przed środowym meczem. - Ale jak widzę jak było po wczorajszym treningu, rozruchu i tym wejściu na boisko, to może ta przerwa trochę mi pomogła się zregenerować, bo końcówka sezonu była bardzo obciążająca. Teraz grałam na świeżości - relacjonuje Martyna Grajber-Nowakowska.

Developres reaguje na transfer medyczny ŁKS-u. Klasa. "Po to on jest"

Transfer był możliwy dzięki zapisowi w regulaminie Polskiej Ligi Siatkówki o transferze medycznym w trakcie fazy play-off. Ten można przeprowadzić, gdy kontuzji dozna podstawowa zawodniczka zespołu, a za takie w tym przypadku uważa się siatkarki, które "w 80 procent meczów rozpoczęły grę w pierwszej szóstce drużyny oraz uczestniczyły w grze na boisku w co najmniej 60 procent setów drużyny, biorąc pod uwagę wszystkie rozegrane przez drużynę sety do momentu złożenia wniosku o przeprowadzenie transferu medycznego".

Jak na taki ruch ŁKS-u reaguje ich rywal w finale, Developres Rzeszów? - Jestem zwolennikiem respektowania przepisów, bo po to, żeby powstały głosowali wszyscy prezesi klubów lig mężczyzn i kobiet. Dlatego skoro jest taki przepis i można z niego skorzystać, to trzeba to zrobić - mówi Sport.pl wiceprezes klubu, Marek Pieniążek. - Bardzo współczuję drużynie ŁKS-u i jeszcze bardziej Zuzannie Góreckiej, że nabawiła się tak fatalnej dla niej i dla Polski kontuzji. Gdyby to spotkało każdy inny klub, to uważam, że każdy inny prezes skorzystałby z możliwości, jakie daje transfer medyczny. Po to on jest - podkreśla działacz.

Trener rzeszowianek, Stephane Antiga, nie skomentował sprawy, ale sam już wcześniej miał do czynienia z transferem medycznym w swojej drużynie, więc trudno przypuszczać, żeby miał problem, gdy sięga po niego ktoś inny. Mowa o sytuacji z 2019 roku, gdy Antiga był trenerem Projektu Warszawa, a ten w miejsce Bartosza Kwolka zakontraktował Macieja Muzaja. Jeszcze zanim ten ruch doszedł do skutku, klub próbował w ten sposób zastąpić kontuzjowanego Bartosza Kurka, ale ten nie spełniał wówczas wymogów transferu medycznego - nie był podstawowym zawodnikiem drużyny, po tym jak przyszedł do niej dopiero w połowie sezonu. Oba ruchy postrzegano wówczas za dość kontrowersyjne, ale od tego czasu więcej osób uświadomiło sobie, jak wyglądają przepisy dotyczące takich sytuacji w polskiej siatkówce.

Co z Olivią Różański? "To nie tak, że coś się wykoleiło"

Według wcześniejszych informacji do ŁKS-u miała jednak trafić nie Martyna Grajber-Nowakowska, a Olivia Różański, o czym jako pierwszy informował portal "Łódzki Sport". - To nie tak, że coś się wykoleiło po drodze. Sytuacja z Zuzią nas wszystkich zaskoczyła, to pech, takie jest życie. Trzeba było na szybko szukać, wykonaliśmy z milion telefonów. Mieliśmy różne opcje, na końcu padło na "Malinę", z czego się bardzo cieszymy i jej dziękujemy - mówi nam prezes klubu z Łodzi, Hubert Hoffmann.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w przypadku Olivii Różański mogło chodzić o odpoczynek przed zgrupowaniem reprezentacji Polski. Zawodniczka jest po wyczerpującym sezonie w barwach włoskiego Chieri 76 i w jej przypadku kluczowa jest teraz regeneracja pod kątem meczów w kadrze. Tak, żeby nie przystępować do początku sezonu reprezentacyjnego z problemami zdrowotnymi.

Piasecka bohaterką ŁKS-u. Został jeden krok do złota

Grajber-Nowakowska stała się zabezpieczeniem dla drużyny i może w każdym momencie zostać wykorzystana przez trenera Chiappiniego do uzupełnienia składu tak, jak w środowym meczu z Developresem. Jednak zawodniczką, która zastąpiła Zuzannę Górecką w pierwszym składzie ŁKS-u została Julita Piasecka. 20-letnia przyjmująca, która przez większość sezonu sprawdzała się głównie w roli zmienniczki, ewentualnie grającej, gdy zespół potrzebował rotacji. W środę była jednak główną bohaterką spotkania w finale mistrzostw Polski - zdobyła nagrodę MVP, miała 50 procent skuteczności w ataku, 56 procent pozytywnego przyjęcia i nabiła łącznie 14 punktów. Więcej od niej miały tylko Valentina Diouf i Lana Scuka, które grały jednak na znacznie niższej skuteczności w ataku.

Teraz ŁKS-owi pozostał już tylko jeden krok do złota - jeśli łodzianki wygrają czwarte spotkanie w Rzeszowie, będą mogły świętować trzeci tytuł mistrzowski w historii klubu. - Zrobimy wszystko, żeby zakończyć tę rywalizację. Mamy do tego dobrą pozycję, ale dziewczyny z Rzeszowa będą walczyły o wszystko u siebie. Spotkanie będzie wyglądało inaczej niż dzisiaj, a my musimy wykorzystać ten spory handicap w postaci tego, co wypracowałyśmy trzecim meczem. Ten zespół ma wszystko, żeby zakończyć ten sezon w sobotę. To kwestia głównie motywacji i dobrego nastawienia. Jeśli ono się pojawi, to pójdzie nam tak jak w środę - wskazuje Martyna Grajber-Nowakowska. Początek czwartego i być może rozstrzygającego spotkania finałowego o 18:00 w sobotę, 13 maja.

Więcej o: