Papier mówi, że 9/10, a to jest 10/10! Jastrzębie wleciały na szczyt

To "tylko" wicemistrzowie Polski, a właśnie weszli do finału Ligi Mistrzów. I to po pierwszym przegranym meczu w tej edycji. Jastrzębski Węgiel uległ Halkbankowi Ankara 2:3 (25:17, 18:25, 22:25, 25:16, 12:15) w rewanżowym półfinale, ale już osiągając remis 2:2 nasz klub wygrał. W czwartek poznamy drugiego finalistę - będzie nim Zaksa Kędzierzyn-Koźle albo Perugia.

W pół godziny Jastrzębski Węgiel sprzedał wszystkie bilety na ten mecz. Po półgodzinie tego meczu w hali pewnie wystrzeliłoby trzy tysiące szampanów, gdyby tylko do biletu każdemu widzowi wręczono właśnie ten napój zwycięzców. Siatkarze prowadzeni przez Marcelo Mendeza grali koncert. Bawili się siatkówką, rozbili gości z Turcji 25:17 i zanosiło się na to, że za kolejne pół godziny zacznie się największe święto w historii klubu z Jastrzębia-Zdroju. W tamtym momencie było 3:1 po pierwszym meczu i 1:0 w rewanżu. Już było pięknie. Ale pół godziny później realizator transmisji pokazywał nam blade twarze milczących kibiców.

Zobacz wideo Grupa Azoty Chemik Police z pucharem Polski. Natalia Mędrzyk: Wszyscy sportowcy czekają na takie mecze

Gwiazdy nagle straciły blask

Tydzień temu Jastrzębski Węgiel wygrał w Ankarze z Halkbankiem 3:1. A to znaczyło tyle, że wicemistrz Polski mógł nawet przegrać rewanż 2:3, a i tak awansowałby do finału Ligi Mistrzów. - Nie chcę tak do tego podchodzić. Nie możemy się przygotować tylko na dwa sety. Wykonaliśmy kawał roboty w Ankarze, teraz potrzebujemy tylko dwóch setów, ale uważam, że całym zespołem powinniśmy się skupić na wygraniu całego spotkania - mówił Stephen Boyer w rozmowie z oficjalną stroną internetową Jastrzębskiego.

Francuski mistrz olimpijski z Tokio pewnie nieco zmienił zdanie, gdy po trzech setach było 1:2. Przy wyniku 0:1 goście najwyraźniej uznali, że zostało im już tylko pełne ryzyko i liczenie na szczęście. To im się opłaciło. Po secie wygranym 25:17 Jastrzębski następnego przegrał 18:25, a w kolejnym przegrywał aż 1:7. Trener Mendez próbował wstrząsnąć drużyną, zdjął z boiska mistrza olimpijskiego Benjamina Toniuttiego, bo ten świetny rozgrywający tym razem nie reżyserował naszej gry tak, jak tego potrzebowaliśmy.

Scenariusz, według którego Jastrzębski miał pewnie potwierdzić swoją wyższość Halkbank wyrzucił do kosza. Ale wielkość drużyny Mendeza w tym sezonie Ligi Mistrzów polega nie tylko na tym, że się rozpędziła i szła od zwycięstwa do zwycięstwa, korzystając z - jak niektórzy mówili - autostrady do finału. W najtrudniejszym momencie (publika naprawdę całkowicie zamilkła na początku trzeciego seta rewanżu z Halkbankiem) Jastrzębski potrafił się zatrzymać, naprawić awarię i ruszyć jeszcze raz - z Eemim Tervaporttim za kierownicą.

Drugi mózg zadziałał

Trzeciego seta uratować już się nie dało. Ale fiński rozgrywający uruchomił całą moc i Boyera, i Tomasza Fornala, i Jurija Gładyra. A to owocowało od początku czwartej partii. Przy prowadzeniu polskiej ekipy 12:6 nie wytrzymał trener rywali. Za kłótnie z sędziami Taner Atik dostał żółtą kartkę. I od razu poprosił o przerwę. Próbował wszystkiego, ale nie mógł zrobić już nic. Po powrocie na boisko Jastrzębski jeszcze zwiększył przewagę do 14:6. I święto naprawdę się zaczęło.

Remis 2:2 po partii wygranej 25:16 był już zwycięstwem jastrzębian. Największym w historii. Ten wynik zapewnił im pierwszy w historii awans do finału Ligi Mistrzów. Ale w tej kończącej się z wolna edycji Jastrzębski Węgiel rozegrał do środy dziewięć meczów i wszystkie wygrał. W tie-breaku z Halkbankiem stawką było więc 10. zwycięstwo w 10. meczu. Ale to było ważne tylko dla statystyków, natomiast trener Mendez dał w tie-breaku pograć rezerwowym.

Do finału Jastrzębski mógł dojść jako drużyna niepokonana - ostatnim zespołem w Lidze Mistrzów, który wygrał w niej wszystkie mecze, było w sezonie 2018/2019 Cucine Lube Civitanova. Ostatecznie Jastrzębski jest w finale po przegranym meczu. Ale awans wywalczył w pełni zasłużenie. Oby w tym finale Jastrzębski spotkał się z Zaksą Kędzierzyn-Koźle. Mistrzowie Polski tydzień temu wygrali u siebie z Perugią 3:1. Rewanż w czwartek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.