Kłopoty Zaksy przed finałem LM. Opracowali na nich receptę. "To się nie nadaje do cytowania"

Agnieszka Niedziałek
Siatkarze Projektu byli już właściwie nad przepaścią w walce o awans do półfinału w PlusLigi, ale uciekli z uśmiechem na twarzy. Przed czwartym setem meczu w Warszawie, który mógł być ostatnim w ćwierćfinałowej rywalizacji z Zaksą, stali w kręgu i żartowali, a ten luz poniósł ich po wygraną 3:2. Niezbędną po dwóch wcześniejszych bolesnych porażkach w Kędzierzynie-Koźlu. - O takie play off-y nic nie robiłem - rzucił zadowolony Artur Szalpuk.

Czy najważniejszym momentem w spotkaniu może być przerwa przed kolejną partią? Chyba tak, bo mam wrażenie, że to te kilka minut przed rozpoczęciem czwartej, przy stanie 2:1 dla Zaksy, było kluczowe dla siatkarzy Projektu Warszawa. Byli o seta od pożegnania się z walką o półfinał, ale wrócili z dalekiej podróży. Zrobili to po tradycyjnym w tej rywalizacji z kędzierzynianami pięciosetowym dreszczowcu. Po dwóch poprzednich musieli przełknąć gorzką pigułkę. Mieli wtedy swoje szanse, ale mistrzowie kraju w swoim stylu odrobili stratę. W piątkowy wieczór ekipa z Warszawy wzięła z nich przykład.

Zobacz wideo Jurij Gładyr o ćwierćfinale z Treflem Gdańsk: "Udało się pociągnąć z wątroby". Skomentował też "mit Zaksy"

Wojtaszek wkroczył i zrobił swoje. ZAKSA ostrzeliwała Szalpuka

To wielkanocne mecze w Kędzierzynie-Koźlu miały być wielką szansą Projektu. Gracze Zaksy byli wtedy świeżo po półfinałowej batalii w Lidze Mistrzów. Stołeczna drużyna zaś spokojnie przygotowywała się do play off-ów. Tyle że goście marnowali wówczas swoje szanse. Największą mieli w drugim meczu, gdy prowadząc 20:14 w czwartej partii i 2:1 w setach, dali rywalom okazję na drugie życie.

W piątkowy wieczór sami byli pod ścianą po trzech odsłonach. Wówczas stanęli w kręgu i...zaczęli żartować i uśmiechać się. Wyraźnie było widać u nich luz. Wcześniej bywało nerwowo, byli spięci. Skąd taka zmiana? Odpowiadał za nią znany z dbania o atmosferę libero Damian Wojtaszek.

- "Mały" zaczął wtedy żartować i być może to pomogło trochę. Było troszkę więcej uśmiechu i ta gra wyglądała nieco fajniej. Co nam powiedział wtedy? Nie mogę zdradzić. To się nie nadaje do cytowania. A tak na poważnie, to wszyscy wiedzą, że on - poza tym, że jest świetnym zawodnikiem - bardzo dobrze też potrafi "trzymać" szatnię. Czy to w klubie, czy wcześniej w kadrze, pomaga swoją walecznością i humorem - przyznał Artur Szalpuk. 

To właśnie w 28-letniego przyjmującego głównie celowali w piątek na zagrywce gracze Zaksy. Odebrał aż 45 piłek, podczas gdy występujący na tej samej pozycji Kevin Tillie 16, a Wojtaszek 14. W pierwszym secie wielkim utrapieniem dla nich był Bartosz Bednorz, który posłał aż pięć asów (w całym spotkaniu siedem). Czy gracze z Warszawy liczyli, że ta maszyna wreszcie się zatnie?

- Linus Weber zrobił to samo w Kędzierzynie - wyszedł i posłał w trzecim secie pięć asów. Bednorz zrobił to teraz na początku. Naprawdę bardzo ciężko jest serwować tak przez cały mecz. Jak stoję obok Kevina i widzę, że tego nie przyjmuje, to znaczy, że nikt tego nie przyjmie [uśmiech]. Bednorz strzelał, ale potem już troszkę lepiej sobie radziliśmy z jego zagrywkami. A nadzieja matką głupich, więc raczej skupialiśmy się na grze niż na modleniu się, by nas nie trafił - wspominał Szalpuk.

Bednorz może już tyle asów później nie posyłał, ale wciąż był groźny w polu serwisowym. W ataku zaś grał w kratkę. W drugiej części spotkania opadł nieco z sił, tak samo kilku jego kolegów z drużyny. Po spotkaniu zaś nad nim i Aleksandrem Śliwką dłuższą chwilę pracowali jeszcze fizjoterapeuci kędzierzynian.

Projekt skutecznie wyczyścił głowy. Zwycięska "domowa" passa trwa od prawie czterech miesięcy

Sceptycy uważali, że gracze Projektu już się nie podniosą po wypuszczeniu z rąk szans, jakie mieli w spotkaniach wyjazdowych z Zaksą. Ile zajęło im wyczyszczenie głów?

- Cały dzień wolny. Potem trzeba było wyjść i walczyć, bo seria toczy się do trzech wygranych meczów. Po dwóch jeszcze się danej drużyny nie skreśla. Dobrze o tym wiedzieliśmy. Jesteśmy dużymi chłopcami i nie będziemy rozpamiętywali porażek. Skupiliśmy się na tym, co mieliśmy do zrobienia dzisiaj - podkreślił Szalpuk.

Od początku zapowiadało się, że rywalizacja w tej parze ćwierćfinałowej będzie najciekawsza i najbardziej emocjonująca. I nie tylko dlatego, że mierzą się czwarty zespół fazy zasadniczej z piątym. Broniąca tytułu ZAKSA to uznana marka nie tylko w kraju, ale i Europie (wygrała dwie ostatnie edycje Ligi Mistrzów i zagra w finale tegorocznej). Projekt z kolei po fatalnym początku sezonu złapał wiatr w żagle pod wodzą Piotra Grabana, który przejął prowadzenie zespołu pod koniec listopada. Pod koniec fazy zasadniczej zaliczył efektowną serię 13 zwycięstw i dał mocny sygnał, że będzie trudną przeszkodą w play off-ach. Póki co walka tych ekip w pełni zadowala pod względem zwrotów akcji i emocji. Trzy mecze - 15 setów.

-  W tej serii chyba nic nikomu nie przychodzi łatwo i przyjemnie. Są fajne emocje, fajne mecze. Mam nadzieję, że w sobotę Torwar się wypełni i że będzie tak samo fajnie się grało. Że kibice będą nam pomagali. Fajne show. O takie play off-y nic nie robiłem - rzucił z uśmiechem mistrz świata z 2018 roku.

A on i jego koledzy klubowi pozostają niepokonani na własnym terenie od niemal czterech miesięcy. Poprzednio przegrali mecz u siebie 18 grudnia ubiegłego roku, gdy w Arenie Ursynów litości nie miała dla nich Asseco Resovia Rzeszów. Zaksę w fazie zasadniczej podejmowali na początku lutego - przy komplecie publiczności wygrali w hali Torwar 3:1. W piątek dostawiono dodatkową trybunę na parkiecie, dzięki czemu cenne zwycięstwo obejrzało w sumie prawie 5200 widzów. 

Ale w przypadku stołecznej ekipy nie chodzi tylko o przedłużenie wspomnianej passy. W piątek zdali też pierwszy poważny sprawdzian pod wodzą Grabana. Wcześniejsze zwycięstwa budowały drużynę, ale o niczym nie przesądzały. Teraz mają na koncie odbudowę po bolesnych porażkach w Kędzierzynie-Koźlu i pokonanie klasowego rywala w meczu o dużą stawkę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.