Grbić mógłby pójść na trybuny jako kibic. "Nie potrzebowali mnie"

Agnieszka Niedziałek
- W pierwszym secie mogłem być jak widz na trybunach. Moi siatkarze grali bardzo dobrze i nie potrzebowali mnie obok siebie. Zdarzyło mi się to kilka razy w karierze - opowiada zadowolony Nikola Grbić po zwycięstwie Polaków 3:0 z Bułgarami na otwarcie mistrzostw świata. Trener obrońców tytułu dodaje, że jego siatkarze byli bardzo podekscytowani.

Jeśli można mówić w siatkówce o secie idealnym, to z pewnością mocną kandydaturą byłaby partia otwierająca piątkowy pojedynek Polaków z Bułgarami w mistrzostwach świata. Wygrana 25:12, z 75-procentową skutecznością całej drużyny w ataku, 5 bloków, 4 asy, 1 błąd z gry i 89 procent pozytywnego przyjęcia. W całym spotkaniu zwycięstwo 3:0. W euforii było 11 tysięcy widzów, którzy w komplecie zapełnili trybuny katowickiego Spodka, a wiele powodów do zadowolenia miał też Nikola Grbić.

Zobacz wideo Oceniamy po Polska - Bułgaria. Wspaniały początek Polaków

Nikola Grbić: Set z takimi statystykami jak ten zdarzył mi się kilka razy w karierze

Serb zwykle wypowiada się dość ostrożnie, podsumowując mecz. Tym razem jednak nie miał wyjścia, musiał przyznać, że jego zawodnikom w pierwszej odsłonie wychodziło niemal wszystko, a całe spotkanie zakończyło się wymarzonym wynikiem.

- To wszystko moja zasługa (uśmiech). A tak na poważnie, to mogę być najlepszym trenerem na świecie i przygotować najlepszą z możliwych taktykę, ale to moi siatkarze wychodzą na boisko. Zagrali bardzo dobrze, zwłaszcza w pierwszym secie. Mogłem wtedy być jak widz na trybunach i czekać tylko na koniec tej partii. Nie potrzebowali mnie obok siebie. To było wyjątkowe. Set z takimi statystykami jak ten zdarzył mi się kilka razy w karierze - zaznacza.

Żeby jednak głowy siatkarzy i wszystkich dookoła nie powędrowały w chmury, to szkoleniowiec przypomina o momentach dekoncentracji w dalszej fazie meczu.

- Musimy być skupieni jak w pierwszej partii. Wówczas nie zdarzyłoby się to, co stało się w trzeciej. Trzeba pamiętać, że musisz nakładać presję na rywala do ostatniej piłki - zwraca uwagę Grbić.

Przyznaje, że polscy siatkarze już od jakiegoś czasu byli podekscytowani zbliżającym się rozpoczęciem docelowej imprezy w tym sezonie. Jak dodaje, chce utrzymać to nastawienie.

- Nawet jeśli coś nie idzie po naszej myśli. To będzie się liczyło w meczach z takimi rywalami jak ekipa USA, która - moim zdaniem - jest jednym z faworytów tego turnieju obok Francji. Jeśli chcemy dotrwać do jego końca, to musimy grać tak jak wtedy z takimi przeciwnikami. I to w sytuacji, gdy nie mamy prowadzenia 2:0 w setach i nie wszystko idzie po naszej myśli - wskazuje.

"Możemy się zrelaksować, ale nie za bardzo"

Trener obrońców tytułu został zapytany, czy poczuł ulgę, że on i jego drużyna mają już za sobą mecz, który wiązał się z dużymi emocjami i wielkimi oczekiwaniami. Odparł na to, że jest zadowolony, że przeszli to.

- Wszyscy wyczekiwali tego spotkania. Wiadomo, że były oczekiwania, które rosły od kilku tygodni. Cieszę się z tego występu przeciwko dobremu rywalowi, bo takim są Bułgarzy. Teraz możemy się nieco zrelaksować, ale też nie za bardzo - zastrzega.

Skoro panowało wielkie wyczekiwanie, to można byłoby pomyśleć, że Serb musiał tonować nieco te buzujące emocje. Ale nic z tych rzeczy.

- Takie odczucia są absolutnie normalne. Nie możesz im powiedzieć, by się uspokoili. To byłaby odwrotność tego, czego potrzebujemy. Jak możesz się bowiem uspokoić, gdy widzisz 10 tysięcy ludzi na trybunach i zaczynasz udział w mistrzostwach świata? Musisz po prostu zaakceptować te uczucia, które są absolutnie naturalne - podkreśla.

W sobotę Polacy mają wolne od rywalizacji. Dzień później zmierzą się zaś z najbardziej egzotycznym z grupowych przeciwników - Meksykiem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.