To Polki najbardziej postawiły się mistrzyniom świata. Ale one miały potwora

Jakub Balcerski
Nikt nie potrafił zatrzymać Tijany Bosković. Stała się potworem, który poprowadził Serbki do drugiego tytułu mistrzyń świata z rzędu. Najbardziej podczas tego turnieju postawiły im się polskie siatkarki, ale ani dla nich, ani dla Brazylijek szukającego pierwszego złota w historii, Bosković i cała serbska kadra była nie do pokonania.

Ten finał miał pokazać, w jakim kierunku zmierza kobieca siatkówka. Bardzo różnorodne, zbierające punkty dzięki kilku znakomitym zawodniczkom i wypracowanym elementom Brazylijki przeciwko opartym w dużej mierze o siłę ataku Tijany Bosković Serbkom. Dwie zupełnie inne filozofie budowania drużyny: bez jednej liderki i wokół jednej, niesamowitej liderki.

To już raz Serbkom się udało. Cztery lata temu w Jokohamie w Japonii zagrały przeciwko Włoszkom. Wtedy też miały tak grającą Bosković i zdobyły pierwsze złoto w swoim pierwszym finale mistrzostw świata, choć po wyrównanym pojedynku z ich Paolą Egonu zakończonym w tie-breaku. Teraz nie dały nawet pomyśleć Brazylijkom, że uda im się je ograć. Wynik 3:0 (26:24, 25:22, 25:17) pokazuje tylko, jak zdominowały swoje rywalki.

Zobacz wideo Przełomowy sukces polskich siatkarek. Nowa era. "Ćwierćfinał był strefą poza marzeniami"

Potwór, symbol złotej Serbii. Bosković aż zabrakło słów. "Kocham siatkówkę"

Tijana Bosković stała się prawdziwym symbolem złotej Serbii. 24 punkty, fenomenalna skuteczność i kluczowa rola w utrzymywaniu swojego zespołu w grze w najtrudniejszych momentach. - Odebrało mi mowę. Nie mam słów. Wygrałyśmy bez jednego przegranego meczu. Cieszyłam się tylko grą na tym boisku. Kocham siatkówkę - mówiła, płacząc ze szczęścia tuż po wygranym finale.

Serbki siatkarskimi mistrzyniami świata. Obroniły tytuł bez porażki. Deklasacja Serbki siatkarskimi mistrzyniami świata. Obroniły tytuł bez porażki. Deklasacja

Atakująca drużyny trenera Daniela Santarelliego stała się siatkarskim potworem, zawodniczką wręcz nie do zatrzymania. Pracowała nie tylko w ataku, gdzie nie miała przeciwko sobie równej rywalki, ale także w obronie. Kilka razy wręcz sama wypracowała sobie piłki, które później w niewiarygodny sposób zamieniała w ważne punkty. Nie miała na tym turnieju meczu, gdy ktoś mógłby powiedzieć, że zawiodła. A na koniec odebrała drugą nagrodę MVP mistrzostw świata z rzędu. Dokonała czegoś, co w świecie siatkówki kobiet wydarzyło się tylko raz: tylko Kubanka Regla Torres wygrała MŚ jako najbardziej wartościowa zawodniczka dwa razy z rzędu. Broniła tego tytułu w latach 1994-1998. 

38. medal Ze Roberto. Serbki ukradły Brazylijkom wielki atut

Brazylijki szukały swojego pierwszego złotego medalu w historii mistrzostw świata, ale już w czwartym swoim finale znów muszą się zadowolić "tylko" srebrem. Tym razem nie zbliżyły się jednak nawet do poziomu prezentowanego przez przeciwniczki. Szacunek dla nich - momentami grały na tych MŚ siatkówkę kompletną, niesamowite zwłaszcza w obronie. Szacunek dla ich trenera, Ze Roberto, który w ciągu 19 lat zdobył już 38. medal wielkiej imprezy. Ale tego jednego - złota mundialu - wciąż będzie mu brakowało.

MŚ: Włochy - USA Pogrom w meczu o 3. miejsce mistrzostw świata siatkarek. Włoszki mają brąz

Klucz do wygranej Serbek w finale poza Bosković? To element, który Serbki wręcz skradły swoim rywalkom. Blok był jednym z największych atutów Brazylijek, ale to zawodniczki trenera Daniela Santarelliego zaskoczyły nim rywalki.

To Polki były najbliżej powstrzymania mistrzyń świata. Ale niech teraz będzie tylko duma

Sam Włoch wspominał jeszcze zagrywkę, ale trzeba dołożyć też środek i genialną w finale Jovanę Stefanović z jedenastoma zdobytymi punktami. To w tym elemencie Serbki były lepsze od Polek w ćwierćfinale i to nim straszyły najbardziej obok ataków Tijany Bosković, o których w środowisku jej rywalek mówi się: niektóre musisz po prostu zaakceptować.

Stefano Lavarini Decyzja, która odmieniła polską siatkówkę kobiet. Wcześniej trwali w głupstwie

Ale Polki nie chciały. Po finale MŚ możemy to już powiedzieć bez żadnych złudzeń: to właśnie zawodniczki trenera Stefano Lavariniego najbardziej postawiły się podczas tych mistrzostw ich zwyciężczyniom. Ugrały z nimi dwa z pięciu straconych przez nie setów w całych rozgrywkach. Były o dwie piłki od wyrzucenia ich z turnieju już w ćwierćfinale i sprawienia ogromnej sensacji. Ale nie zmieniło się nic od obrazka z przykrego półfinału w Gliwicach, w którym bardzo brakowało Polek: lepiej być z nich dumnym, niż rozpamiętywać straconą szansę i mówić, "co by było gdyby". To już nie ma sensu. Niech sens ma za to sukces, którym był cały ten turniej po stronie polskich siatkarek. Teraz czas na wykorzystanie go w taki sposób, żeby w przyszłości Polki może nie musiały oglądać ceremonii dekoracji mistrzyń sprzed telewizora, a same w niej uczestniczyły. I cieszyły się tak, jak złote Serbki, Brazylijki ze srebra, czy Włoszki z brązu.

Więcej o: