Bartosz Kurek zadziwił wyborem klubu. Poszedł o wiele dalej. "Jeden z najlepszych"

Jakub Balcerski
- Wciąż ma potencjał, żeby pociągnąć zespół tak, jak zrobił to cztery lata temu. To tylko pokazuje jego jakość - mówi trener klubowy Bartosza Kurka, Valerio Baldovin. Włoch uważa, że prowadzeni przez Kurka na ataku polscy siatkarze mają wszystko, żeby najpierw pokonać Brazylię w półfinale, a potem zdobyć trzecie złoto mistrzostw świata z rzędu.

O godzinie 18:00 w sobotę polscy siatkarze powalczą o awans do trzeciego z rzędu finału mistrzostw świata. Zagrają przeciwko Brazylii, którą cztery i osiem lat temu pokonywali już w bezpośredniej walce o złoto. Teraz są przedostatnią przeszkodą na drodze Polaków do kolejnej obrony tytułu.

Liderem drużyny Nikoli Grbicia, gdy ta dochodziła do półfinału domowych MŚ, był Bartosz Kurek. Atakiem zdobył do tej pory 57 punktów, zachowując ponad 53-procentową skuteczność. O Kurku w rozmowie ze Sport.pl mówi jego nowy klubowy trener z Wolfdogs Nagoya, Valerio Baldovin.

Zobacz wideo POLSKA - USA. Mamy półfinał! Teraz już tylko złoto!

Jakub Balcerski: Jak oceni pan grę Bartosza Kurka przeciwko USA? Wśród dziennikarzy wiele zachwytów wzbudziła jego gra w tie-breaku.

Valerio Baldovin: W piątym secie był kluczowy, to na pewno. Wcześniej też potrafił świetnie zarządzać swoimi atakami, kreować grę Polaków. Jest tu bardzo ważnym ogniwem. Nawet jeśli mają wiele broni, którymi mogą się posłużyć, Bartek jest jedną z najlepszych, którą mogą się posłużyć.

Mark Lebedew w rozmowie ze Sport.pl wskazał, że Kurek jest najlepszym atakującym na turnieju, bo nie spełnia tylko roli kończącego ataki na skrzydle, ale jego gra jest bardzo różnorodna, na boisku jest elastyczny, przez co można go wykorzystywać na wiele sposobów. Zgodzi się pan?

To nowoczesny atakujący. Może uderzyć piłkę w różny sposób, jego ataki nigdy nie są takie same. Obecna siatkówka sprawia, że atakujący nie może myśleć tylko o silnym ataku, stawiając jedynie na moc, z jaką trafi piłkę. Musi rozstrzygać, czy w danej sytuacji lepiej pójść w silne przebicie, czy bardziej użyteczne będzie poszukanie innego sposobu. Bartek świetnie się tego trzyma, potrafi wybrać to, co w danej sytuacji najlepsze dla jego zespołu.

W Polsce widać, że jest też świetnym liderem. Zaraz po zakończeniu ćwierćfinału podszedł do mocno krytykowanego w ostatnim czasie Aleksandra Śliwki i mocno go wspierał, pokazywał kibicom na jego nazwisko.

Ładny gest. Kiedy gra, na pewno jest liderem swojego zespołu. Staje się nim bardzo naturalnie. Gdy przychodzi trudniejszy moment, stara się zebrać wokół siebie kolegów z drużyny, przekazuje im, żeby skupić się na kolejnych piłkach i zadaniach. Z tego co zdążyłem usłyszeć odkąd jestem w Japonii, tutaj jest podobną postacią. W Nagoyi też ma posłuch i wielu traktuje go jako tego, który ma prowadzić drużynę. Jest świetnym zawodnikiem i może służyć za doskonały przykład dla innych siatkarzy.

O Kurku kibice i dziennikarze często myślą w kontekście przemiany, jaką przeszedł podczas mistrzostw świata w 2018 roku. Wtedy podczas finałów wszedł na poziom, jakiego wielu oczekuje i teraz. Myśli pan, że uda mu się włączyć "tryb: Turyn" i dotrzeć do takiej dyspozycji w sobotę i niedzielę?

Trudno powiedzieć, ale wciąż ma potencjał, żeby pociągnąć zespół tak, jak zrobił to cztery lata temu. To tylko pokazuje jego jakość. Może zdecydować o wygranej Polaków, jestem tego pewny.

W 2020 roku Kurek przeniósł się do Japonii. Mógł wybrać polski, włoski, czy pewnie nawet rosyjski klub, czyli grać w najlepszych ligach świata, ale zdecydował się pójść o wiele dalej i sięgnąć po miejsce, gdzie może się odciąć od tego świata, a jednocześnie grać na całkiem wysokim poziomie. Jak pan postrzega ten ruch, Japonia pomogła Kurkowi?

Tak, myślę, że to dla niego odpowiednie miejsce. Rozgrywki w Japonii są zdecydowanie inne niż we Włoszech, czy Polsce. Kurek musi brać na siebie odpowiedzialność w większości trudnych sytuacji, jakie przydarzają się jego drużynie. To jednak pomocne. Zazwyczaj atakujący potrzebuje jednak właśnie takiego ciężaru, przyzwyczaja się do niego. Na jego pozycji to nic nowego i dobrze, że zderza się z tym w klubie. Często atakuje przeciwko podwójnemu blokowi, bo inne drużyny wiedzą, że muszą się nim "zająć". Zwracają szczególną uwagę na to, jak gra, jakie ma założenia. W Polsce i Włoszech ofensywna gra jest rozłożona na kilku zawodników, w Japonii skupia się na indywidualnościach, pojedynczych zawodnikach o wysokiej jakości siatkarskiej. Jest inaczej, ale Kurek sobie z tym radzi i wykorzystuje to do poprawy swoich umiejętności. Ciągle się rozwija.

Jaki ma pan plan na Kurka? Po mistrzostwach świata pewnie trochę odpocznie, spakuje się i znów ruszy do Japonii pomóc w walce o mistrzostwo kraju dla Wolfdogs Nagoya. Pierwszy raz u pana boku.

Musimy porozmawiać o tym, kiedy wróci do Japonii, ale wiadomo, że teraz jest trochę zajęty, ha, ha. Na pewno dostanie trochę czasu, żeby odpocząć, bo ostatnie miesiące były dla niego bardzo intensywnym okresem. Potrzebuje spokoju. A gdy już tu przyjedzie, zaczniemy pracować ze skompletowanym składem naszego zespołu, więc będziemy już rozeznani w sytuacji pod kątem nowego sezonu. Będziemy mogli mówić tym samym językiem, bo Kurek skupi się już na tym, co ma osiągnąć z klubem. Nie mogę się doczekać tej współpracy.

Wizja Kurka w reprezentacji Polski jest podobna do pomysłu, który ma pan na niego w klubie?

Jako lidera zespołu na pewno. W technicznych aspektach gry to wygląda nieco inaczej. Nie mamy tak mocnych przyjmujących, jak Kamil Semeniuk, czy Aleksander Śliwka. W mojej wyobraźni mam zatem nieco inny obraz jego gry, zobaczymy też, jak uda się to przełożyć na rzeczywistość. Potrzebujemy rozpocząć wspólne treningi i wtedy możemy pracować nad zaadaptowaniem jego wielkich umiejętności do zespołu, który budujemy w Nagoyi.

Przyleci do Japonii ze swoim drugim tytułem mistrza świata?

Oj, nie wiem. Zadanie jest bardzo trudne, ale Polacy mają ogromną szansę na zdobycie kolejnego tytułu. Półfinał z Brazylią na pewno nie będzie łatwy. A w finale Włochów, czy Słoweńców, kolejne wielkie wyzwanie.

Jakby w finale spotkali się Włosi, czyli pana rodzima kadra i Polacy, czyli zespół pana nowego zawodnika, to pojawiłby się dylemat, kogo bardziej wspierać?

Na szczęście nie patrzę już na siatkówkę jako kibic, wyrosłem z tego, będąc trenerem. Ale to faktycznie byłby wyjątkowy mecz. Choć oglądałbym go i przede wszystkim analizował pod względem techniki i gry poszczególnych zawodników.

A Polaków ocenia pan wyżej niż Włochów, czy Brazylijczyków?

Nie porównywałbym ich, tu zadecyduje dyspozycja w dniu meczu. Ale Polska to niezwykła drużyna. Mają wielką głębię na ławce rezerwowych, którą mogą wykorzystywać, gdy im nie idzie. Mogą, nie chcę powiedzieć, że łatwo, ale odwrócić losy spotkania. Mają wszystko, żeby zdobyć kolejne złoto, choć chyba nikt nie może teraz wskazać, że na pewno tak się stanie. To niemożliwe do przewidzenia.

Więcej o:
Copyright © Agora SA