Od półfinału igrzysk do najgorszej drużyny MŚ. Upadek. 23 porażki z rzędu

Jakub Balcerski
Dla Stefano Lavariniego mecz mistrzostw świata z Koreą będzie wyjątkowy. To jego były zespół, a w roli trenera rywalek wystąpi jego uczeń, Cesar Hernandez. Niestety, nie będzie to wyrównana rywalizacja. Hernandez już teraz wie, że trudno będzie mu uniknąć porażki z drużyną swojego mentora. Bo Koreanki w czasie ostatnich kilkunastu miesięcy z czwartej drużyny igrzysk stały się najgorszą na tegorocznych MŚ.

8 sierpnia 2021 roku. Reprezentacja Korei Południowej w siatkówce kobiet przegrywa 0:3 mecz o trzecie miejsce z Serbkami, ale i tak jest sensacją turnieju olimpijskiego w Tokio. Osiąga jeden z najlepszych wyników w historii, wcześniej sensacyjnie wyrzucając z igrzysk Turczynki, typowane do zdobycia medalu.

28 września 2022 roku. Koreanki mają za sobą dwie wyraźne porażki w pierwszych meczach mistrzostw świata. Wydaje się, że tylko cud pozwoli im na awans do drugiej fazy grupowej, to praktycznie niemożliwe. Kolejna porażka byłaby już ich 24. z rzędu.

Zobacz wideo Tyle zarabia Grbić w reprezentacji Polski. Jak wygląda jego przyszłość? [Sport.pl LIVE]

U Koreanek w nieco ponad rok zmieniło się wszystko. Jedna z najgorszych drużyn na świecie

Minął rok i niespełna trzy miesiące, a w koreańskiej siatkówce kobiet zmieniło się praktycznie wszystko. Przede wszystkim karierę po igrzyskach skończyła liderka Koreanek Kim Yeon-koung, na której w dużej mierze opierała się gra kadry. Zrezygnowały jeszcze trzy inne doświadczone zawodniczki i okazało się, że dojdzie do rewolucji. Skład reprezentacji musiał się składać głównie z młodych siatkarek bez ogrania na arenie międzynarodowej.

To musiało mieć pewne skutki. Ale chyba nikt nie przewidział, że aż tak duże. Koreanki są w tym momencie gorsze od większości drużyn w Azji - przegrały w trzech setach choćby z Filipinami, Iranem, czy Wietnamem, który nie jest sklasyfikowany w rankingu FIVB. Można je nazwać jedną z najgorszych na świecie. I prawdopodobnie najgorszą drużyną MŚ siatkarek, na pewno spośród tych pozostających w elicie, grających w Lidze Narodów. Jeśli z kimś je porównywać, to z drużynami z Afryki, choćby Kamerunem. Ale one na swoim kontynencie radzą sobie nieźle, na pewno lepiej niż Korea w Azji.

Uczeń Hernandez kontra mistrz Lavarini

Po świetnych igrzyskach trener Koreanek Stefano Lavarini odszedł, a wkrótce okazało się, że będzie prowadził Polki. Kadrę przejął jego asystent Cesar Hernandez. Teraz ich drogi skrzyżują się ponownie, w bezpośrednim meczu, choć jego wynik nie jest trudny do przewidzenia. Hiszpan wręcz musi się spodziewać porażek swojego zespołu. Polska kadra jest wyraźnym faworytem tego starcia i tylko katastrofa sprawiłaby, że nie pokonają Korei bez straty seta.

To jednak przede wszystkim wyjątkowe spotkanie dla Lavariniego i Hernandeza. Włoch wystąpi w nim w roli mistrza, a Hiszpan jako uczeń, próbujący dorównać swojemu mentorowi. - Nie miałem tak z żadnym innym trenerem, ale ze Stefano rozumieliśmy się idealnie od pierwszego dnia. Dużo pracuje, świetnie rozumie siatkówkę. Jest świetnym szkoleniowcem i bardzo dobrym człowiekiem - opisuje Lavariniego w rozmowie ze Sport.pl Cesar Hernandez.

"Dostaliśmy suchą rybę, nie do zjedzenia. Ale Stefano się uparł. Jakoś przepijaliśmy ją piwem i cudem skończyliśmy"

Kiedy i jak obaj panowie rozpoczęli współpracę? - To był 2019 rok. Pracowałem jako asystent w Savino Dal Bene Scandicci, a Stefano zadzwonił najpierw do głównego trenera klubu, Carlo Parisiego i pytał, czy jestem wolny na letni sezon, a później już bezpośrednio do mnie z ofertą. Właśnie zrezygnowałem z prowadzenia Hiszpanek, chciałem zrobić sobie kilkumiesięczną przerwę, ale nie mogłem przepuścić okazji do zebrania doświadczenia od takiego trenera. Mieliśmy jeden cel: awansować na igrzyska. Chciałem tego spróbować i pojechać na turniej olimpijski. Zgodziłem się - wspomina Hernandez. 

- Pierwszy dzień pracy na miejscu, w Seulu, to dla mnie niezapomniana historia. Musieliśmy zostać w stolicy, bo dzień później mieliśmy sporo do załatwienia w ambasadzie. Odłożyliśmy bagaże i poszliśmy szukać miejsca na małe piwo i kolację. Znaleźliśmy coś, co wyglądało na mały pub. Był blisko hotelu, więc od razu do niego weszliśmy. Idziemy przez korytarz i widzimy, że to raczej miejsce w stylu dyskoteki. Dobiega do nas ochroniarz i zaczyna odpychać Stefano. Pytamy, o co chodzi, a ochroniarz mówi łamanym angielskim: "Only for Korea". Okazało się, że to był prywatny klub i musieliśmy wyjść - opowiada.

- Jeszcze trochę w szoku, poszliśmy dalej i wokół nie było widać już żadnych restauracji, czy pubów. Jedynie mały sklep z wystawionym stolikiem i dwoma krzesłami na zewnątrz. Za ladą stała 70-letnia kobieta, mogłaby być moją babcią. Coś nas podkusiło, więc weszliśmy tam, szukając ratunku i zapytaliśmy bez większych nadziei, czy ma piwo. Ku naszemu zdziwieniu za chwilę nam je przyniosła. Chcieliśmy jednak także zjeść. I dostaliśmy suchą rybę. Pełny, duży talerz. Tylko że ta ryba była nie do zjedzenia. Ale Stefano się uparł. "Tyle szukaliśmy, kupiliśmy ją od tej pani, więc skończymy cały talerz". Zarządził i tyle, nie było zmiłuj. Jakoś przepijaliśmy ją tym piwem i cudem zjedliśmy wszystko. Ale do dziś mam na telefonie zdjęcie tego talerza i zachowam je na zawsze - śmieje się Hernandez. 

"Czułem, że Stefano pyta mnie czasem dokładnie odwrotnie do tego, jak on myśli"

Jak pracuje się z Lavarnim? - Kluczową cechą pracy Stefano jest, żeby złapać jak najlepsze porozumienie z zawodniczkami. Tylko tak zrozumieją, że jesteś tu, żeby im pomóc, wspierać je i pilnować, by stawały się jeszcze lepsze siatkarsko. Ma konkretny plan na organizację pracy, choćby ćwiczeń na treningach. Jest sprytny i inteligentny. Czasem czułem, że pyta mnie o niektóre kwestie dokładnie odwrotnie do tego, jak on myśli. Dlaczego? Tylko po to, żeby skonfrontować swój pomysł, a przy okazji sprawdzić, czy tylko ciągle mu przytakuję, czy myślę samemu - zdradza Cesar Hernandez. 

Jego najlepsze wspomnienie z okresu wspólnego prowadzenia Korei to oczywiście Tokio. - Igrzyska to było marzenie. A taki wynik, czwarte miejsce? Był niewiarygodny, dokonaliśmy czegoś, co nie miało prawa się wydarzyć. Przebieg tego turnieju też był niesamowity: wygrane tie-breaki z Dominikaną, Japonią i w końcu ten najważniejszy w ćwierćfinale z Turcją. To coś nie do zapomnienia - opisuje szkoleniowiec.

Hernandez: Jestem pewny, że razem ze Stefano będziemy się cieszyć tym meczem. Obaj

Hernandez pierwszy oficjalny mecz w Lidze Narodów przeciwko Lavariniemu przegrał w trzech setach. Dwa kolejne to letnie sparingi wygrane przez Polki po 4:0. Teraz czas na starcie numer cztery, już na mistrzostwach świata.

- Mecze ze Stefano zawsze są i już będą dla mnie inne, wyjątkowe. To tak, jak mecz na igrzyskach przeciwko Giovanniemu Guidettiemu, z którym pracuję w klubie jako asystent trenera Vakifbanku. Dla Stefano Giovanni też był kimś w roli nauczyciela i mówił: "Aj, muszę pokonać mojego mentora". Teraz tak jest ze mną. Ale jestem pewny, że będziemy po prostu cieszyć się tym meczem. Obaj - kończy Cesar Hernandez. 

Dla Polek mecz z Koreą przychodzi po dwóch wygranych - 3:1 z Chorwacją i 3:0 z Tajlandią. Koreanki przegrały po 0:3 z Dominikaną i Turcją. Poza tym, że wygrana z nimi to dla drużyny Stefano Lavariniego konieczność, to także okazja, żeby prawdopodobnie dokonać największych rotacji w składzie podczas tej imprezy. Przeciwko zespołowi z Azji trener Polek będzie mógł dać odpocząć liderkom drużyny: Magdalenie Stysiak, Agnieszce Korneluk czy Joannie Wołosz. To także okazja dla zmienniczek, żeby potwierdzić swoją przydatność na kolejne spotkania. Ta może się okazać kluczowa. Początek środowego spotkania o godzinie 20:30 w Ergo Arenie w Trójmieście. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.