Mecz z Chorwatkami może się okazać kluczowym dla polskich siatkarek. Pokaże, czy stać je na grę o najwyższe cele - choćby awans do ćwierćfinału MŚ, czy na walkę o uniknięcie katastrofy - odpadnięcia z turnieju po fazy grupowej.
Choć to drugi najsłabszy rywal Polek w grupie (20. w rankingu FIVB, jedynie przed Koreankami), to nie warto go lekceważyć. Bo Chorwatki do tej pory nie miały, gdzie i kiedy udowodnić swojej prawdziwej jakości. Mecz z kadrą trenera Stefano Lavariniego to pierwszy wielki test tego zespołu.
A jest co weryfikować. Jeszcze w 2018 roku Chorwatki nie grały na siatkarskim mundialu, a o występie wśród drużyn elity w Lidze Narodów nie było mowy. W 2019 wszystko się jednak zmieniło. Federacja postawiła na jednego z najlepszych młodych trenerów na rynku, Daniele Santarelliego. Trener włoskiego Imoco Volley Conegliano Joanny Wołosz doprowadził kadrę do dwóch finałów Ligi Europejskiej i jedenastego miejsca na mistrzostwach Europy.
W środowisku mówiło się, że Chorwatki weszły na inny poziom. Taki, dzięki któremu ze stałym rozwojem w przyszłości mogłyby zagrozić nawet najlepszym drużynom. Santarelli to zauważył i powiedział, że chciałby postanowił poszukać nowych wyzwań w zespole Serbek, obecnych mistrzyń świata. A Chorwacja sięgnęła po kolejnego interesującego szkoleniowca - Ferhata Akbasa.
Akbas, utalentowany trener z Turcji, poprowadzi Chorwatki w meczu przeciwko Polkom. A w tym sezonie wygrał rozgrywki Challenger Cup, czyli walkę o awans do elity Ligi Narodów. W finale pokonał Belgijki, czyli uznany i doświadczony zespół w siatkarskiej czołówce z Europy, zrzucając go do rozgrywek Złotej Ligi. Na MŚ w Holandii i Polsce będzie walczył o wprowadzenie Chorwatek co najmniej do drugiej fazy grupowej.
Trener to jeden z największych atutów Chorwatek. Akbas to zresztą dobry znajomy wielu zawodniczek, które grają w polskiej kadrze. Można go nawet nazwać "polskim szpiegiem". Jeszcze rok temu doprowadził do mistrzostwa Polski Grupę Azoty Chemika Police. W klubie można usłyszeć, że był zawsze niezwykle pracowitym i uczciwym trenerem. Jednocześnie bardzo szanuje swoich współpracowników z Polski - to z nich stworzył swój sztab w Eczacibasi Stambuł i chorwackiej kadrze.
To bardzo ciepły i dobrze rozumiejący się z zawodniczkami trener. Jego osobowość ciekawie opisuje nietypowa anegdota z czasów pracy w Chemiku. Akbas podczas kolacji po jednym ze spotkań Tauron Ligi ze swoim zespołem chciał zamówić sobie zimne piwo. Rozumiał już wiele słów po polsku, ale większość ze słuchu. Raz, gdy zawodniczki wysiadły z klubowego autokaru w zimny poranek, jedna z nich rzuciła "Ale pi****!". Akbas nieświadomy znaczenia przekleństwa musiał sobie te słowa przetłumaczyć jako "Ale zimno!", bo do kelnerki w restauracji powiedział "Poproszę pi**** piwo".
- Ferhat Akbas to najlepszy trener, z jakim pracowałem - mówi Sport.pl Marius Macicasan, który współpracował z Turkiem jeszcze przed tym, gdy przyszedł do Chemika, w CSM Bukareszt. - Jest prawdziwym mistrzem, daje z siebie sto procent i wymaga tego samego od każdego na swojej drodze. Od najmłodszych zawodników do zarządzających całym zespołem. Gdy spotyka juniorów, zawsze pyta ich: "Ce faci, champion?" ("Jak się masz, mistrzu?") z francusko zaakcentowanym "champion" - dodaje.
- Od początku widziałem, że to profesjonalista, oddany pracownik i bardzo zdyscyplinowany, a jednocześnie miły i szczery człowiek. Już w Rumunii był świetnym fachowcem. Po prostu do tej pory nie miał wielu okazji, żeby pokazać, co potrafi. Mówiłem sobie: "To tylko kwestia czasu aż Ferhat będzie znany na całym świecie". Tym bardziej doceniałem szansę pracy u boku kogoś takiego. Na szczęście spędziłem z nim aż 2,5 roku - opisuje Macicasan.
Jak pracuje Akbas? - Cały czas miał w głowie czysty obraz tego, jak wszystko musi wyglądać na boisku. Od zwykłych treningów do kluczowych meczów. Potrafi świetnie porozumieć się z członkami sztabu i zawodniczkami. Choć angielski nie jest jego ojczystym językiem, to brzmi tak, jakby mówił nim od zawsze. Od ogólnych kwestii do najmniejszych detali umie świetnie przekazać zespołowi swoją wizję - wskazuje rumuński asystent Akbasa.
W meczu z Polkami Ferhat Akbas i jego Chorwatki zostaną po raz pierwszy tak bardzo zweryfikowane. Większość kibiców pewnie nie spodziewa się, że pozytywnie, bo ten zespół wciąż jest postrzegany jako europejska egzotyka w świecie wielkiej siatkówki. Ale obserwując rozwój tej drużyny i samego Akbasa, nietrudno stwierdzić: być może niesłusznie. Polki nie powinny się Chorwatek bać, ale mieć świadomość, że z tego starcia nie muszą wyjść z gładkim zwycięstwem.
To już nie ten czas, gdy Chorwację można było uznawać za rywala słabego, gotowego do ogrania przez Polskę. Jeśli dalej będą tak efektywnie pracować, mogą marzyć nawet o sensacyjnym powtórzeniu wielkich sukcesów z mistrzostw Europy w 1995, 1997 i 1999 roku. Wtedy najlepsze pokolenie w ich historii zdobyło trzy srebrne medale, teraz odświeżona kadra Chorwatek może myśleć o choćby częściowym nawiązaniu do tego pięknego okresu.