Polki zamieniły koszmar w bajkę. Glinka ocenia. "Świetny ruch trenera"

- W meczu z Chorwatkami były bardzo fajne momenty w grze naszej drużyny. (...) To udany rozbieg w tych mistrzostwach świata - ocenia w rozmowie ze Sport.pl Małgorzata Glinka-Mogentale. Jednocześnie zastrzega, że wygrana 3:1 na otwarcie to jedynie pierwszy krok i polskie siatkarki nie mogą zbyt długo rozpamiętywać tego spotkania. - Ale mają teraz trochę spokojniejszą głowę - przyznaje dwukrotna mistrzyni Europy.

Pierwszy krok polskie siatkarki mają już za sobą. Z jednej strony były faworytkami meczu otwarcia mistrzostw świata z Chorwatkami, ale też nie brakowało opinii, że występująca bez kilku ważnych zawodniczek drużyna może się potknąć już na pierwszej przeszkodzie. Tego udało się uniknąć, choć pojedynek rozgrywany w holenderskim Arnhem przysporzył chwilami kibicom biało-czerwonych nerwów.

Zobacz wideo Tyle zarabia Grbić w reprezentacji Polski. Jak wygląda jego przyszłość? [Sport.pl LIVE]

Małgorzata Glinka-Mogentale: To był świetny ruch trenera

Gra podopiecznych trenera Stefano Lavariniego w imprezie, której Polska jest współgospodarzem, była sporą niewiadomą. Optymiści zwrócą uwagę na wynik i grę, która fragmentami była miła dla oka, malkontenci skupią się na falowaniu.

- Mnie ten mecz uspokoił. Każde zwycięstwo uspokaja. Trzeba też pamiętać, że każde spotkanie ma swoją historię - stwierdza na wstępie Małgorzata Glinka-Mogentale.

W pojedynku z Chorwatkami było parę zwrotów akcji. Na wstępie Polki prezentowały się bardzo pewnie, a rywalki popełniały błędy. Potem jednak nastąpił etap dominacji ekipy z Bałkanów. Ten trwał do stanu 16:8 w trzeciej partii.

- Pierwszy set to bardzo dobra gra naszej drużyny. Dziewczyny zmuszały przeciwniczki do błędów. Gdy zaczęły zaś gorzej grać, to Chorwatki złapały się tego. Zwykle tak jest, że gdy przeciwnik zauważa słabszy moment, to korzysta z szansy. W trzecim secie Chorwatki wyglądały na szczęśliwe, ale i zdziwione, że prowadzą 16:8 - analizuje była reprezentantka kraju.

Nie ma ona wątpliwości, że kluczem do odrobienia dużej straty w tej partii była podwójna zmiana, którą zastosował Lavarini. Joannę Wołosz i Magdalenę Stysiak zastąpiły wówczas Katarzyna Wenerska i Monika Gałkowska.

- Ktoś z pierwszego składu w pewnym momencie może się zagotować. To był świetny ruch trenera, że zareagował wówczas podwójną zmianą. Była ona bardzo dobra. Pamiętajmy, że w takim turnieju cała drużyna, cała 14-tka gra. Każda zawodniczka musi być gotowa, by pomóc podstawowej szóstce - podkreśla Glinka-Mogentale.

Wobec tak udanego wejścia rezerwowych nie brakowało osób, które były przekonane, że zostaną one na parkiecie także na początku kolejnej odsłony. Włoski szkoleniowiec wrócił jednak do wyjściowego składu.

- Podstawowe zawodniczki odpoczęły, nabrały trochę energii i sił. To nic zaskakującego, że trener stawia od nowego seta na pierwszy skład. Ale warto podkreślić, że rezerwowe z podwójnej zmiany wygrały nam trzeciego seta i wykonały ogromną pracę. O ile nie najważniejszą w tym całym meczu - zwraca uwagę była siatkarka, która ma na koncie 286 występów w reprezentacji Polski.

"Magda Stysiak miała wzloty i upadki, a Zuzanna Górecka na skrzydle miała też fajne momenty"

Analizując grę na poszczególnych pozycjach, doceniła m.in. środkowe. Agnieszka Korneluk zaliczyła pięć punktowych bloków, a Kamila Witkowska cztery. Najwięcej punktów - po 17 - zdobyły atakująca Magdalena Stysiak i przyjmująca Olivia Różański. Obie miał ok. 40-procentową skuteczność ataku.

- Dziś były bardzo fajne momenty w grze naszej drużyny. Fajnie grał blok, środkowe zawsze były w gotowości. Magda Stysiak miała wzloty i upadki, a Zuzanna Górecka na skrzydle miała też fajne momenty. Wydaje mi się, że to był udany rozbieg dla naszej reprezentacji w tych mistrzostwach - podsumowuje utytułowana siatkarka.

Daleka jest jednak od hurraoptymizmu. Przypomina, że to był dopiero mecz otwarcia, a przed biało-czerwonymi jeszcze pojedynki z wymagającymi grupowymi rywalkami, wśród których są m.in. Turczynki i Koreanki.

- Nie można więc zbyt mocno opierać się na tym dzisiejszym meczu. On jest już za nami, a dziewczyny już analizują kolejne rywalki. Trzeba czerpać siłę z pozytywnych aspektów, które wydarzyły się w tym spotkaniu, ale też nie rozpamiętywać go za długo, bo teraz następne wyzwania - zaznacza.

Glinka-Mogentale nie ma jednak wątpliwości, że zwycięstwo na inaugurację ma bardzo ważne znaczenie pod kątem mentalnym.

- Uważam, że ten mecz był bardzo ważny dla dziewczyn. Grały w trudnych warunkach, na bocznym boisku. Dodatkowo w Holandii. Teraz przyjadą do domu i mają trochę spokojniejszą głowę. Bo umówmy się, nie występują w tych mistrzostwach w roli faworytek. Każda fajna, udana akcja jest więc budująca dla naszej drużyny - podsumowuje.

W dalszej części rywalizacji grupowej biało-czerwone będą grać w Gdańsku. We wtorek czeka je pojedynek z Tajlandią.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.