Siatkarska reprezentacja Brazylii w XXI wieku zawsze dochodziła do finału mistrzostw świata. W sobotni wieczór Polacy zrobią wszystko, by przerwać tą passę. Cztery i osiem lat temu obie ekipy spotykały się dopiero w wielkim finale. W obu przypadkach złoto zdobywali Polacy. Teraz przyjdzie nam się mierzyć w już półfinale. Inspiracją dla naszych siatkarzy z pewnością może być to, co na poprzednim turnieju we Włoszech wyczyniał z Brazylijczykami Bartosz Kurek.
Był 30 września 2018 r. W finale w Turynie Polska broniła tytułu mistrza świata. Mało kto spodziewał się, że do zwycięstwa będziemy potrzebować zaledwie trzech setów, a bohaterem meczu będzie człowiek, który cztery lata wcześniej w ogóle nie załapał się do kadry. Bartosz Kurek rozegrał wtedy mecz życia, a Polska zdemolowała Brazylię do 26, 20 i 23. "Orzeł rozszarpał kanarka" - pisaliśmy wtedy.
O Kurku głośno było już przed mistrzostwami i wcale nie miał od dobrej prasy. W samym turnieju rozkręcał się powoli. W fazie pucharowej grał już na pełnych obrotach, a szczyt formy przyszedł w najlepszych możliwym momencie - na finał z Brazylijczykami. W nim Kurek dosłownie taranował rywali. Do fantastycznej skuteczności w ataku, dołożył punktowe bloki i asy serwisowe.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
W drugiej partii Kurek popisał się akcją, która przeszła do historii, jako jeden z najlepszych siatkarskich ataków. Przy stanie 21:17 Artur Szalpuk wybronił atak Brazylijczyków, piłkę podbił jeszcze Michał Kubiak, a wszystko kończył Bartosz Kurek. Efekt? Piorunujący. Bomba Kurka zadziwiła samego komentatora - O mój Boże! Chyba sobie ze mnie żartujesz?! - wykrzykiwał zdumiony. Nagranie poniżej.
Po spotkaniu Polacy odebrali zasłużone złote krążki, a Kurek został MVP całych mistrzostw. Teraz do końcowego triumfu potrzeba jeszcze dwóch kroków. Pierwszy trzeba wykonać w sobotę. Brazylijczycy mają się kogo obawiać. Polski atakujący z pewnością marzy o powtórce z rozrywki.