Od poniedziałku - za sprawą trzęsienia ziemi i wstrząsów wtórnych prawdziwego koszmaru doświadczają tysiące osób z Turcji i Syrii. Wśród nich są m.in. Bartosz Bućko i Krystian Walczak, którzy nad ranem wracali do będącej siedzibą ich klubu Antiochii z meczu wyjazdowego. Wjechać do miasta ze względu na zniszczenia i utrudnienia już nie zdołali. Wówczas też się rozdzielili. Ich sytuacja dotychczas znacząco się różniła, ale jest szansa, że niedługo obaj będą już bezpieczni, z dala od zniszczonych rejonów.
Od poniedziałku dramatyczne chwile przeżywają też bliscy obu siatkarzy oraz Adrianna Grabowska.
- Od trzech dni nie śpię - mówi Sport.pl prezeska agencji Brave Volley, z którą związani są Bućko i Walczak.
W trakcie podróży powrotnej zawodnicy Hatay Buyuksehir Belediyespor dowiedzieli się o trzęsieniu ziemi i gdy byli już blisko miasta, to Bućko zostawił kolegów i pobiegł szukać żony i niespełna rocznego synka. Po pewnym czasie udało im się przedostać do Mersin. Walczak z kolei został z kolegami i teraz wciąż pozostaje w opuszczonej Antiochii. I to w bardzo trudnych warunkach.
- Z Krystianem bezpośredni kontakt mieliśmy ostatnio w poniedziałek o godz. 17. Teraz sytuacja wygląda tak, że Bartek kontaktuje się z tureckim siatkarzem, który jest z Krystianem i przekazuje informacje nam. A kontakt jest utrudniony, bo zrywa połączenie, nie ma internetu - relacjonuje Grabowska.
Jak dodaje, większość zawodników z tego klubu rozjechała się już po okolicy. Walczak został z kilkoma kolegami w klubowym ośrodku.
- Konstrukcja budynku została naruszona, ale jest na tyle stabilna, że można się tam było zatrzymać. Jakoś sobie radzą, ale jest im zimno. Jest ok. 0 stopni Celsjusza, śnieg, a nie mają prądu. Poza nimi nie ma tam praktycznie żywej duszy. Nie widać też służb ratunkowych. Nie ma możliwości wjazdu i wyjazdu. Są zdani praktycznie na samych siebie - opowiada szefowa Brave Volley.
Na pytanie, czy klub nie zorganizował jakiejś pomocy, przyznaje, że obecnie tam każdy teraz martwi się o siebie.
- To odbijanie się od ściany. Klub miał zorganizować jakiś transport dla nich, ale na razie nic z tego nie wyszło - wspomina.
Grabowska i jej współpracownicy szukali pomocy m.in. prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej Sebastiana Świderskiego, który korzystał z kontaktów w świecie polityki. Okazuje się jednak, że z pomocne okazać się mogą media społecznościowe.
- Dostałam kontakt o Miłoszu Wieczorku, który mieszka w Mersin i od trzech dni jeździ z pomocą humanitarną poszkodowanym. W ciągu 2-3 godzin ma dotrzeć do Krystiana. Będę spokojna dopiero, jak się dowiem, że ten siedzi już u tego pana w samochodzie - podkreśla kobieta.
I dodaje, że potem 21-letniego zawodnika przejąć ma Polak pracujący w Fenerbahce Stambuł, który z kolei przetransportuje go do Ankary lub Stambułu.
Walczak to atakujący, który do niedawna grał w pierwszoligowym BAS Białystok. Do bardzo niedawna. Do Turcji trafił niewiele ponad tydzień temu.
- Dotarł tam w poprzedni poniedziałek. W niedzielę zagrał bardzo dobre spotkanie. Miał pomóc w utrzymaniu klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej - mówi Grabowska.
W busie w drodze do Ankary wraz z rodziną jest już Bućko, który dotychczas przebywał w Mersin.
- Gdy tam dotrą, to przejąć ma ich mieszkający tam Mateusz Mika (gra w Tursad - przyp. red.). Wówczas zajmiemy się wyrobieniem dla nich tymczasowych dokumentów, bo nic nie mają - relacjonuje szefowa Brave Volley.
I nie pozostawia złudzeń co do najbliższej przyszłości Antiochii. - Siatkówki tam zbyt szybko nie zobaczymy. 70-80 procent miasta jest zniszczone - podaje.
W 10 tureckich prowincjach wprowadzono stan wyjątkowy. Według obecnych danych w wyniku poniedziałkowego trzęsienia ziemi i wstrząsów wtórnych na terenie tego kraju zginęło ponad 6,2 tys. osób, a w Syrii ponad 2,5 tysiąca.