Tak daleko, jak w tym roku, tunezyjscy siatkarze na mistrzostwach świata zaszli tylko raz. W 2006 roku odpadli z nich jako druga najgorsza drużyna drugiej fazy grupowej turnieju, zajmując ostatecznie piętnaste miejsce. Teraz też są w gronie szesnastu najlepszych drużyn, ale system tegorocznych MŚ sprawił, że drugiej walki w grupach już nie ma. Jeśli Tunezyjczycy przegrają w niedzielę w 1/8 finału z Polakami, to odpadną.
Nie ma co ukrywać: Tunezja to w przypadku tego spotkania outsider. Nigdy w historii nie pokonali Polaków, a ostatnie cztery spotkania przegrywali z nimi w trzech setach. Na tych MŚ rywalizowali z Ukraińcami, Serbami i Portoryko, przy czym udało im się pokonać tylko tę ostatnią drużynę. W składzie drużyny nie ma jednak najlepszego zawodnika - Wassima Ben Tary z PSG Stali Nysa, który nie gra na MŚ, bo zmienił sportowe obywatelstwo na polskie.
W ich stylu gry trudno szukać lepszego elementu gry od Polaków, choć jeśli spojrzymy w statystyki, zobaczymy, że być może byli na podobnym poziomie w bloku. W fazie grupowej biało-czerwoni mieli 26 bloków, a Tunezja 25, ale Tunezyjczycy blokowali częściej - mieli 2,77 bloku na set, a Polacy 2,6. Wielka różnica pojawia się za to w zagrywce - rywale Polaków zdobyli nią zaledwie sześć punktów, aż o 17 mniej od najlepszych pod tym względem w fazie grupowej zawodników trenera Nikoli Grbicia. Jednak w polu serwisowym, jak i w zasadzie w każdym elemencie gry w niedzielę, można się spodziewać bardzo ryzykownej i ofensywnej gry Tunezyjczyków. Nie mają przecież nic do stracenia.
Lokalne media mecz z Polakami o ćwierćfinał nazwały "Mission Impossible" dla Tunezyjczyków. - Będzie dla nas ciężki, ale jednocześnie potrafimy się nim cieszyć. Każdy z nas chce zagrać przeciwko tym największym zespołom. Jeśli przegramy i tak niczego nie stracimy, bo nie mamy nad sobą wielkich wymagań. Ale chcemy zagrać jak najlepiej i stworzyć dla nich zagrożenie - mówił Sport.pl Hamza Nagga, atakujący tunezyjskiej kadry.
- Cieszymy się awansem do 1/8 finału, ale nasza gra nie była tak dobra, jakbyśmy to sobie wyobrażali. Z Serbią w ostatnim meczu grupowym przegraliśmy w trzech setach i dwa ostatnie im oddaliśmy. W pierwszym graliśmy świetnie, ale potem nie mogliśmy być z siebie zadowoleni. Nie możemy tak podejść do kolejnego spotkania. Musimy być w nim znacznie silniejsi - dodał zawodnik.
O Polskę i mecz o ćwierćfinał zapytaliśmy także trenera Tunezji, Antonio Giaccobe. Czy jego zawodnicy nie boją się presji wypełnionej kibicami Areny Gliwice? - No, no. Good, good! - odpowiedział Włoch, próbując się wymigać od odpowiedzi, chociaż już kilkukrotnie pokazywał w strefie mieszanej dla dziennikarzy, że umie mówić po angielsku i zazwyczaj nie unika nawet dłuższej rozmowy. Wiedział jednak jedno: przed meczem z Polską będzie oblegany przez tutejszych dziennikarzy. I z każdym ich pytaniem zdawał się zbliżać do drzwi tunezyjskiej szatni.
- Pierwszy mecz tych mistrzostw był dla nas najlepszy, a to dobrze, bo jak się okazało, był też najważniejszym spotkaniem. Dwa pozostałe zagraliśmy poniżej swojego poziomu. Z Serbią, która była od nas znacznie lepsza, momentami wyglądało to dobrze, więc mamy do wyciągnięcia swoje wnioski i może poprawimy grę przed rywalizacją z Polakami. Presja? Nie jesteśmy robotami. Wiemy, że kibice będą sprzyjać Polakom, że to ich atut. Podejdziemy do tego meczu, jak ludzie i po prostu spróbujemy od tego uwolnić myśli - ocenił na koniec Giaccobe. Szkoleniowiec już dawno stał się swego rodzaju symbolem tunezyjskiej siatkówki: trenował ją już w latach 1999-2007, a teraz przez kolejne pięć sezonów od 2017 roku, a w międzyczasie był choćby menedżerem zespołu. Na MŚ pojawia się od 40 lat, wielu trenerów, z którymi rywalizuje znał jeszcze jako zawodników - choćby Nikolę Grbicia. Teraz przyjdzie mu się z nim zmierzyć.
Tunezyjczycy w kontekście fanów nie mają się jednak czego wstydzić. Wiadomo, że hala będzie wypełniona polskimi kibicami i trudno byłoby ich przekrzyczeć, ale sami też mają grupkę osób wspierających ich zespół. I to bardzo sympatyczną.
- Nazywam się Ahmed i kibicuję tunezyjskim siatkarzom - przedstawił nam się jeden z tunezyjskich kibiców, którzy podczas spotkania z Ukrainą w Spodku robili furorę swoim głośnym dopingiem. - Cała nasza grupa stamtąd pochodzi, ale teraz mieszkamy w Polsce. Jesteśmy grupą studentów z Krakowa, która przeniosła się tam pięć, czy sześć lat temu. Katowice nie były daleko, kochamy siatkówkę, więc przyjechaliśmy. I chcemy, żeby nasza tunezyjska kadra zaszła na tych mistrzostwach świata - mówił.
Skąd u tej fantastycznej grupki pasja do siatkówki? - Kibicujemy jednemu z tunezyjskich klubów, Club Sfaxien, więc zazwyczaj oglądamy siatkówkę w ich hali. Ale gdy gra nasza kadra i chodzi o cały kraj, to zawsze jesteśmy przy niej, żeby wspierać zawodników. Docieramy na miejsce, albo oglądamy spotkania w telewizji - zdradził Ahmed. - Jest nas niewielu, więc stanowimy tu pewną atrakcję, bo to chyba nietypowe, że na meczach są kibice tak żywiołowo wspierający mniej popularne zespoły. A dla nas to świetna przygoda i doświadczenie - dodał.
Ahmed zapytany o sam turniej bardzo chwalił sobie organizację mistrzostw. - Lubimy życie w Polsce, a że w ostatnich latach staliście się naprawdę świetną drużyną w siatkówce, to i takie wydarzenia stają się czymś wyjątkowym. Pracujemy, więc nie śledzimy całego mundialu, nie możemy przyjeżdżać na pozostałe mecze, choćby Polski. Ale bardzo byśmy chcieli, więc może w dalszej fazie znajdzie się odpowiedni termin - powiedział członek kibicowskiej grupy, która stała się już małym fenomenem tych MŚ. I termin znalazł się idealny, więc mamy nadzieję, że w Arenie Gliwice fanów Tunezji będzie widać i głośno słychać.
Początek spotkania Polski z Tunezją w niedzielę o godzinie 21:00. Wygrany z tej pary w ćwierćfinale MŚ zmierzy się ze zwycięzcą meczu USA - Turcja. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.