"Słowa wsparcia zaczęły mnie trochę irytować". Lider ZAKSY walczy o powrót na boisko

Agnieszka Niedziałek
- Mam nadzieję, że zagram jeszcze w tym roku. Mam czas do 30 grudnia - mówi Norbert Huber. W maju miał przypieczętować świetny sezon w klubie, a potem błyszczeć w reprezentacji Polski, ale plany zniweczyło znaczne naderwanie ścięgna Achillesa. Był czas, gdy słowa wsparcia zaczęły już siatkarza irytować. A o poważnej kontuzji opowiada słowami piosenki gwiazdy disco polo.

Gdyby wymieniać siatkarzy, do których należał poprzedni sezon klubowy w PlusLidze, to bez wątpienia w ścisłej czołówce byłby Norbert Huber. Był jednym z liderów Grupy Azoty Zaksy i słychać było głosy, że zasługuje na miejsce w podstawowym składzie reprezentacji Polski. Zabrakło go jednak w dwóch ostatnich meczach kędzierzynian - czwartym finałowym w ekstraklasie i finale Ligi Mistrzów oraz w kadrze. W połowie maja, w trzecim meczu finałowym PlusLigi, doznał poważnej kontuzji. Czarny scenariusz zakładał, że przerwa w grze może potrwać nawet rok. Ale teraz 24-latek ma nadzieję, że zamknie się ona w niespełna ośmiu miesiącach.

Zobacz wideo Najgorszy start Zaksy od ośmiu lat. "Odszedł od nas najlepszy siatkarz świata"

Nauka cierpliwości. "Dopiero co leżałem w szpitalu..."

Huber - w rozmowie z nami i dziennikarzem Sportowych Faktów - przyznaje, że jego ścięgno Achillesa było naderwanie w bardzo dużym stopniu. Na pytanie o możliwy termin powrotu mówi, że przewidywanie w tym zakresie to wciąż żonglerka czasowa.

- Niedługo mam badanie kontrolne. Nie wszystko tu zależy ode mnie. Wykonuję swoją codzienną pracę od poniedziałku do piątku, a w weekendy odpoczywam i się regeneruję. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku zagram. Mam czas do 30 grudnia, bo wtedy gramy ostatni mecz w 2022 roku, z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. Dążę do tego, by to zrobić. Ale nie zajeżdżam się. Robię to, co mogę - zapewnia.

Środkowy trenuje wciąż indywidualnie, ale okazuje się, że jest w stanie robić już całkiem sporo. - Odbijam górą i dołem, przemieszczam się i skaczę. Mam stały kontakt z pracownikami kliniki, w której się rehabilitowałem przez cztery miesiące, i dostaję od nich wytyczne - relacjonuje.

Huber nie kryje radości, że wrócił już na dobre do Kędzierzyna-Koźla i na co dzień przebywa z drużyną. W miarę możliwości stara się też jej towarzyszyć podczas meczów wyjazdowych. W ostatnich tygodniach był na finale Superpucharu Polski w Lublinie i pojedynku ligowym z Asseco Resovią w Rzeszowie. Przyznaje, że poważna kontuzja zmieniła go.

- Nauczyłem się większej cierpliwości. Wiem, że na wiele rzeczy nie mam wpływu i pewne sprawy wymagają czasu. Wiem, że on szybko leci. Dopiero co leżałem w szpitalu, a już chodzę, skaczę, pracuję i wracam do normalności - zaznacza.

"Wrócisz silniejszy" nie zawsze działa. "Los chce ze mną grać w pokera. Raz mi daje, raz zabiera"

Siatkarz Zaksy przyznaje najtrudniejszy był początkowy okres po tym, jak doznał urazu. - Operacja i czas tuż po niej. Gdy leżałem w domu i oglądałem finał Ligi Mistrzów. Pierwsze dwa-trzy tygodnie rehabilitacji też były ciężkie. Późniejszy okres wspominam już bardzo dobrze - zaznacza.

Jak się okazuje, tradycyjne słowa pocieszenia, które masowo spływają do znanych sportowców w takiej sytuacji, nie zawsze spełniają swoją rolę.

- Na początku byłem bardzo sfrustrowany. Słowa wsparcia typu "Wrócisz silniejszy" w pewnym momencie stały się trochę irytujące. To były trudne chwile. Widzisz kolejne takie wiadomości i zaczynasz je ignorować. Każdy przechodzi to na swój sposób. U mnie było tak - opisuje Huber.

Jak dodaje, teraz podchodzi do tego, co go spotkało, z luzem i dystansem. Zapewnia, że bardzo szybko zaakceptował sytuację, a potem skupił się na ciężkiej pracy. Dostrzega także pozytywne aspekty całej sprawy.

- Przez kontuzję dużo rzeczy przeszło mi koło nosa, ale też wiele rzeczy przede mną i czekam na nie. Na pewno wiele mi ona zabrała, ale też mi pomogła i coś dała. Mam luźniejsze podejście do wielu spraw, na pewne rzeczy patrzę inaczej....Los chce ze mną grać w pokera. Raz mi daje, raz zabiera - podsumowuje 24-latek.

Ostatnie dwa zdania wypowiada w taki sposób, że można byłoby pomyśleć, iż to cytat z jakiegoś rapera. To jednak fragment piosenki "Przekorny los" zespołu Akcent, gwiazdy disco polo. Huber opowiadał kiedyś, że  jest fanem różnych gatunków muzycznych. Jako fan disco polo dał się poznać już kilka lat temu, gdy podczas prezentacji drużyny Czarnych Radom wykonał na scenie przebój "Miłość w Zakopanem".

Kowboj Huber i wykorzystanie przerwy w grze w szczytnym celu

Wracamy w rozmowie z nim jeszcze na chwilę do nieco trudniejszych chwil. Przyznaje, że mecze mistrzostw świata też niełatwo było mu oglądać. Był jednak w Gliwicach i Katowicach.

- Uważałem, że fajnie jest się pojawić i wspierać kolegów. Tak też zrobiłem. Cieszę się, że osiągnęli sukces. Zdobyli wicemistrzostwo świata. Nie ma co narzekać, trzeba się cieszyć - ocenia.

Podczas tych MŚ wystąpił w roli telewizyjnego eksperta. Przy okazji meczu grupowego Polaków z Amerykanami on i reszta uczestników studia byli przebrani za kowbojów. Zaskakujące stroje były dość szeroko komentowane w sieci.

- Było trochę szyderstwa ze strony rodziny i znajomych, ale z humorem. To było spoko - zapewnia siatkarz.

Przyznaje, że w związku z przymusową przerwą w grze ma możliwość robić różne rzeczy, na które wcześniej nie miał czasu. Wolne chwile wykorzystuje zarówno pod kątem własnych zainteresowań, jak i udzielania się w szczytnym celu. Odwiedził już pacjentów dziecięcego oddziału onkologicznego w jednym z warszawskich szpitali i wziął udział w imprezie charytatywnej, podczas której prowadził zajęcia siatkarskie dla dzieci. Nie ma też nic przeciwko, bo pomóc komuś jeszcze.

- Do mojego powrotu do grania chyba jeszcze trochę czasu zostało, więc gdyby ktoś potrzebował "Pana siatkarza", to proszę o kontakt - rzuca humorystycznie Huber.

Więcej o: