PGE Skra Bełchatów zakończyła poprzedni sezon tuż za ligowym podium, a przed startem tego sezonu spodziewano się, że Skra będzie walczyła o czołowe miejsca w PlusLidze. Zespół prowadzony przez Joela Banksa zawodzi i ma minimalne szanse na awans do play-offów. Gra toczy będzie się o uniknięcie wstydu.
Skra Bełchatów przystąpiła do meczu z Projektem Warszawa bez Dicka Kooya i Aleksandara Atanasijevicia, którzy zmagają się z urazami - Serb mógł pomóc zespołowi jedynie w zagrywce. W pierwszym secie stołeczny klub w pewnym momencie prowadził 17:14, ale bełchatowianie dzięki dobrej grze w bloku zdołali odrobić straty i wygrać pierwszego seta 25:22. Drugi set układał się podobnie, ale finalnie to Projekt wygrał 25:22, korzystając m.in. z autów przy atakach Mateusza Bieńka.
W trzeciej partii Skra Bełchatów przejęła inicjatywę, a spory wpływ na grę miał Filippo Lanza. Skra prowadziła nawet 11:6 i do końca seta nie oddała przewagi, wygrywając 25:22. Warszawianie szybko wyrobili sobie przewagę w czwartym secie, ale szybko ją strwonili. Mimo stanu 17:17 Skra nie była w stanie przejąć prowadzenia i przegrali 21:25, co oznaczało, że zwycięzcę tego meczu wyłoni tie-break. Na jego początku dużo lepiej wypadali bełchatowianie, którzy wygrywali 7:3 m.in. dzięki punktom Kłosa i Lanzy.
Projekt Warszawa był w stanie odwrócić wynik tie-breaka i prowadził 9:8. Miał także piłkę meczową przy stanie 14:12, ale ostatecznie mecz rozstrzygnął się przy walce na przewagi. Sporą rolę odegrały zagrywki z obu stron, ale ostatecznie to Projekt wygrał emocjonujący tie-break 27:25 i w całym meczu triumfował 3:2.
Skra Bełchatów przegrała trzynasty mecz w sezonie i czwarty z rzędu, a na dziewięć kolejek przed końcem PlusLigi zajmuje 10. miejsce z 29 punktami i traci pięć punktów do strefy play-offów. Tak niskiej pozycji w tabeli w Bełchatowie nie było od sezonu 99/00, gdzie Skra zajęła 12. miejsce i spadła do niższej ligi.