Last Dance największego kozaka w lidze. Jeszcze raz wyciągnął asa z rękawa

Agnieszka Niedziałek
Mariusz Wlazły zdobył 7624. punkt w karierze w swoim 508. meczu w PlusLidze i po 20 latach kariery powiedział "pas". A zrobił to z uśmiechem na ustach, tym razem nie było łez. Co prawda pożegnanie legendarnego siatkarza w wyjazdowym spotkaniu w Warszawie nie było tak efektowne jak cztery dni wcześniej w Gdańsku, ale i tak był w centrum uwagi. Koledzy zaś nieraz przypominali mu, że jest GOAT-em.

Trefl popisowo zorganizował u siebie pożegnanie Mariusza Wlazłego. Były m.in. koszulki z podobizną słynnego głównego bohatera, wzruszająca zmiana na zagrywce z 14-letnim synem oraz symboliczne zawieszenie butów i koszulki pod sufitem hali. Słynny siatkarz nie krył potem, że momentami trudno mu było opanować emocje. Tak było przy przedostatnim spotkaniu. W Warszawie takich organizacyjnych fajerwerków nie było. Było to bardziej dopełnienie formalności. 

Zobacz wideo 500 występów Mariusza Wlazłego w PlusLidze. "Legenda za życia"

Szpaler i upominki. MVP wszystkich MVP

Podczas przedmeczowej rozgrzewki powitano 39-latka, na prezentację wyszedł jako ostatni, a na boisku gracze obu zespołów utworzyli dla niego szpaler. Potem była jeszcze specjalna koszulka od PZPS z liczbą występów w reprezentacji Polski (155) oraz upominki od władz PlusLigi i Projektu Warszawa. A po spotkaniu otrzymał statuetkę dla MVP 20-lecia krajowych rozgrywek. Na trybunach też nie było widać okolicznościowych banerów.

W poniedziałek przed meczem w Gdańsku Wlazły ledwo wybiegł na prezentację, a już ucierał łzy. W piątek, gdy formalnie kończył niezwykle długą i bogatą w sukcesy karierę, takich oznak wzruszenia już u niego nie zobaczyliśmy. Było za to dużo uśmiechu i luzu między akcjami. A przede wszystkim był powracający symbol kozy.

Po wielu udanych akcji zespołu zawodnicy Trefla przystawiali do czoła palce w charakterystycznym układzie. Było to oczywiście dedykowane 39-latkowi. To nawiązanie do skrótu GOAT, czyli anglojęzycznego wyrażenia "najlepszy w historii". Określenie to do siatkarskiego weterana - w kontekście jego osiągnięć w PlusLidze - pasuje idealnie. Mistrzostwo kraju wywalczył dziewięć razy, do tego dołożył po dwa srebrne i brązowe medale oraz siedem triumfów w Pucharze Polski.

W piątek ekipa z Gdańska mierzyła się z Projektem w rewanżowym spotkaniu o piąte miejsce, ale dla większości osób ze środowiska siatkarskiego był to przede wszystkim ostatni mecz Wlazłego. Jeszcze w czwartek, przed wyjazdem do stolicy, w klubie wręczono mu czapkę w kształcie kozy. Mistrz i wicemistrz świata przyjechał w niej do stolicy i dumnie - ale też z przymrużeniem oka - ją prezentował.

Dużo uśmiechu i asy z rękawa. Runda honorowa na koniec "Największego kozaka PlusLigi"

Na początku spotkania zarówno on, jak i jego koledzy z drużyny nieraz bardzo entuzjastycznie cieszyli się z punktów na początku partii. Jakby i w ten sposób chcieli celebrować ostatnią okazję do wspólnej gry. A sam mecz był też dość wyjątkowy, bo Wlazły wyszedł w pierwszym składzie, co w tym sezonie było raczej rzadkością. Trudno było sobie jednak wyobrazić inny scenariusz w tych okolicznościach.

Tego dnia zaś kilka razy pokazał, że nie zapomniał jeszcze, jak się gra w siatkówkę i że to nikogo innego, a właśnie jego ostatni mecz w karierze. W ostatniej akcji pierwszego seta skończył bowiem atak z przechodzącej piłki, a w ostatniej akcji drugiej partii posłał asa.

Potem mina mu nieco zrzedła, bo gospodarze zaczęli odrabiać stratę, a on w połowie trzeciej i czwartej odsłony wędrował do kwadratu dla rezerwowych. W tie-breaku jednak przypomniał, że z Mariuszem Wlazłym trzeba się liczyć. W końcówce posłał dwa trudne serwisy, którymi pomógł kolegom z drużyny w zdobyciu kluczowych punktów. Przed ostatnią zagrywką trener Igor Juricic uśmiechnął się do niego szeroko, a 39-latek ciężko westchnął, ale po chwili i u niego pojawił się uśmiech.

Treflowi nie udało się umieścić wisienki na torcie – przegrali rywalizację o piąte miejsce po "złotym secie". Po ostatniej akcji pocieszał Jingyina Zhanga, który nie przyjął zagrywki Jakuba Kowalczyka. Tym samym plusligowy licznik słynnego atakującego się zatrzymał. Po 20 sezonów i 508 meczach ma na koncie 7624 punktów, 806 asów i 714 bloków. 

Po chwilowym smutku Wlazły znów się rozpogodził, bo tak właśnie chciał się pożegnać i udał się - wspólnie z siatkarzami Projektu - w rundę honorową wzdłuż trybun, by podziękować kibicom. Bo tym razem podział na dopingowanie poszczególnych drużyn to jedno, a wszyscy poza tym żegnali "Największego kozaka PlusLigi". 

Więcej o:
Copyright © Agora SA