W fazie grupowej trwających mistrzostw Polska wygrała z USA 3:1. Ale w meczu rozegranym w katowickim Spodku Amerykanie byli osłabieni brakiem Micah Christensona. Teraz ich główny rozgrywający wyleczył już kontuzję i grał w 1/8 finału w wygranym 3:2 meczu z Turcją. Na Polskę też jest gotowy. Ćwierćfinał MŚ siatkarzy Polska - USA już w czwartek o godzinie 21.00 w Gliwicach.
Paweł Zagumny, najlepszy polski rozgrywający w XXI wieku, jest przekonany, że obecność Christensona to wielkie wzmocnienie dla kadry USA.
- Christenson jest w trójce najlepszych rozgrywających na świecie. Obok De Cecco [to Argentyńczyk] i Gianellego [Włoch] - nie ma wątpliwości nasz mistrz świata z 2014 roku, wicemistrz z 2006 roku i mistrz Europy z 2009 roku. - To jest najwyższy poziom światowy. A Marcin Janusz jest o półkę niżej od niego. Można powiedzieć, że to najwyższy poziom europejski - dodaje były reprezentant.
Jednak zdaniem Zagumnego przewaga USA na rozegraniu nie oznacza, że to rywal jest faworytem ćwierćfinału. - Christenson jak każdy człowiek popełnia błędy. Oczywiście to nie jest gość, który mógłby sam wygrać mecz z nami. Liczę, ze to będzie długi i zacięty mecz, bo takiego nam brakuje, bo taki mecz pomaga budować drużynę. Oczywiście liczę, że będzie happy end dla nas - mówi Zagumny.
Co może być kluczem do zwycięstwa Polski? - Myślę, że równa gra we wszystkich elementach. Potencjałem jesteśmy troszkę lepsi i musimy to pokazać. Skrzydła są porównywalne, możemy my mamy troszkę lepsze. Na pewno mamy lepsze środki. Atakujący? Bartek Kurek jest chyba w tym momencie trochę lepszy niż Matthew Anderson - analizuje Zagumny.
Kiedy zwracamy uwagę, że amerykańscy środkowi wyglądają w tym turnieju bardzo dobrze, zwłaszcza David Smith, który był najlepszym zawodnikiem meczu 1/8 finału z Turcją, Zagumny obstaje przy swoim. - Nie, nie, środkowych na pewno mamy lepszych. Kochanowski i Bieniek to najwyższy poziom światowy. To nie ulega wątpliwości. Mają i świetną zagrywkę, i atak, w tym są lepsi - przekonuje.
Zagumny nie martwi się też o grę naszego libero. Amerykanin Erik Shoji zbiera w ostatnim czasie lepsze recenzje niż Paweł Zatorski, ale Zagumny mówi tak: - Paweł nie schodzi poniżej pewnego poziomu. O tę pozycję na pewno bym się nie bał. Na niego na pewno możemy liczyć.
Zagumny ma nadzieję, że Polska wygra z USA i później wywalczy kolejny medal mistrzostw świata. Co ciekawe, on w swojej prywatnej hierarchii wyżej od złota stawia srebro.
- Dla mnie najważniejsze były mistrzostwa świata z 2006 roku. To był pierwszy medal w reprezentacji, wtedy nastąpił przełom, od tego momentu zaczęliśmy się liczyć. Oczywiście mistrzostwa z 2014 roku też były piękne, zwłaszcza że wygraliśmy je u siebie. Ale z większym sentymentem wspominam Japonię - kończy Zagumny.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!