Pogromczynie Polek siatkarskimi mistrzyniami świata. Deklasacja w finale

Serbki obroniły tytuł mistrzyń świata w siatkówce! W sobotnim finale w holenderskim Apeldoorn okazały się zdecydowanie lepsze od Brazylii, wygrywając z nią 3:0 (26:24, 25:22, 25:17).

W sobotnim finale w holenderskim Apeldoorn spotkały się dwie zdecydowanie najlepsze drużyny tego turnieju. Obrończynie tytułu Serbki wygrały na tych mistrzostwach swoje wszystkie spotkania, pokonując m.in. w ćwierćfinale Polki 3:2. Wicemistrzynie olimpijskie Brazylijki z kolei jedynej porażki doznały na początku turnieju z Japonią (1:3), a potem wygrywały wszystko jak leci, w tym dwa mecze z reprezentacją Włoch.

Zobacz wideo Przełomowy sukces polskich siatkarek. Nowa era. "Ćwierćfinał był strefą poza marzeniami"

I znowu Serbki! Obroniły mistrzostwo świata bez choćby jednej porażki

Już pierwsze piłki finałowego spotkania pokazały, że będzie ono niezwykle wyrównane i zacięte. Nie brakowało długich i efektownych akcji, a jeśli pojawiały się jakieś błędy z obu stron, to głównie chodziło o zepsute zagrywki. Lepiej rozpoczęły ten mecz Brazylijki, które prowadziły po kilkunastu piłkach 9:6. Niedługo później Serbki odpowiedziały czterema punktami zdobytymi z rzędu i rozpoczęła się zaciekła walka "punkt za punkt" aż do samego końca.

Gdy przy stanie 23:22 dla Serbii efektownie zablokowana została Gabi, mistrzynie świata miały dwie piłki setowe. Autowa zagrywka jednej z nich, a następnie autowy atak Sary Lozo sprawiły jednak, że na tablicy świetlnej ponownie był remis - 24:24. Końcówka należała do Serbii - świetny atak Tijany Bosković, a następnie uderzenie daleko w aut przez Gabi pozwoliły Serbkom zwyciężyć w pierwszej partii 26:24. 

Drugi set wyglądał bardzo podobnie do pierwszego. Lepiej rozpoczęły Brazylijki, które prowadziły 7:3, ale już w połowie partii był remis po 12. Obie drużyny później zdobywały punkty seriami - najpierw trzy punkty z rzędu po problemach w ataku Tijany Bosković zdobyła Brazylia (13:16), ale Serbki odpowiedziały serią aż siedmiu kolejnych punktów, gdyż chwilę później Bosković się przebudziła, a do tego chociażby dwa asy serwisowe dorzuciła Jovana Stevanović i było 20:16 dla Serbii. 

Trener Brazylijek Ze Roberto wpuścił na parkiet Tainarę, która za sprawą dwóch ataków i skutecznej zagrywki okazała się kluczowa do doprowadzenia do remisu po 22, ale chwilę później ta sama zawodniczka zaatakowała w aut i Serbki miały dwie piłki setowe przy stanie 24:22. W przeciwieństwie do pierwszej partii, wykorzystały już pierwszą z nich, blokując Lorenne i wygrywając 25:22 były już o zaledwie jednego seta od obrony tytułu. 

Brazylijki próbowały wszystkiego, ich trener dokonywał kolejnych zmian, a na parkiecie pojawiła się m.in. rozgrywająca ŁKS Łódź Roberta. Serbia jednak po dwóch wyrównanych i wygranych setach poczuła krew i nie miała zamiaru dać sobie wyrwać złota. W trzecim secie zespół z Europy zdeklasował swoje rywalki od samego początku. Serbki prowadziły już 6:3, następnie 12:7, aż wreszcie po udanych kontrach Tijany Bosković 16:8 i stało się jasne, że tylko siatkarski cud może uratować Brazylijki. A cudu nie było - nie pozwalała na to fantastycznie dysponowana Bosković, która w tym finale zdobyła aż 24 punkty. To właśnie jej świetne ataki utrzymywały przewagę Serbek i to jej atak zakończył całe spotkanie - w trzecim secie Serbia wygrała 25:17, a w całym meczu 3:0. 

Serbia pewnie pokonała Brazylię 3:0 (26:24, 25:22, 25:17) i obroniła mistrzostwo świata w siatkówce kobiet. Tytuł jak najbardziej zasłużony, bo zespół Daniele Santarellego wygrał wszystkie mecze na tym turnieju, a co ciekawe, największe problemy miał w ćwierćfinale z Polską, wygranym 3:2. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.