Widok Stenzel złamał nawet Serbów. "Koniec naznaczony jej łzami"

Serbscy dziennikarze zauważyli zachowanie Marii Stenzel po decydującym punkcie w ćwierćfinale siatkarskich mistrzostw świata. Libero reprezentacji Polski nie zdążyła z przyjęciem po zagrywce, co dało zwycięstwo Serbii. "Koniec meczu naznaczony był jej łzami" - czytamy w tamtejszych mediach.

To były ogromne emocje nie tylko dla Marii Stenzel, ale całej reprezentacji Polski. W ćwierćfinale nie były faworytkami. W końcu mierzyły się z obecnymi mistrzyniami świata - Serbkami. Ich poprzednie spotkanie zakończyło się porażką 0:3. Ale we wtorek Biało-Czerwone zawiesiły poprzeczkę zdecydowanie wyżej i rywalizowały z Serbkami jak równe z równymi.

Zobacz wideo Polskie siatkarki zadziwiły świat. Sensacja. "Nie spodziewały się"

Maria Stenzel wyłapana przez media. Jej łzy naznaczyły mecz

Dla polskich siatkarek ćwierćfinał to już było duże osiągnięcie. Od 60 lat nie było u nas takiego wyniku w tym turnieju. A w tym roku miały półfinał na wyciągnięcie ręki. Doprowadziły do tie-breaka. W nim wygrywały dwoma punktami, ale Serbia wyrównała tuż przed końcem. Drużyny musiały grać na przewagi i wtedy wydarzyło się najgorsze.

Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

"Jovana Stevanović zaserwowała, a libero polskiej drużyny Maria Stenzel źle oceniła sytuację, spóźniła się o kilka milisekund i nie przyjęła piłki, zanim spadła na podłogę" - opisuje serbski "Sportal". Reakcja 23-latki była błyskawiczna. "Całkowicie się załamała, zaczęła płakać i nie mogła się uspokoić. Koniec meczu naznaczony był jej łzami" - podkreślają dziennikarze.

W tej sytuacji ponownie dostrzegliśmy jedność tej drużyny. Stenzel nie była sama, Pocieszały ją bardziej doświadczone reprezentantki. Głos w tej sprawie zabrał też selekcjoner reprezentacji Polski, Stefano Lavarini.

- Kiedy widzę płaczące dziewczyny, zestawiam to sobie z obrazkiem płaczącego zespołu po zeszłorocznych mistrzostwach Europy. Kilka razy im to pokazywałem po trudnych momentach i mówiłem, że płacz przed kamerami nie jest najważniejszy, ważne jest to, jak walczyły o siebie - przekonywał po spotkaniu Stefano Lavarini. - Nie chciałem widzieć nikogo płaczącego po tym meczu i sam próbuję pozostać bez płaczu. Popłynęły im łzy, ale rozumiem to i widzę, że to inne łzy niż w przeszłości. Po takim turnieju akceptuję ten widok - mówił. Więcej o słów szkoleniowca znajdziecie w tekście Jakuba Balcerskiego ze Sport.pl, TUTAJ>>>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.