Skala przemiany polskich siatkarek jest niewiarygodna. Będzie jak z kadrą Nawałki?

Jakub Balcerski
Czy mecz z Amerykankami okaże się mitem założycielskim drużyny trenera Stefano Lavariniego? Takim, jak mecz z Niemcami dla piłkarskiej kadry Adama Nawałki? Włoski trener wyuczył polskie siatkarki mentalności zwyciężczyń, a one mu uwierzyły. Teraz widzimy, jak potrafią tej mocy użyć - pisze Jakub Balcerski ze Sport.pl.

- Jak się spało? - zapytaliśmy w czwartek przed południem Agnieszkę Korneluk, środkową reprezentacji siatkarek, kilkanaście godzin po środowej wygranej w trzech setach z Amerykankami w drugiej fazie mistrzostw świata. - Krótko - zaśmiała się zawodniczka, która dokonała z drużyną czegoś - zdawałoby się - niemożliwego.

Zobacz wideo Tyle zarabia Grbić w reprezentacji Polski. Jak wygląda jego przyszłość? [Sport.pl LIVE]

To może być mit założycielski polskich siatkarek. Może jak mecz z Niemcami dla kadry Nawałki?

W hotelu Polek panuje już spokój i atmosfera delikatnego wyciszenia po niezwykłym wyczynie i wygranej z Amerykankami 3:0 (25:23, 25:22, 25:18). Emocje z tego meczu, bez względu na końcowy wynik mistrzostw świata, zostaną z nimi już na zawsze. Takie spotkania budują wielkie zespoły.

To coś więcej niż zwykła wygrana. 3:0 z Amerykankami może okazać się meczem, w którym przyszedł przełom. Czymś, co nazywa się mitem założycielskim największych drużyn. Czy ten przyszedł teraz także dla polskich siatkarek?

Zwycięstwo z USA w sytuacji, w której Polki miały nóż na gardle w kontekście walki o ćwierćfinał MŚ, trudno porównać z jakimkolwiek innym na przestrzeni ostatnich lat. Pierwszy mecz, jaki przychodzi na myśl, to zwycięstwo z Rosją, wówczas mistrzem świata, podczas mistrzostw Europy w 2009 r. Wtedy zawodniczki Jerzego Matlaka wygrały 3:1, a na koniec zdobyły brązowy medal. To był jednak zupełnie inny turniej niż tegoroczne mistrzostwa świata, a i rozmiar zwycięstwa był nieco inny.

Żeby do czegoś porównać wygraną o takiej skali, trzeba chyba poszukać sukcesu w innych dyscyplinach. Tu szybko nasuwa się analogia do meczu, który pobudził piłkarską kadrę Adama Nawałki - 2:0 z Niemcami na Stadionie Narodowym w eliminacjach do Euro 2016. Zgadza się klasa rywala - polscy piłkarze pokonali wtedy aktualnych mistrzów świata niedługo po zdobyciu tytułu - po części także okoliczności - byli przecież skazywani na porażkę i ogranie takiego rywala wydawało się wówczas zupełnie niewyobrażalne. I pomimo że styl gry Polaków był wówczas o wiele gorszy od tego zaprezentowanego w środę przez siatkarki, to i tak nie dali Niemcom wbić sobie gola, który dałby nadzieję na odwrócenie losów meczu. 

Oby podobny był też długofalowy skutek wygranej na siatkarskim mundialu. U piłkarzy był to wielki sukces i awans do ćwierćfinału na Euro 2016. Siatkarki stoją teraz przed taką samą szansą. Ale niech teraz inaczej niż w przypadku ich eliminacji futbolistów, wygląda końcówka drugiej fazy grupowej MŚ kadry Stefano Lavariniego. U Adama Nawałki zawodnicy mieli ogrom szczęścia ze Szkocją, gdy Robert Lewandowski wręcz wepchnął piłkę do bramki na remis 2:2 w ostatniej minucie, czy trudne mecze z Irlandią. Polki mają przed sobą mecze z Kanadyjkami i Niemkami, a to rywalki na pewno już o klasę słabsze od Amerykanek.

Majestatyczny uśmiech Lavariniego. Już wiemy, co może się stać, gdy Polki wykorzystają "mentalność zwyciężczyń"

Uśmiech Stefano Lavariniego w strefie mieszanej po meczu był ogromny, majestatyczny. U włoskiego trenera widać było kompletną satysfakcję z tego, czego właśnie dokonały jego zawodniczki. A jeszcze dzień wcześniej po porażce z Serbią mówił tak: - Nie podobał mi się ten mecz. Zabrakło mi w nim przede wszystkim duszy. Walczyliśmy tylko trochę. Myślałem, że stać nas na więcej.

Skala tego, jak Polki odmieniły swoją grę, jest nie do objęcia umysłem. To były dwa zupełnie zespoły, w zasadzie niemożliwe do porównania. Ale siatkarki same mówiły po meczu, że to trener je zmotywował. I że Lavarini przedmeczową przemową w szatni pozwolił im skupić się nie na rywalkach, ale własnych atutach. 

Włoch od miesięcy wbija do głowy siatkarkom, że istnieje coś, co nazywa mentalnością zwyciężczyń. O tym samym w przypadku siatkarzy często wspominał Nikola Grbić. - Gdy wczoraj staliśmy tutaj po porażce, mówiliśmy o potrzebie potwierdzenia naszego potencjału przez kluczowe mecze. Dokonaliśmy tego, ale teraz musimy zacząć wszystko od nowa - tłumaczył po meczu z USA Lavarini. Widać, że zawodniczki mu uwierzyły. I przy okazji udowodniły, że potrafią tę moc wykorzystać.

Zwątpić w Polki na MŚ było łatwo. Teraz udowodniły, że mogą grać lepiej, niż się tego spodziewały

Droga Polek w turnieju jest niezwykle kręta. Pierwszy mecz z Chorwatkami przyniósł uśmiech, ale lekki, bo udało się wygrać, ale nieprzekonująco. Wygrana 3:0 z Tajkami rozbudziła wyobraźnię i pozwalała patrzeć pozytywnie w przyszłość. Podobnie ogranie Koreanek bez straty seta. Niepokój pojawił się po porażce 1:3 z Dominikaną, którą zawodniczki Stefano Lavariniego nieco zlekceważyły. Przegrany tie-break z Turcją pozwolił zachować umiarkowany optymizm, ale przegrana aż 0:3 z Serbkami generowała poczucie, jakby Polki nie dorastały jeszcze do poziomu światowej czołówki. I wreszcie zwycięstwo z USA pokazało coś dokładnie odwrotnego.

Zwątpić w polskie siatkarki na tych mistrzostwach świata było łatwo. To nie problem przyznać się, że trudno myślało się o sukcesie, widząc 0:3 z Serbią i to, jak Polki od rywalek odstawały. Wydawało się, że w sukces na chwilę przestał wierzyć nawet Lavarini. Był zawiedziony, smutny, sam przyznał, że był to bardzo trudny moment. Rozgrywająca Joanna Wołosz dodała, że zawodniczki same nie wiedziały, że mogą grać tak dobrze. Na szczęście udowodniły to sobie, jak i wszystkim innym.

Ale teraz trzeba dokończyć zadanie: wygrane z Kanadyjkami i Niemkami dadzą naszym siatkarkom ćwierćfinał w Gliwicach. To oczywiście jest w zasięgu Polek. Skoro mają wszystko we własnych rękach, a przed momentem zszokowały siatkarski świat, to czemu nie wierzyć, że teraz wykorzystają szansę?

Przed turniejem trudno było ocenić, czy polskie siatkarki są bliżej przykrej niespodzianki i przedwczesnego odpadnięcia z turnieju, czy ćwierćfinału, pozostającego w strefie marzeń. Już niedługo marzenia mogą stać się rzeczywistością. Warto o nie powalczyć, najlepiej w tak pięknym stylu, jak przeciwko Amerykankom.

Więcej o:
Copyright © Agora SA