Z informacji podanych przez tureckie władze o godzinie 20:45 w poniedziałek, 6 lutego wynika, że w trzęsieniu ziemi, do którego doszło w Turcji i Syrii nad ranem, zginęło co najmniej 3055 osób, a ponad 15 tysięcy zostało rannych. Jego siłę szacuje się na ponad 7,8 stopnia w skali Richtera. Według ekspertów mogło być to największe trzęsienie ziemi w historii Turcji. Wydarzyło się ono w regionie pogranicza syryjsko-tureckiego. To miejsce, gdzie często dochodzi do silnych wstrząsów.
Więcej informacji o trzęsieniu ziemi w Turcji i Syrii na Gazeta.pl.
Ta tragedia dotknęła też świata sportu w Turcji. Wielu byłych, ale także obecnych zawodników utknęło pod gruzami budynków w miastach dotkniętych trzęsieniem. Jednym z nich jest były piłkarz Chelsea i reprezentant Ghany, Christian Atsu. W momencie zdarzenia znajdował się na dziewiątym piętrze budynku. Około 19 w poniedziałek portugalski dziennik "A Bola" poinformował, że udało się go odnaleźć i uratować. Żyje, choć ma problemy z oddychaniem i uraz prawej nogi, jest pod opieką lekarzy w szpitalu.
Minister sportu Mehmet Kasapoglu zawiesił rozgrywki sportowe w kraju do odwołania. Przez to przeniesiona na inny termin zostanie nie tylko kolejka piłkarskiej Super Lig, lecz także meczów klubów siatkarskich w europejskich pucharach. Przez to nie odbędzie się zaplanowany na środę mecz fazy grupowej Ligi Mistrzyń siatkarek ŁKS-u Commercecon z Fenerbahce w Stambule. Odwołano też spotkania Vakifbanku i Ziraatu Bankasi Ankara.
- Pracuję niedaleko Bursy, więc w strefie odległej od epicentrum, i nie poczułem niczego przez noc ani rano, ale i tak odczuwam tę tragedię. Ludzie tutaj są nią wstrząśnięci - opowiada trenujący drużynę Niluefer Belediyespor Vital Heynen. - Po południu mieliśmy trening i dało się odczuć, jak bardzo dziewczyny przeżywają to, co się stało. Atmosfera była wręcz grobowa. Z tego, co słyszę, liczba ofiar będzie ogromna, wzrośnie jeszcze kilka razy. To brutalne, jak szybko może się zmienić czyjeś życie. Szczęśliwie chyba u żadnej w rodzinie nie wydarzyło się nic poważnego, ale znają osoby, które ucierpiały albo które martwią się o swoich bliskich. To katastrofa dla całej Turcji - opisuje były trener polskich siatkarzy.
- Środowisko siatkarskie też zostało mocno dotknięte tym wszystkim. Wieści z rana donosiły, że aż trzy kluby zaginęły pod gruzami budynków, dwa z drugiej ligi, które spały w miejscach dotkniętych trzęsieniem po rozgrywanych tam meczach. Zawaliły się hotele, w których przebywały. Słyszałem też, że problemy mają drużyny młodzieżowe, tam też mogli ucierpieć zawodnicy. Za to w dwóch drużynach z najwyższych lig ulokowały zawodników w swoich halach meczowych, bo jest w nich bezpieczniej niż w mieszkaniach. Niewykluczone, że zostaną tam na kilka nocy. Wszystko utrudnia jednak zima, która w wielu miejscach w Turcji nie odpuszcza, w nocy jest tu naprawdę zimno - wskazuje Belg.
Wśród drużyn, o których mówi Heynen, najgorzej wygląda sytuacja drużyny kobiet z miasta Hatay, grającej na drugim poziomie rozgrywkowym. Rano agencje informacyjne z Turcji przekazały, że pod gruzami budynku, w którym spały siatkarki, znajduje się aż 14 zawodniczek. Po południu jedną z nich udało się wydostać i uratować, ale o pozostałych wciąż pojawiało się niewiele informacji.
Sportowcy z Hatay w mediach społecznościowych błagali o podawanie dalej informacji o zawalonym budynku i czekających na ratunek zawodniczkach. "Brak wsparcia i przyjazdu ekip od wielu godzin. Prosimy o pomoc" - pisał siatkarz Alanya Belediyespor, Erenhan Can na Twitterze.
Kolejne informacje o zaginionych siatkarkach spod zawalonych budynków w Hatay na razie się nie pojawiały, ale nie ma też doniesień o ofiarach śmiertelnych. Podobnie sytuacja wygląda w Malatyi, gdzie od rana znajdowało się natomiast sześciu zawodników Malatya Büyüksehir Belediyespor - męskiego klubu z drugiej ligi. Trzech z nich udało się uratować, reszty wciąż nie odnaleziono.