W polskiej kadrze nie ma "primadonny". Grbić mówi wprost, że jest dumny

Nikola Grbić w ćwierćfinale mistrzostw świata z USA popisał się trenerskim nosem. Bardzo dobry występ zaliczył krytykowany wcześniej wielokrotnie Aleksander Śliwka, na którego trener reprezentacji Polski wciąż konsekwentnie stawia. Wprowadzony ponownie na boisko w tie-breaku Kamil Semeniuk posłał zaś dwa asy. - Znam tych facetów lepiej niż papier ze statystykami - podkreśla Serb, którego drużyna zagra w sobotę w półfinale.

Ćwierćfinał mistrzostw świata z Amerykanami był dreszczowcem ze szczęśliwym zakończeniem. Polscy siatkarze wystawili nerwy kibiców na dużą próbę. Roztrwonili bowiem prowadzenie 2:0 w setach, by ostatecznie wygrać 3:2, a w tie-breaku 15:12. Najwięcej pochwał w ekipie obrońców tytułu zebrał Jakub Kochanowski. Środkowy zdobył 17 punktów, z czego trzy zagrywką i 14 atakiem.

Zobacz wideo Polacy w ćwierćfinale MŚ. Muszą wyrzucić z turnieju faworytów. "Mecz do zapamiętania na lata"

Grbić: najlepsi na świecie grają najlepiej wtedy, kiedy trzeba

Zawodnik Asseco Resovii Rzeszów nie był w czwartkowy wieczór samotną wyspą. Bardzo dobry występ zaliczył m.in. Aleksander Śliwka, czyli gracz, który musiał zmierzyć się w tym sezonie kadrowym z największą krytyką. Przyjmujący Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle miewał słabsze momenty, a wchodzący za niego z ławki rezerwowych Tomasz Fornal dobrze sobie radził. Automatycznie więc zaczęły pojawiać się głosy, że być może Grbić powinien dać drugiemu z tych zawodników szansę gry w podstawowym składzie. Szkoleniowiec jednak konsekwentnie trzyma się swojej wizji. W ćwierćfinale Śliwka miewał kilka razy problemy, ale ogółem był ostoją, której jego zespół bardzo potrzebował tego dnia. 

Zwykle pewniakiem grającym na równym i wysokim poziomie był na przyjęciu Kamil Semeniuk. Tymczasem właśnie w ćwierćfinale z Amerykanami radził sobie trochę gorzej. I tym razem to właśnie jego zmienił Fornal, ale trener w tie-breaku ponownie postawił na podstawowego gracza swojej drużyny. Ten odpłacił mu się dwoma asami w ważnych momentach.

- Musicie zrozumieć, że czasem patrzycie na statystyki i nie rozumiecie, dlaczego gra jeden zawodnik zamiast innego. A ja znam tych facetów. Niektórych już wcześniej prowadziłem. Znam ich więc lepiej niż papier z meczowymi statystykami. Wiem, na co ich stać i wiem, że są w stanie podołać grze w danym momencie. Ktoś może zacząć źle, zejść i wrócić, by prezentować się znacznie lepiej jak "Semen" w czwartek. Wiem, że są zawodnicy stworzeni do takich meczów jak Aleksander Śliwka. Może i się męczył, ale nigdy nie widziałem, by w ważnych spotkaniach grał źle - argumentuje w rozmowie z dziennikarzami Grbić.

Szkoleniowiec Polaków do tej samej grupy siatkarzy zalicza również Bartosza Kurka. Kapitan i atakujący biało-czerwonych w momentami w ćwierćfinale przypominał gwiazdę poprzedniej edycji MŚ. Wówczas 34-latek został MVP czempionatu globu.

- Wiedziałem też, że Bartosz Kurek jest gościem na takie pojedynki. Może się męczyć i mieć skuteczność ataku na poziomie 40-45 procent. I będziecie mówić, że przecież w poprzednich mistrzostw świata miał 85 procent. I pytać, dlaczego teraz tak nie gra. Musicie coś zrozumieć. To tak jak przykład Matthew Andersona. Amerykanin wcześniej nawet się nie zbliżał do swojego normalnego poziomu w tym turnieju, a teraz w pojedynku z nami zagrał bardzo dobrze. Tak właśnie jest z najlepszymi - wskazuje Serb.

Reprezentacja Polski pozbawiona primadonn. Grbić spodziewał się powrotu do życia Amerykanów

Jeden z przedstawicieli mediów pytał szkoleniowca, czy zgodzi się, że najbardziej w jego zespole błyszczeli w ćwierćfinale środkowi. Poza Kochanowskim bowiem bardzo dobry mecz rozegrał też Mateusz Bieniek. Grbić przyznał, że obaj gracze dobrze się spisali, ale pochwalił też praktycznie wszystkich innych siatkarzy podstawowego składu z nazwiska.

- Każdy z nich dodał coś od siebie. Dlatego jestem z nich dumny - podkreśla.

I dodaje, że żaden z rezerwowych nie zachowuje się jak primadonna i nie jest roszczeniowy. - Nikt z nich nie mówi, że musi grać albo że powinien grać więcej. Zamiast tego każdy jest gotowy wejść na tyle czasu, ile trzeba i pomóc zespołowi - zapewnia.

Czwartkowy pojedynek z USA nie należał z pewnością do łatwych. Biało-czerwoni stracili dwusetowe prowadzenie i znaleźli się w trudnym położeniu. Ich trener był przygotowany na taką ewentualność.

- Jak prowadzisz 2:0 z mocnym zespołem - jak USA, Francja czy Brazylia - to oczywistym jest, że może nastąpić reakcja ze strony przeciwnika. Bo jak ktoś cię przyciśnie do ściany, to reagujesz. I oni to zrobili. Starałem się o tym przypomnieć chłopakom i przestrzegałem ich przed tym - wspomina Serb.

Przyznaje on także, że zwycięstwo po tak trudnym pojedynku jak ćwierćfinał z reprezentacją Stanów Zjednoczonych ma szczególnie dużą wartość.

- Myślę, że ta wygrana może zbudować charakter i mentalność. Tak jest wtedy, kiedy męczysz się, grając z wymagającym rywalem, ale na końcu wygrywasz. Jak my w tym wypadku. Nigdy nie wiesz, kiedy coś zmieni kierunek, w jakim będzie układać się mecz. Ale - na szczęście dla nas - prezentowaliśmy się najlepiej wtedy, kiedy to było potrzebne, czyli w tie-breaku. I dlatego wygraliśmy. Bardzo dobrze moi zawodnicy radzili sobie wtedy z emocjami. A to nie jest proste, gdy tracisz dwusetowe prowadzenie - zwraca uwagę trener Polaków.

Obrońcy tytułu półfinał MŚ rozegrają w sobotę o godz. 18, a rywalem będą Brazylijczycy. Drugą parę utworzą Włosi i Słoweńcy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA