Historyczny sukces Słoweńców. Dla Ukraińców to koniec MŚ i pięknej historii

Jakub Balcerski
Ukraińcy mieli piękną historię i skuteczną grę. Ale Słoweńcy i ich publika skradli show w ćwierćfinale mistrzostw świata w Lublanie. Własne błędy zawodników trenera Ugisa Krastinsa i wciąż robiąca różnicę siatkarska jakość gospodarzy, sprawiła, że to właśnie Słowenia zagra o medale w Katowicach. I to po raz pierwszy w historii.

Koniec ukraińskiej bajki na siatkarskich mistrzostwach świata. Choć zawodnicy Ugisa Krastinsa świetnie zaczęli swój pierwszy w historii ćwierćfinał tej imprezy, to zostali sprowadzeni na ziemię. To Słoweńcy i ich publika byli tego wieczoru w Lublanie najważniejsi. Wygrali 3:1 (18:25, 26:24, 25:19, 25:23).

Zobacz wideo Polacy w ćwierćfinale MŚ. Muszą wyrzucić z turnieju faworytów. "Mecz do zapamiętania na lata"

Szok na otwarcie ćwierćfinału. Ale już wtedy było widać, czego może zabraknąć Ukraińcom

Najpierw był szok. Pełna hala w Lublanie, pięknie odśpiewany hymn Słowenii, a zawodnicy Gheorghe Cretu na boisku sprawiali wrażenie sparaliżowanych. Od stanu 7:6 dla Ukrainy szybko zrobiło się aż 12:6. Grali tak, jak w 1/8 finału, gdy pokonali faworyzowanych Holendrów 3:0. Ale pojawił się jeden mankament.

Oddali aż dziesięć punktów rywalom własnymi błędami przy pięciu pomyłkach Słoweńców. To oznaczało, że "na własną rękę" gospodarze zdobyli tylko osiem punktów. Bo Ukraińcy w pierwszej partii wygrali właśnie 25:18. 

Gra Słoweńców stała się płynna. Odrodzili się

W kolejnych dwóch partiach nie grali źle. Wytrzymywali tempo, które narzucali Słoweńcy. Oni się odrodzili: i dzięki kibicom i zmianom dokonanym przez Gheorghe Cretu. Już w fazie grupowej wielu uważało, że ich rozgrywający, Dejan Vincić, miał ogromne problemy i mocno obniżał poziom drużyny. Wprowadzenie na boisko Gregora Ropreta sprawiło, że gra Słoweńców stała się płynna, dynamiczna. Odrodzili się.

Doskonale wyglądało też uzupełnianie się poszczególnych zawodników na skrzydłach. Choćby Klemena Cebulja i Roka Mozicia skutecznych w ataku i Tonceka Sterna znakomicie dokładającego presję Ukraińcom na zagrywce. Słoweńcy skończyli te partie wynikami 26:24 i 25:19 i wyszli na prowadzenie.

Ukraińcy byli blisko ratunku, ale to Słoweńcy po chwili mogli się cieszyć

Pozostało pytanie: czy Ukraińcy się podniosą? Ale jak można się podnieść, popełniając w całym meczu aż 33 błędów i oddając rywalom punkty za darmo? Od Słoweńców dostali ich 21, ale nie potrafili tego wykorzystać. I choć na początku czwartego seta prowadzili jeszcze 7:6, to potem do tego stanu nie potrafili już powrócić. 

Słoweńcy mieli nawet siedem punktów przewagi przy stanie 22:15, ale pod koniec serca mogły podejść kibicom do gardeł. Z czterech piłek meczowych pierwsze trzy Słoweńcy zmarnowali, a to także dzięki świetnej zagrywce Ołeha Plotnyckiego. Byli naprawdę blisko uratowania się i gry do końca o zwycięstwo. Na wyrównanie energii jednak zabrakło. Blok nie zdążył się ustawić do ataku Tine Urnauta, piłka wpadła w boisko, a cała Arena Stozice mogła rozpocząć świętowanie. Słoweńcy wygrali 25:23 i 3:1 w całym spotkaniu.

Słoweńcy pierwszy raz powalczą o medal MŚ. Ukraińcom do tego poziomu jeszcze trochę brakuje

Tym samym dokonało się historyczne osiągnięcie Słoweńców - w ich pierwszym w historii ćwierćfinale MŚ udało się wygrać i awansować do fazy finałowej turnieju. Zawodnicy Gheorghe Cretu przylecą do Katowic i powalczą o medal. 

Ukraińcy? Ich historia zrobiła wrażenie na wielu. Pewnej siatkarskiej jakości im jeszcze jednak zabrakło. Takiej, która pozwoliłaby im dołączyć do zespołów na najwyższym światowym poziomie. Na razie delikatnie do niego pukają. Słowenia jest za to gotowa wyważyć drzwi i namieszać w czołówce. Ta różnica zdecydowała o wyniku meczu w środę.

W półfinale mistrzostw, już w katowickim Spodku, Słoweńcy zagrają z Włochami - w sobotę, 10 września, zapewne o godzinie 18:00. Czekamy jeszcze na drugą półfinałową parę, którą poznamy po czwartkowych ćwierćfinałach, w których Brazylia zmierzy się z Argentyna o 17:30, a Polska podejmie Stany Zjednoczone o 21:00. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.