Szef słoweńskiej siatkówki krytykuje Polaków. Mocno. "Boli ich"

Szef Słoweńskiej Federacji Siatkarskiej skrytykował działania polskich organizatorów podczas meczu Słowenia - Włochy w półfinale mistrzostw świata w Katowicach. Metod Ropret oskarża Polaków o złe traktowanie słoweńskich kibiców. Co więcej, uważa, że zrobili to umyślnie, jako "rewanż" za porażki polskich siatkarzy ze Słowenią.

11 września zakończyły się mistrzostwa świata w siatkówce mężczyzn. Odbyły się one w Słowenii i Polsce. Oba kraje otrzymały prawo do organizacji tej imprezy po tym, jak zostało ono odebrane Rosji. Ważniejsza część turnieju odbyła się w Polsce. Słoweńcy, którzy byli współgospodarzami, musieli przyjechać do Katowic na półfinał z Włochami (0:3). I tej wizyty, jak się okazuje, nie będą wspominać dobrze. Nie tylko przez wynik meczu.

Zobacz wideo Tyle zarabia Grbić w reprezentacji Polski. Jak wygląda jego przyszłość? [Sport.pl LIVE]

Szef słoweńskiej siatkówki krytykuje Polaków. Mocno. "Boli ich"

Po Polakach "przejechał się" prezes słoweńskiego związku siatkówki, Metod Ropret. - Byłem niezmiernie szczęśliwy, że nasi gracze mieli duże wsparcie z trybun Spodka. Jednak z drugiej strony, mogę powiedzieć, że byłem bardzo rozczarowany postawą polskich organizatorów, a zwłaszcza służb bezpieczeństwa, wobec naszych kibiców. Na pewno nie zasłużyliśmy na takie traktowanie, jakiego doświadczyliśmy w meczu z Włochami – powiedział w rozmowie z serwisem siol.net. Jego wypowiedź została przetłumaczona na Twitterze przez dziennikarza WP Sportowe Fakty, Filipa Korfantego.

- Jedna rzecz to liczba otrzymanych biletów, a druga, to organizacja meczów, zupełnie nieporównywalna z naszą. Wielokrotnie gościliśmy polskich kibiców i to nie tylko w siatkówce, co roku gościmy ich w Planicy i na innych imprezach sportowych, i nigdy nie byli oni potraktowani tak, jak nasi kibice, którzy są chyba jednymi z najbardziej kulturalnych – powiedział Ropret, po czym przeszedł do konkretów.

Jak się okazuje, służby bezpieczeństwa w hali zezwoliły kibicom słoweńskim usiąść w jednym miejscu, żeby mogli przebywać obok siebie i wspólnie dopingować. Zrobili tak mimo tego, że fani mieli bilety na inne miejsca. W trakcie meczu ochrona miała zmienić zdanie i zacząć przesadzać Słoweńców. - Jeżeli służby bezpieczeństwa popełniają błąd w procesie wpuszczania kibiców na halę i zdadzą sobie z tego sprawę dopiero w połowie meczu i wtedy próbują to naprawić, to jest to niemożliwe. Służba bezpieczeństwa nie dzieliła naszych kibiców na sektory, nie kierowała ich do miejsc, na które konkretne osoby miały bilety, pozwoliła im się zjednoczyć. Nie było w tym nic złego, ponieważ trybuny były w połowie puste. Ale decydowanie w środku meczu, że może to nie jest w porządku, a następnie próba naprawienia tego za pomocą represyjnych środków jest w moich oczach nie do przyjęcia. Chciano ich rozdzielać w trakcie meczu. Może uznano, że są zbyt głośni, nie wiem, co im przeszkadzało. Nie wiem, co było przedmiotem sporu, zwłaszcza że graliśmy z Włochami, a nie z Polakami. W połowie meczu zadecydowano, że zjednoczeni słoweńscy kibice muszą zająć swoje miejsca w na wpół pustej hali, co jest, delikatnie mówiąc, śmieszne. Na szczęście, w końcu wezwano policję na pomoc, bo zorientowano się, że służba bezpieczeństwa miała nieodpowiednie podejście i nie może dalej działać tak, jak sobie założyła. W końcu udało nam się dojść do porozumienia z policją, żebyśmy mogli pozostać razem. Ostatecznie musieliśmy tylko stworzyć korytarz bezpieczeństwa do wyjścia, na co fani przystali bez najmniejszego problemu. Mecz oglądaliśmy przez większość czasu spokojnie do końca – wyjaśnił prezes.

Na tym jednak nie poprzestał. Stwierdził bowiem, że takie działanie było złośliwe, a w ten sposób Polacy chcieli utrzeć nosa Słoweńcom, którzy są dla naszych siatkarzy trudnym rywalem. - Uważam, że Polaków boli to, że w kilku kolejnych turniejach pokonaliśmy ich w kluczowych meczach. Między innymi w zeszłym roku, kiedy pokonaliśmy ich w półfinale Euro przy pełnej hali. Taki jest sport, nie powinno to wpływać na dalsze okoliczności. W końcu był to mecz z Włochami, który tak naprawdę dla Polski nie miał znaczenia. Wydaje się, że wyrażanie frustracji z tego powodu jest poniżej pewnego poziomu – stwierdził Ropret.

- Czuć tam ból, który jest trudny do przegryzienia, ale powtarzam, że zawsze traktowaliśmy polskich kibiców i sportowców w Słowenii tak poprawnie, jak to możliwe, niezależnie od przebiegu zawodów. Otrzymywali pełny szacunek, ale nie możemy tego samego powiedzieć przez ostatnie dwa lata w Polsce. Przynajmniej sprostali i zagrali nasz poprawny hymn – stwierdził z przekąsem. Dodajmy, że rok temu podczas mistrzostw Europy Polska zagrała ze Słowenią w Katowicach i organizatorzy popełnili ogromną wpadkę, puszczając hymn Serbii. Również w tym przypadku Słoweńcy doszukiwali się prowokacji.

Więcej o: