Polki pokazały, że niemożliwe nie istnieje. Dreszczowiec, pięć setów z Kanadą

Polskie siatkarki bardzo męczyły się w ataku, Oliwia Różański zdobyła w ten sposób tylko punkt od drugiego seta! W czwartej partii Kanadyjki były dwie piłki od wygrania meczu, a mimo to Polki - głównie dzięki świetnej grze blokiem - wygrały po dreszczowcu 3:2. Teraz zagrają z Niemkami o ćwierćfinał mistrzostw świata.

Polskie siatkarki przed meczem z Kanadą miały wszystko w swoich rękach - jeśli wygrałyby w dwóch pozostałych meczach drugiej fazy MŚ, z Kanadyjkami i Niemkami, to awansowałyby do ćwierćfinału turnieju, osiągając wielki wynik. Pierwszy krok miał zostać wykonany w meczu z Kanadą, czyli pozytywnego zaskoczenia MŚ. Po trzech setach wydawało się, że będzie o to bardzo trudno. Kanadyjki rozbiły nas bowiem w drugiej i trzeciej partii, do 19 i 16. Biało-czerwone potrafiły się jednak podnieść. O wszystkim zadecydował tie-break. W nim Polki pokazały największy atut z pierwszego seta, czyli blok. Zdobyły w decydującej partii w tym elemencie aż sześć punktów! i rozbiły Kanadyjki aż 15:5. Po chwili usłyszały bardzo głośne, chyba najgłośniejsze podczas tego turnieju: Dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy.

Zobacz wideo

Świetny początek, a potem niezrozumiała zapaść

Początek meczu był trudny dla gospodyń. Polki przegrywały 7:9. Po chwili na zagrywkę weszła Zuzanna Górecka. I rozpoczął się koncert biało-czerwonych. Gdy zawodniczka ŁKS Commercecon Łódź zeszła z pola serwisowego Polki prowadziły 12:9. Fantastycznie grały blokiem. W tym secie w ten sposób zdobyły aż sześć punktów (rywalki tylko 2). Wszystko wyglądało tak dobrze, jak w ostatnim meczu, wygranym 3:0 z USA.

W drugim secie Polki miały duży problem ze skutecznością ataku, w którym mieli zaledwie 23 proc.! Dzięki temu rywalki szybko wypracowały czteropunktową przewagę. Biało-czerwone grały bez ryzyka, atakowały zachowawczo. Oliwia Różański w tej partii nie skończyła żadnego z dziesięciu ataków i w końcówce seta została zmieniona. Magdalena Stysiak skończyła tylko trzy z dwunastu ataków. Wśród rywalek ciężar gry na siebie wziął duet: Kiera Van Ryk i Alexa Gray (odpowiednio 7 i 6 punktów). 

W trzeciej partii Polki nie potrafiły się podnieść i odnaleźć na parkiecie. Sytuacja na parkiecie była dramatyczna. To była kompletnie niezrozumiała zapaść. Kiedy Lavarini brał drugi czas, było aż 11:21. Chwilę wcześniej po zepsutej zagrywce Korneluk, włoski szkoleniowiec bezradnie usiadł na chwilę na ławce rezerwowych. Rozkładał ręce, mówił coś sam do siebie, a potem sięgnął po statystyki i kręcił z niedowierzaniem głową. W tej partii biało-czerwone słabo grały w każdym elemencie siatkówki. Największy problem był wciąż jednak ze skończeniem ataku - Stysiak 4/11, Górecka 0/4, Różański 0/2. Ta ostatnia po trzech setach miała wstydliwą skuteczność 4/27, czyli -3,7 %.

Trzeba też oddać Kanadyjkom - wyblokiem i w obronie grały wprost rewelacyjnie! Świetnie się ustawiały na szóstej strefie i podbijały mnóstwo ataków. Dzięki temu miały wiele okazji na kontry, w których czuły się bardzo dobrze.

"Wziąłbym siatkarki do szatni". Odrodzenie Polek i niesamowita końcowka

- Chyba wziąłbym siatkarki ze sobą i poszedł na te trzy minuty do szatni. By nimi wstrząsnąć - mówił Zbigniew Bartman w studiu TVP Sport. Lavarini tego nie zrobił, ale jego zespół pokazał charakter. Po dwóch fatalnych setach potrafił się podnieść. Przy stanie 8:8 na zagrywkę poszła Górecka, a opuściła je gdy Polki prowadziły 13:8! Nie potrafiły jednak utrzymać przewagi I doszło do pasjonującej końcówki. Przy stanie 23:23 Korneluk została zablokowana, ale pani sędzia odgwizdała przedwcześnie, że akcja się skończyła, mimo że była w grze. W powtórce biało-czerwone znów źle przyjęły, ale Stysiak skończyła atak z trudnej pozycji. Przy pierwszej piłce setowej w kontrze środkowa w kontrze skończyła atak, ale też dotknęła siatki. Kanadyjki już nie grały tak znakomicie - w tym secie popełniły aż 10 błędów. A potem był fenomenalny tie-break, o którym napisaliśmy na początku.

Polki w całym meczu miały aż 20 bloków (rywalki tylko sześć).

- Jeśli 3:0 siatkarek z Amerykankami ma być takim mitem założycielskim tej kadry, jakim dla piłkarzy Nawałki było 2:0 z Niemcami, to dzisiejszy mecz z Kanadą jest jak tamto 2:2 w Szkocji, gdy Robert Lewandowski w ostatniej sekundzie wjechał z piłką do bramki - napisał na Twitterze Łukasz Jachimiak, dziennikarz Sport.pl.

Polska - Kanada 3:2 (25:18, 19:25, 16:25, 25:23, 15:5)

  • Polska: Wołosz 1, Stysiak 25, Witkowska 15, Korneluk 12, Różański 7, Górecka 8, Stenzel (libero) oraz Szlagowska 2, Wenerska, Gałkowska.
  • Kanada: King 4, Maglio 9, Cross 3, Gray 20, Van Ryk 21, Howe 14, Palermo (libero) oraz Savard.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.