Wycofanie się Legionovii z rozgrywek w trakcie sezonu Tauron Ligi to cios nie tylko dla kibiców drużyny z Mazowsza. To uderzenie w czułe miejsce całej polskiej siatkówki. Z ligowej mapy znika miejsce, w którym wychowało się wiele reprezentantek Polski. Zasłużony klub upada przez jedną z największych bolączek kobiecej siatkówki w Polsce. Wieczne kłamstwa i niespełnione obietnice.
Malwina Smarzek, Katarzyna Zaroślińska-Król, Zuzanna Górecka, Iga Wasilewska czy Klaudia Alagierska-Szczepaniak - większość kibiców zna je z reprezentacji lub największych klubów w Polsce. Każda z nich może jednak o sobie mówić wręcz jako o wychowanej w klubie z Legionowa. To tam stawiały pierwsze duże kroki w krajowej siatkówce na najwyższym poziomie, debiutowały w lidze, czasem grały mecze o czołowe pozycje, a czasem także zbierały doświadczenie, walcząc o utrzymanie klubu w rozgrywkach.
- Legionovia dała mi szansę na dalszy rozwój i pokazanie się w ówczesnej Orlen Lidze. Szkoda, że upada kolejny klub i nie ma wyciągniętych wniosków. Najgorsze jest to, że nikt z tym nic nie robi - mówi Sport.pl Alagierska-Szczepaniak. - Mam nadzieję, że to ostatni taki przypadek. Muszą być tego konsekwencje i podjęte działania. Tak, żeby to się już nie powtarzało - dodaje siatkarka obecnie grająca w ŁKS Commercecon Łódź, która w pierwszej drużynie z Legionowa spędziła cztery lata. I choć wobec niej upadający klub nie ma zaległości, to ona sama żałuje, że inne zawodniczki muszą się z tym mierzyć.
- Mam sentyment do tego klubu, boli mnie serducho. Przykro mi, że takie rzeczy się dzieją. Zostawiłam tam wiele i wiele zapamiętałam. Problemy finansowe przydarzają się sporej liczbie drużyn, ale w tym przypadku nie udało się z nich wyjść. Szkoda, bo to powinna być wizytówka Mazowsza i jego duma - wskazuje Alagierska-Szczepaniak.
To trudne chwile dla byłego trenera Legionovii, Alessandro Chiappiniego. Włoch obecnie prowadzi wspomniany ŁKS Commercecon, który jest liderem Tauron Ligi i grupy w siatkarskiej Lidze Mistrzyń, ale myśli trenera nie zaprzątają tylko codzienne sprawy. - Zaległości klubu z Legionowa wobec mnie są ogromne. Sięgają ponad pełną roczną wysokość kontraktu - przyznaje szkoleniowiec, który prowadził drużynę do końca zeszłego sezonu. W kwietniu 2022 roku, próbując zwrócić uwagę na problemy, z jakimi mierzy się klub, zawodniczki i sztab wyszli na rozgrzewkę przed jednym z domowych meczów w koszulkach z hasłem "S.O.S.". Nic to jednak nie dało i po sezonie Chiappini oraz większość zawodniczek, z którymi wywalczył nadzwyczajne jak na okoliczności piąte miejsce w lidze, odeszli.
W pamięci Włocha nawet najlepsze chwile spędzone w klubie zaczynają robić miejsce tym najgorszym. - Dwa razy walczyliśmy o miejsce w czołowej piątce, byliśmy w Final Four Pucharu Polski. To piękne wspomnienia. Ale te ostatnie miesiące spędzone w Legionowie siedzą mi teraz w głowie najbardziej. Wielokrotnie razem siadaliśmy i rozmawialiśmy o tym problemie całym zespołem. Chcieliśmy wierzyć, że klub się pozbiera i wszystko naprawi. Zjednoczyliśmy się bardzo wokół tego problemu, bo był wspólny dla każdego z nas. Był moment, kiedy mogliśmy wybrać: odchodzimy albo idziemy dalej, choć nic się nie zmienia i nadal nie ma pieniędzy. Graliśmy, chyba trochę dla idei i sportowych marzeń - opowiada Chiappini.
- Zazwyczaj w trudnych sytuacjach staram się kierować myśli dziewczyn prosto na siatkówkę. Myślimy o sporcie, żeby nie przejmować się problemami. Na boisku wszystko stawało się przez to perfekcyjne, graliśmy najlepiej, jak potrafiliśmy. Skupiliśmy się na dokończeniu sezonu, ale coś w nas pękło. Na piętnaście dni przed końcem sezonu nikt nie przyszedł, niczego nam nie powiedział. Po pierwszym meczu z Budowlanymi Łódź wszystko się rozpadło. Dokładnie pomiędzy meczami, bo wreszcie usłyszeliśmy pewną obietnicę, że dostaniemy choćby część pieniędzy. I nic takiego się nie wydarzyło. Wtedy wiedziałem, że wszystko zostało zniszczone. Z dnia na dzień zostaliśmy złamani, bomba wybuchła. Upadła ostatnia nadzieja - twierdzi Włoch.
- Najbardziej przykre w tym wszystkim jest to, że to nie pierwszy raz, kiedy coś takiego się zdarza - mówi Sport.pl Aleksandra Gryka, która w zeszłym sezonie grała dla Legionovii. - Pozostałyśmy z dziewczynami z zeszłorocznego składu w kontakcie i każdej jest bardzo smutno. Chyba wszyscy, którzy kiedykolwiek tworzyli Legionovię, mają do niej sentyment. Ten klub wypromował kilka świetnych zawodniczek i ciężko jest patrzeć, jak upada, jak problemy finansowe go dobijają. Nie wiem, jak ta historia wpłynie na dalszą sytuację siatkówki w Polsce, ale mam nadzieję, że coś się zmieni, ruszy. Byłoby bardzo fajnie, ale szczerze mówiąc, w kolorowych barwach tego nie widzę - ocenia obecna siatkarka ŁKS Commercecon.
Gryka ma porównanie pomiędzy grą dla Legionovii trapionej finansowymi problemami, a latami spędzonych tam wcześniej, gdy dopiero rozwijała się jako młoda zawodniczka. - Wyszłam z Legionovii i w juniorskiej siatkówce miałyśmy tam świetne osiągnięcia. Grać później dla seniorskiej drużyny było czymś fajnym, a teraz patrzeć, jak mój macierzysty klub się sypie, jest trudne - przyznaje.
Co z pieniędzmi, które klub zalega siatkarce? Czy Gryka ma nadzieję je odzyskać? - To globalna sytuacja, że klub ogłasza upadłość i znika, a wraz z nim pieniądze i nie ma, jak się z nim dogadywać. To nie fair i ta sytuacja krzywdzi zawodników. Będziemy próbować i walczyć, ale nie mam pojęcia, co może z tego wyjść - mówi Gryka.
- To smutna chwila, gdy już wiemy, że to koniec. Sytuacja była i jest krytyczna dla mnie, i wszystkich, którzy tworzyli ten zespół w poprzednich miesiącach. Mam nadzieję, że w jakiś sposób zrobią wszystko, żeby spłacić długi i zwrócić pieniądze, które powinni zapłacić wszystkim, którym zalegają.
- To nie jest dobra reklama dla polskiej siatkówki. Coś podobnego działo się, dzieje i pewnie będzie działo w każdym sezonie, każdego roku, ale to, co widzi przez to świat siatkówki, nie jest pozytywne. Mam nadzieję, że ludzie odpowiedzialni za to, jak funkcjonuje i wygląda polska siatkówka, nie będą stali bezczynnie, a pomogą się pozbyć tej łatki, którą powoli zaczyna się przyszywać Polsce. Wszyscy o tym wiedzą, te informacje się nie zatrzymują. Upadek Legionovii mieć realny wpływ na przyszłość żeńskiej siatkówki w Polsce: zawodniczki nie będą chciały tu przyjeżdżać, zablokuje się rynek, a poziom siatkówki będzie przez to spadać razem z zainteresowaniem. Każdy powinien się tym zainteresować - apeluje Chiappini.
- Nie wiem, co będzie dalej. Klub wycofał się z rozgrywek, zaraz zostanie duchem. Niech każda z odpowiedzialnych osób w polskiej siatkówce pomyśli, co mogłaby dziś zrobić, żeby pomóc w tej sprawie. Wszyscy przecież o wszystkim wiedzą w tej sprawie. Oby teraz poradzili sobie z problemem, jakim stał się upadek Legionovii - dodaje trener.