Czy najważniejszym momentem w spotkaniu może być przerwa przed kolejną partią? Chyba tak, bo mam wrażenie, że to te kilka minut przed rozpoczęciem czwartej, przy stanie 2:1 dla Zaksy, było kluczowe dla siatkarzy Projektu Warszawa. Byli o seta od pożegnania się z walką o półfinał, ale wrócili z dalekiej podróży. Zrobili to po tradycyjnym w tej rywalizacji z kędzierzynianami pięciosetowym dreszczowcu. Po dwóch poprzednich musieli przełknąć gorzką pigułkę. Mieli wtedy swoje szanse, ale mistrzowie kraju w swoim stylu odrobili stratę. W piątkowy wieczór ekipa z Warszawy wzięła z nich przykład.
To wielkanocne mecze w Kędzierzynie-Koźlu miały być wielką szansą Projektu. Gracze Zaksy byli wtedy świeżo po półfinałowej batalii w Lidze Mistrzów. Stołeczna drużyna zaś spokojnie przygotowywała się do play off-ów. Tyle że goście marnowali wówczas swoje szanse. Największą mieli w drugim meczu, gdy prowadząc 20:14 w czwartej partii i 2:1 w setach, dali rywalom okazję na drugie życie.
W piątkowy wieczór sami byli pod ścianą po trzech odsłonach. Wówczas stanęli w kręgu i...zaczęli żartować i uśmiechać się. Wyraźnie było widać u nich luz. Wcześniej bywało nerwowo, byli spięci. Skąd taka zmiana? Odpowiadał za nią znany z dbania o atmosferę libero Damian Wojtaszek.
- "Mały" zaczął wtedy żartować i być może to pomogło trochę. Było troszkę więcej uśmiechu i ta gra wyglądała nieco fajniej. Co nam powiedział wtedy? Nie mogę zdradzić. To się nie nadaje do cytowania. A tak na poważnie, to wszyscy wiedzą, że on - poza tym, że jest świetnym zawodnikiem - bardzo dobrze też potrafi "trzymać" szatnię. Czy to w klubie, czy wcześniej w kadrze, pomaga swoją walecznością i humorem - przyznał Artur Szalpuk.
To właśnie w 28-letniego przyjmującego głównie celowali w piątek na zagrywce gracze Zaksy. Odebrał aż 45 piłek, podczas gdy występujący na tej samej pozycji Kevin Tillie 16, a Wojtaszek 14. W pierwszym secie wielkim utrapieniem dla nich był Bartosz Bednorz, który posłał aż pięć asów (w całym spotkaniu siedem). Czy gracze z Warszawy liczyli, że ta maszyna wreszcie się zatnie?
- Linus Weber zrobił to samo w Kędzierzynie - wyszedł i posłał w trzecim secie pięć asów. Bednorz zrobił to teraz na początku. Naprawdę bardzo ciężko jest serwować tak przez cały mecz. Jak stoję obok Kevina i widzę, że tego nie przyjmuje, to znaczy, że nikt tego nie przyjmie [uśmiech]. Bednorz strzelał, ale potem już troszkę lepiej sobie radziliśmy z jego zagrywkami. A nadzieja matką głupich, więc raczej skupialiśmy się na grze niż na modleniu się, by nas nie trafił - wspominał Szalpuk.
Bednorz może już tyle asów później nie posyłał, ale wciąż był groźny w polu serwisowym. W ataku zaś grał w kratkę. W drugiej części spotkania opadł nieco z sił, tak samo kilku jego kolegów z drużyny. Po spotkaniu zaś nad nim i Aleksandrem Śliwką dłuższą chwilę pracowali jeszcze fizjoterapeuci kędzierzynian.
Sceptycy uważali, że gracze Projektu już się nie podniosą po wypuszczeniu z rąk szans, jakie mieli w spotkaniach wyjazdowych z Zaksą. Ile zajęło im wyczyszczenie głów?
- Cały dzień wolny. Potem trzeba było wyjść i walczyć, bo seria toczy się do trzech wygranych meczów. Po dwóch jeszcze się danej drużyny nie skreśla. Dobrze o tym wiedzieliśmy. Jesteśmy dużymi chłopcami i nie będziemy rozpamiętywali porażek. Skupiliśmy się na tym, co mieliśmy do zrobienia dzisiaj - podkreślił Szalpuk.
Od początku zapowiadało się, że rywalizacja w tej parze ćwierćfinałowej będzie najciekawsza i najbardziej emocjonująca. I nie tylko dlatego, że mierzą się czwarty zespół fazy zasadniczej z piątym. Broniąca tytułu ZAKSA to uznana marka nie tylko w kraju, ale i Europie (wygrała dwie ostatnie edycje Ligi Mistrzów i zagra w finale tegorocznej). Projekt z kolei po fatalnym początku sezonu złapał wiatr w żagle pod wodzą Piotra Grabana, który przejął prowadzenie zespołu pod koniec listopada. Pod koniec fazy zasadniczej zaliczył efektowną serię 13 zwycięstw i dał mocny sygnał, że będzie trudną przeszkodą w play off-ach. Póki co walka tych ekip w pełni zadowala pod względem zwrotów akcji i emocji. Trzy mecze - 15 setów.
- W tej serii chyba nic nikomu nie przychodzi łatwo i przyjemnie. Są fajne emocje, fajne mecze. Mam nadzieję, że w sobotę Torwar się wypełni i że będzie tak samo fajnie się grało. Że kibice będą nam pomagali. Fajne show. O takie play off-y nic nie robiłem - rzucił z uśmiechem mistrz świata z 2018 roku.
A on i jego koledzy klubowi pozostają niepokonani na własnym terenie od niemal czterech miesięcy. Poprzednio przegrali mecz u siebie 18 grudnia ubiegłego roku, gdy w Arenie Ursynów litości nie miała dla nich Asseco Resovia Rzeszów. Zaksę w fazie zasadniczej podejmowali na początku lutego - przy komplecie publiczności wygrali w hali Torwar 3:1. W piątek dostawiono dodatkową trybunę na parkiecie, dzięki czemu cenne zwycięstwo obejrzało w sumie prawie 5200 widzów.
Ale w przypadku stołecznej ekipy nie chodzi tylko o przedłużenie wspomnianej passy. W piątek zdali też pierwszy poważny sprawdzian pod wodzą Grabana. Wcześniejsze zwycięstwa budowały drużynę, ale o niczym nie przesądzały. Teraz mają na koncie odbudowę po bolesnych porażkach w Kędzierzynie-Koźlu i pokonanie klasowego rywala w meczu o dużą stawkę.