Kibice świetnie przyjęli Semeniuka, ale nagle zaczęli gwizdać. "Trochę mi się nie podobało"

- Ta porażka nie jest zimnym prysznicem. Mieliśmy już kilka takich. Nie ma sensu powtarzać tych samych błędów, a póki co cały czas nam się przytrafiają takie spotkania jak to - ocenia Kamil Semeniuk po przegraniu z Zaksą 1. meczu półfinału Ligi Mistrzów siatkarzy. Występujący również w Perugii Wilfredo Leon zapewnia, że nie ma podstaw do mówienia o kryzysie, ale przyznaje, że jego zespół grał w środę zbyt indywidualnie.

To była wyjątkowa chwila dla Kamila Semeniuka. Pochodzący z Kędzierzyna-Koźla siatkarz przez zdecydowaną większość dotychczasowej kariery bronił barw Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle. Triumfował z nią m.in. w dwóch poprzednich edycjach Ligi Mistrzów. W środę w miejscowej hali wystąpił w roli gościa, bo latem przeniósł się do Sir Safety Perugii. Choć to jego obecna drużyna ma wyższe notowania, to przegrała pierwszą odsłonę półfinału LM 1:3. Był to jednocześnie kolejny słabszy występ złożonej z wielu gwiazd włoskiej ekipy, co sprawia, że rodzą się pytania, czy nie zmaga się z większym problemem.

Zobacz wideo Grzegorz Pająk po meczu w Bełchatowie: Nie myśleliśmy o sytuacji Skry, mieliśmy swoje założenia taktyczne

Brakło argumentów, by pokonać Zaksę. Semeniuk: Czym możemy zaskoczyć w rewanżu? Wszystkim

Semeniuk przyzwyczaił już do tego, że podczas meczu nie okazuje zbytnio emocji. Jak mówi, środowy występ w hali Azoty przeciwko Zaksie też nie wywołał u niego w trakcie rywalizacji specjalnych odczuć.

- Jeżeli miałem okazję być na boisku, to chciałem dać drużynie to, co potrafię robić najlepiej. Nie wystarczyło to dzisiaj, zagraliśmy słabo. Nie mieliśmy w ogóle argumentów, by pokonać Zaksę. Ale to dwumecz, więc czekamy na rewanż - zapowiada.

Zapewnia też, że kędzierzynianie niczym go nie zaskoczyli. Jego zdaniem grają cały czas tak samo i podobnie jak wtedy, gdy był jeszcze w zespole. - Byłem przygotowany, że to będzie ciężkie spotkanie - zaznacza.

I rzeczywiście było, bo gospodarze grali przeważnie bardzo dobrze. Perugia zaś często się myliła. Niektórzy z obserwatorów na trybunach spodziewali się, że drużyna Andrei Anastasiego w trakcie spotkania wróci na właściwe tory, ale to nie nastąpiło.

- Wszyscy myśleliśmy, że odpalimy. W rewanżu musimy od początku grać skoncentrowani. A przede wszystkim być cały czas razem, pomagać sobie. Nie tylko zawodnicy, ale i sztab trenerski. On też musi być z nami. Bo tym się charakteryzuje drużyna. Potrzebujemy wsparcia w każdym momencie i mam nadzieję, że w rewanżu będzie to widać - wskazuje Semeniuk.

Na ten sam aspekt zwraca uwagę Wilfredo Leon, który mówi wprost: Musimy grać bardziej drużynowo. Bo w środę graliśmy bardziej indywidualnie - dodaje przyjmujący reprezentacji Polski.

Analizując swój własny występ przyznaje, że popełnił w Kędzierzynie-Koźlu za dużo błędów na zagrywce i w przyjęciu. - W ataku też kilka piłek mogłem uderzyć trochę lepiej - dodaje.

Semeniuk w przedmeczowej rozmowie ze Sport.pl wspominał, że jeśli Perugia wykorzysta wszystkie swoje atuty - zwłaszcza zagrywkę - to to ona będzie dyktować warunki w rywalizacji z Zaksą. Tyle że ten element był w pierwszym meczu półfinałowym dużą bolączką gości.

- Bez zagrywki na pewno będzie ciężko grać z takimi drużynami jak Zaksa. Czym ją możemy zaskoczyć w rewanżu? Wszystkim, bo teraz nic nie zaprezentowaliśmy. W każdym elemencie na pewno będziemy mogli zagrać lepiej - krytycznie ocenia 26-latek.

Kamil Semeniuk - Zaksa i Perugia Hit o finał LM. Semeniuk przeciwko kolegom. Liczy na wybaczenie klubu i kibiców

Na słabość serwisu zwraca też uwagę Anastasi. Trener, który w przeszłości pracował w reprezentacji Polski i dwóch polskich klubach, tuż po środowej porażce zły dość szybko opuścił parkiet, nie rozmawiając z dziennikarzami. Potem jednak na stronie internetowej Europejskiej Konfederacji Piłki Siatkowej (CEV) umieszczono jego wypowiedź.

- Rywalizacja z drużyną prezentującą taki poziom jak ZAKSA z taką zagrywką to bardzo trudna sprawa. Popełnialiśmy zbyt wiele błędów bez dania sobie szansy na skuteczność w wymianie. ZAKSA to mocny zespół, który dobrze przyjmuje i zagrywa. By z nim walczyć, musimy zdecydowanie poprawić te elementy - wskazuje włoski szkoleniowiec.

A kędzierzynianie w środę dodatkowo utrudniali zadanie przeciwnikom, stawiając na bardzo różnorodny sposób zgrywki. - To nie było tylko tak, że napierdzielaliśmy z całej siły. Były floty, szorty. Na pewno nie jest to wygodne dla przyjmujących - przyznaje atakujący Zaksy Łukasz Kaczmarek.

Śliwka chwali kibiców za przyjęcie Semeniuka z jednym "ale". Perugia wciąż czeka na historyczny sukces

Semeniuk chwali kibiców ekipy z Kędzierzyna-Koźla za miłe przyjęcie, jakie mu zgotowali. Powitano go brawami przed meczem, był okolicznościowy transparent, a po pojedynku skandowanie jego przydomka.

- Myślę, że pół hali to byli moi znajomi z dawnych lat. Oczekiwałem, że będzie miło i tak też było - podsumowuje z uśmiechem przyjmujący.

Małe zastrzeżenie do postawy kibiców ma zaś Aleksander Śliwka, który też przyznaje, że trochę dziwnie się czuł, widząc po drugiej stronie siatki niedawnego kolegę z klubu. Okazji ku temu w pierwszych trzech setach Semeniuk nie miał zbyt wielu. Pojawiał się wtedy na boisku tylko na kilka akcji i rzadko miał kontakt z piłką. W czwartej partii grał już od początku i pokazał się w nieco większym wymiarze, dając Śliwce szansę na odbiór jego zagrywki.

- Bardzo wiele razy przyjmowałem ją w tej hali na treningach i teraz jak Kamil szedł na zagrywkę, to przypominałem sobie te momenty. To miły akcent. Kamil został świetnie przyjęty przez kibiców. Trochę nie podobało mi się to, że gwizdali przy jego zagrywce. Oczywiście, teraz to nasz przeciwnik, ale myślę, że zasługuje tu na wielki szacunek. Ale rozumiem też naszych kibiców, którzy byli w środę wspaniali. Stworzyli niesamowitą atmosferę i myślę, że mogli trochę zdeprymować przeciwnika - nie kryje kapitan kędzierzynian.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Sir Safety Perugia, Liga Mistrzów siatkarzy Bohater ZAKSY ostrzega przed rewanżem o finał LM. "Zaczniemy od wyniku 0:0"

Porażka z Zaksą to już kolejna na koncie Perugii w ostatnich tygodniach. Po wielu tygodniach nieustannych triumfów zaczęło się od odpadnięcia w półfinale Pucharu Włoch, a potem były kłopoty w fazie pucharowe LM i ligi włoskiej.

- To nie był zimny prysznic. Mieliśmy już kilka takich. Nie ma sensu powtarzać tych samych błędów, tylko trzeba wyciągać wnioski. Ale póki co cały czas nam się przytrafiają takie spotkania jak dziś - zwraca uwagę Semeniuk.

Z diagnozą "kryzys formy" nie zgadza się w tym kontekście Leon. Jego zdaniem nie każdy w zespole grał w środę na wysokim poziome, ale takie rzeczy się zdarzają.

- Każdy z naszej drużyny grał w Kędzierzynie-Koźlu na wysokim poziomie. Trzeba powiedzieć: Ok, w środę nam nie poszło, ale to nie znaczy, że potem znów przegramy. Chłopaki byli bardzo skoncentrowani - zapewnia gracz kubańskiego pochodzenia.

Perugia wciąż czeka na pierwszy w historii triumf w LM (na podium była dwukrotnie). ZAKSA ma zaś na koncie dwa i wydaje się, że od tego czasu wciąż przy rywalizacji o dużą stawkę czerpie ze zbudowanej w latach 2021-22 pewności siebie. Sam Leon sięgnął po to trofeum czterokrotnie w barwach Zenita Kazań.

- Perugia to zespół, który bardzo chce tego sukcesu. Ja sam mam cztery takie na koncie i wciąż chcę więcej - przyznaje z uśmiechem reprezentacyjny gracz.

Na razie jednak bliżej awansu do finału jest ZAKSA. Rewanż zaplanowano na czwartek.

Więcej o: