Pierwsze kilka miesięcy obecnego sezonu Bartosz Bednorz spędził w drużynie Shanghai Bright, a po zakończeniu rywalizacji w Chinach stanął przed wyborem - odpocząć lub poszukać klubu, w którym będzie mógł pograć jeszcze kwartał. 28-latek postawił na drugą opcję i przyjął ofertę Zaksy. W środę dostał kolejne potwierdzenie, że się nie pomylił. Ekipa z Kędzierzyna-Koźla występ w półfinale Ligi Mistrzów zaczęła od wygranej 3:1 z naszpikowaną gwiazdami Sir Safety Perugią, a przyjmujący z 23 punktami na koncie został MVP.
- Zagraliśmy kapitalne spotkanie, zostawiając serducha na boisku. Trzeba pochwalić każdego z osobna, bo tak naprawdę pokazaliśmy, że jesteśmy bardzo zgranym kolektywem. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani mentalnie, fizycznie, taktycznie. Mieliśmy ogromne wsparcie od kibiców. Czuliśmy, że kontrolujemy to spotkanie od samego początku - analizuje Bednorz.
ZAKSA wyraźnie była stroną dominującą. Po stronie Perugii zaś było dużo pomyłek jak na zespół ze ścisłej światowej czołówki. Wydaje się, że mistrzowie Polski drugiego seta przegrali, mimo że rywale sprezentowali im aż 12 punktów po własnych błędach.
- Szkoda, było bardzo blisko. Cieszy bardzo za to, że uniknęliśmy tie-breaka, wygrywając za trzy punkty. Bo inaczej byśmy sobie tego chyba nie wybaczyli. Byliśmy w dogodnej sytuacji, a pojawiły się niepotrzebne błędy. Zachowaliśmy jednak spokojną głowę do końca - wspomina reprezentant Polski.
Jeden z dziennikarzy spytał go, czy przeszło mu przez myśl w trakcie meczu, że tak klasowy zespół jak Perugia - mimo nieudanego początku (pierwszego seta przegrał 18:25) - wejdzie na wyższe, normalne dla niego obroty. Bednorz mówi wprost - sportowcowi walczącemu na najwyższym poziomie nie może przychodzić do głowy, że rywal może się podnieść.
- My musimy grać swoją najlepszą siatkówkę bez względu na to, co się dzieje po drugiej stronie siatki i nakładać na przeciwnika presję. Myślę, że udało nam się to kapitalnie. Perugia to zespół, który króluje w lidze włoskiej. Miał niesamowitą serię bez porażki. Wiedzieliśmy, że ten mecz będzie dla nas bardzo ciężki, ale też wiedzieliśmy, jak mocnym zespołem jesteśmy. I jak dobrze jesteśmy przygotowani - wylicza.
ZAKSA w ostatnich latach zapracowała na miano drużyny o wielkiej sile mentalnej. Ta zaś idzie w parze z dużymi umiejętnościami czysto siatkarskimi, a takie połączenie dało jej triumf w dwóch poprzednich edycjach LM.
- Jak dołączyłem do tego zespołu, to wiedziałem, że ma w składzie niesamowicie utalentowanych zawodników na światowym poziomie. Ja tak naprawdę dołożyłem - moim zdaniem - tylko malutką cegiełkę. Bo ta drużyna jest kompletna. Granie w niej to niesamowita przyjemność. Jest w niej coś magicznego. Coś, co powoduje, że pomimo tak ciężkich spotkań i nerwowych momentów zachowujemy spokój. To jest niesamowite. Nad tym też pracujemy. Ma to związek z tym jak trenujemy i jak jesteśmy przygotowywani pod każdym względem - podsumowuje 28-letni siatkarz.
Tuż po dołączeniu w połowie stycznia do zespołu z Kędzierzyna-Koźla potrzebował nieco czasu, by się zaadaptować, ale od jakiegoś czasu jest jednym z liderów. Sam też nie ukrywa, że wśród nowych kolegów klubowych czuje się świetnie.
- Decyzje o dołączeniu do nowego klubu nie są łatwe. Ta o przejściu do Zaksy była świetna. Uważam, że ten zespół może dać mi też ogromną szansę, by dalej się rozwijać, a przy okazji walczyć o najwyższe cele. Myślę, że wychodzi to nam bardzo dobrze - podkreśla.
Po środowej wygranej droga kędzierzynian do Turynu, gdzie 20 maja odbędzie się finał LM, wyraźnie się skróciła. Awans przypieczętować jednak będą musieli w przyszłym tygodniu w rewanżu w Perugii. Czy będzie to najtrudniejsze spotkanie Zaksy w tym sezonie?
- Trudno ocenić. Ten mecz był bardzo ciężki. Wygraliśmy 3:1 i kontrolowaliśmy sytuację, ale to nie znaczy, że było łatwo. W Perugii grają świetni zawodnicy, a my ich złamaliśmy. Można byłoby pomyśleć wyłącznie na podstawie wyniku, że było łatwo, ale to nieprawda. Zawsze ważne jest to, by narzucić swój styl gry i nie dać się przeciwnikowi rozkręcić. To jest kluczem - wskazuje kadrowicz.
Ma on za sobą dwa sezony spędzone w lidze włoskiej. Jako gracz Modeny poznał dobrze specyfikę gry w wyjazdowych pojedynkach z Perugią, której barw bronią m.in. dwaj inni przyjmujący reprezentacji Polski - Kamil Semeniuk i Wilfredo Leon. Bednorz mówi krótko: w rewanżu będzie bardzo trudno.
- Mają tam atmosferę, którą my też stworzyliśmy w środowy wieczór i przez to rywalom grało się bardzo ciężko. Tak samo będzie z nami w Perugii. Ale mamy ogromny potencjał i wierzę, że będziemy bardzo dobrze na to spotkanie przygotowani. W meczu z Trentino [w ćwierćfinale LM - red.] pojawił się dreszczyk emocji. Być może teraz też się pojawi. Oby nie, oby tym razem poszło troszeczkę łatwiej. Ale gramy z jednym z najlepszych zespołów na świecie, więc trzeba walczyć od początku do końca - zaznacza.
ZAKSA musi w przyszłym tygodniu wygrać dwa sety, by awansować do finału LM. Bednorz jednak szybko zapewnia - drużyna nie będzie tak podchodzić do rewanżowego spotkania z Perugią.
- Zaczynamy tak naprawdę od 0:0, bo kalkulacje mogą się potem zemścić. Tak samo jak jadąc do Trento w poprzedniej rundzie, nie myśleliśmy o sytuacji po pierwszym meczu. Oczywiście, mentalnie będziemy w lepszej sytuacji. Teraz też wiemy, że jesteśmy w stanie złamać Perugię, bo już to zrobiliśmy i postaramy się to zrobić ponownie. Podejdziemy jednak do tego spotkania tak, jakbyśmy od niego zaczynali półfinał i skupimy się, by zagrać najlepszą siatkówkę - deklaruje.