Kanadyjki wygrały pierwszy mecz drugiej fazy mistrzostw świata rozgrywany w Łodzi. Pokonały 3:1 () Tajki i dzięki temu awansowały na szóste miejsce w tabeli grupy F. Z dorobkiem 10 punktów wyprzedziły Polki, choć kadra Stefano Lavariniego nie rozegrała jeszcze swojego spotkania.
O wielkim zwycięstwie dla Kanadyjek, wyrównanej stawce na MŚ siatkarek i grze dla ukraińskiego klubu w lidze czeskiej od nowego sezonu mówiła Sport.pl przyjmująca Vicky Savard.
Vicky Savard: Jestem podekscytowana. Przyjechałyśmy do Polski z celem awansu do drugiej fazy rozgrywek i tego dokonałyśmy. A teraz, skoro już się udało? Nie mamy nic do stracenia i możemy tylko udowadniać, że możemy grać na najwyższym poziomie.
Te mistrzostwa świata mają system: każdy może wygrać z każdym. Ktokolwiek przyjedzie w formie i zagra swoją dobrą siatkówkę tego jednego dnia będzie miał szansę na zwycięstwo nawet z najsilniejszym przeciwnikiem. To dokładnie coś, co nam się udało wykonać. Niektóre zespoły wolą zmieniać charakterystykę swojej gry co jakiś czas, ale my skupiłyśmy się na naszych atutach i to okazało się najlepszym wyborem.
To prawda. Dla nich i dla nas to wciąż możliwe, żeby awansować do ćwierćfinału i zagrać o strefę medalową. Choć będzie to bardzo trudne zadanie, to takie mecze pokazują, że nadal warto w to wierzyć. Przez to, jak wyglądała nasza pierwsza faza grupowa, w łączonej grupie z drużyn grających wcześniej w Gdańsku i Łodzi zrobiła się spora przestrzeń, różnica punktowa. To stwarza nam, czy Polkom szanse na zrobienie niespodzianki, jeśli będziemy grać równo i zdobywać kolejne punkty bez wpadek, co oczywiście nie będzie takie łatwe.
Moja historia gry w kadrze faktycznie jest trochę nietypowa. Tak jak sugeruje ten tytuł, ha, ha. Rok temu latem, kiedy zaczęłam grać coraz lepiej w klubie, zaczęłam się "rozglądać" za miejscem w reprezentacji. Pojechałam na turniej niedaleko Levis z zawodniczkami z Quebecu. Na nim pojawiła się asystentka głównej trenerki naszej kadry, Veronic Laplante. Ona nagrywała niektóre akcje i pojawiłam się w kilku filmikach, dzięki czemu zostałam zauważona.
Potem wszystko potoczyło się szybko: Veronic opowiedziała o mnie Shannon Winzer, czyli naszej trenerce i dostałam od niej telefon z pytaniem, czy przyjadę. I grałam na tyle dobrze, że jestem w kadrze do tej pory, a teraz zostałam powołana na mistrzostwa świata. To dla mnie niezwykłe, jak wiele zmieniło się w tak krótkim czasie, a gra z tymi dziewczynami dla kanadyjskiej reprezentacji to prawdziwy zaszczyt i jednocześnie przyjemność.
Tak, więc byłam świadoma tego, w jakich okolicznościach przyjdzie mi grać. Że choć będę zawodniczką ukraińskiej drużyny, to praktycznie ani chwili nie spędzę na Ukrainie. Będę musiała grać w Czechach, krajowym pucharze, a do tego Lidze Mistrzów. To będzie spory, długi sezon.
Nie, jeszcze nie, ale to na pewno bardzo emocjonalna, nietypowa sytuacja. To wszystko jest wyjątkowe i trudne dla wszystkich w klubie, czuć to już, rozmawiając z osobami odpowiedzialnymi za całą drużyną. Jednocześnie mam nadzieję, że gra w Czechach pozwoli im trochę skupić się na siatkówce, odciąć od tych ciężkich chwil. I że będziemy konkurencyjne w lidze, jak i podczas walki w Europie.