Ułatwiona droga Polaków do półfinału MŚ. Nieobecny: "Sprytnie wymyślony system"

Agnieszka Niedziałek
- Oczekiwania są teraz dużo większe niż w 2014 roku. Z przyjściem Wilfredo Leona wszystko poniżej złota jest traktowane trochę jako porażka. Sami deprecjonujemy swoje sukcesy - uważa Artur Szalpuk, który obejrzy tegoroczne mistrzostwa świata jako kibic. Jeden z czołowych siatkarzy reprezentacji Polski, gdy ta cztery lata temu obroniła tytuł, uważa, że drużynę stać na trzeci triumf z rzędu, a drogę do półfinału ułatwia jej formuła turnieju. - System został sprytnie wymyślony - przyznaje.

Presja wyniku, formuła turnieju, wybory personalne trenera - to tematy, które pojawiają się i aktywizują zarówno kibiców, jak i członków siatkarskiej reprezentacji Polski przed każdą z ważniejszych imprez ostatnich lat. Dwie poprzednie edycje mistrzostw świata zakończyły się w sposób wymarzony dla biało-czerwonych, którzy sięgnęli po złoto. W 2018 roku całkiem spory wkład w to miał Artur Szalpuk, który teraz będzie obserwował poczynania kolegów w roli kibica. Wiernego kibica, który jednak nie dotrwał do końca meczu z Brazylią w Lidze Narodów, bo ten okazał się dla niego - mówiąc żartobliwie - zbyt nudny. Przyjmujący presji na drużynę Nikoli Grbicia nakładać nie chce, ale dostrzega co najmniej kilka czynników wskazujących na to, że mogą się zapisać w historii za sprawą tego turnieju.

Zobacz wideo Jak Polacy zaprezentują się na mistrzostwach świata? Jak wyglądają przygotowania w katowickim Spodku? Jakub Balcerski dla Sport.pl

Szalpuk: "muszą" to jest bardzo złe słowo. Wcześniej nikt nie odbierał mocy medalom

A miejsce w historii da im trzecie z rzędu złoto MŚ. Dotychczas takim wyczynem popisały się reprezentacje Włoch (1990-98) i Brazylii (2002-10). Bezpośrednio po serii triumfów "Canarinhos" rozpoczęła się pasa Polaków. 

- Z matematycznych obliczeń wynika więc, że teraz powinniśmy znów wygrać. A tak już na całkiem poważnie, to ja na pewno nie powiem, że chłopaki zdobędą znów złoto i muszą to zrobić. "Muszą" to jest bardzo złe słowo. Ale wierzę, że tę drużynę stać na wygranie tego turnieju - zaznacza Szalpuk.

Zarówno w 2014 roku, jak i cztery lata później pewne oczekiwania wobec biało-czerwonych były, ale nikt raczej nie wskazywał ich jako głównych faworytów. Teraz, choć wciąż od dłuższego czasu nie mogą uporać się z "klątwą" olimpijskiego ćwierćfinału, ich pozycja jest mocniejsza na światowej arenie. Potwierdzeniem tego jest choćby pierwsze miejsce w rankingu FIVB.

- Cztery lata temu jako cel na MŚ wskazywano nam miejsce w czołowej szóstce. Wydaje mi się, że teraz oczekiwania wobec tej drużyny są dużo większe. Mam też takie poczucie, że wraz z przyjściem do naszej drużyny Wilfredo Leona wszystko poniżej złota jest traktowane trochę jako porażka. Nie do końca się z tym zgadzam, bo grałem w reprezentacji w czasach, kiedy każdy medal był traktowany jako wielki sukces i wtedy nikt nie odbierał mocy tym krążkom. Mam wrażenie, że teraz sami trochę deprecjonujemy swoje sukcesy jako Polacy - ocenia zawodnik Projektu Warszawa.

Wspomniany Leon, który od kilku lat zaliczany jest do ścisłego grona najlepszych zawodników świata, w biało-czerwonych barwach zadebiutował w 2019 roku. Pochodzący z Kuby siatkarz w rozpoczynającym się w piątek mundialu nie wspomoże kadry. Na początku czerwca mający kłopoty ze ścięgnami gracz przeszedł operację. Co prawda do samego końca walczył o miejsce w składzie na MŚ, ale trener Nikola Grbić uznał, że nie jest jeszcze gotowy pod względem zdrowotnym. Mimo jego nieobecności Szalpuk uważa, że Polacy mają skład, który wystarcza, by pokusić się o kolejny triumf. 

- Mamy bardzo doświadczonych zawodników w drużynie, którzy zdobyli wiele medali w wielu imprezach. Wydaje mi się, że są gotowi na sukces. To prawda, że w porównaniu do poprzednich MŚ połowa składu się zmieniła, ale jak porównamy edycje z 2014 i 2018 roku, to ta proporcja była mniej więcej taka sama. Może więc to jest naturalne, że tak się składy zmieniają i może się okazać, że to wcale nie jest wielka rewolucja, tylko taka jest kolej rzeczy - argumentuje.

Jednym z siedmiu nieobecnych w porównaniu z turniejem sprzed czterech lat jest właśnie on. Najbliższe mecze kadry będzie oglądał. Zapewnia, że bez żalu, ale pewnie z lekką zazdrością. 

- Ale żeby było jasne - to nie będzie zazdrość typu: Śliwa, obyś zepsuł tę zagrywkę. Ja im kibicuję i jestem za nimi całym sercem. A jasne, że jestem zazdrosny, bo chciałbym grać na takim poziomie jak oni teraz i być w tej reprezentacji - tłumaczy 27-latek.

"Po dwóch setach wyłączyłem telewizor. Czasami gramy za dobrze". Szalpuk stawia na Śliwkę

W tym sezonie zdarzało mu się czasem wcześniej oglądać spotkania Polaków. Choć z nieco innym nastawieniem niż "zwykli" kibice.

- Pamiętam, jak włączyłem sobie mecz Polska - Brazylia w Lidze Narodów. Mówię sobie "Fajny mecz, można obejrzeć". Po dwóch setach wyłączyłem telewizor, bo wygrywaliśmy z tak dużą przewagą, że mnie to po prostu nudziło i nie było co oglądać. Więc czasami po prostu gramy za dobrze i te mecze nie są przez to atrakcyjne dla kibica. Taki można mieć do chłopaków zarzut, mówiąc żartem. Tzn. dla kibica może są, ale nie dla mnie (śmiech) - ocenia.

Jednym z szerzej omawianych tematów dotyczących rozpoczynającego się w piątek mundialu jest formuła turnieju. Już po pierwszej fazie grupowej następuje przejście do rywalizacji systemem pucharowym, a cztery lata temu były aż trzy etapy grupowe. Teraz też droga do triumfu jest krótsza, bo trzeba rozegrać siedem meczów zamiast 12. Tym, co ostatnio wzbudza zaś najwięcej dyskusji jest fakt, że współgospodarze, czyli Polacy i Słoweńcy, mają zagwarantowane dwa czołowe numery rozstawienia w 1/8 finału w przypadku awansu.

- Co prawda teraz od czwartego meczu nie można już przegrać, ale ogółem uważam, że jest łatwiej. Spotkań do rozegrania jest mniej. Można oczywiście odpaść już w 1/8 finału, ale jak się dokładnie przyjrzymy systemowi, to jako gospodarz bardzo ułatwiliśmy sobie ścieżkę, by wejść do półfinału. Trafiamy bowiem na początku (dzięki rozstawieniu - przyp. red.) na zespół nisko sklasyfikowany. Oczywiście, w sytuacji "wygrywasz mecz albo jedziesz do domu" jest bardzo duża presja i wcześniej w MŚ takiego systemu nie było. Wiadomo, to jest sport i wszystko się może zdarzyć. Można mieć słabszy dzień i może zdarzyć się niespodzianka w postaci porażki z teoretycznie słabszym rywalem. Ale system został sprytnie wymyślony. Organizator ma pewne prawa. Zawsze tak jest. Dlatego nikogo za to broń Boże nie krytykuję, tylko zauważam fakt. Wystarczy przypomnieć Włochów. Myślę, że będzie dobrze - podsumowuje gracz stołecznego Projektu.

Innym tematem, który podczas pięciu poprzedzających MŚ meczów kontrolnych biało-czerwonych koncentrował na sobie uwagę była obsada przyjęcia w ekipie obrońców tytułu. Grbić konsekwentnie stawia na duet Kamil Semeniuk-Aleksander Śliwka, choć zdaniem niektórych ostatnio lepiej od tego drugiego prezentował się Tomasz Fornal. 

- Znacie mnie od lat, więc myślę, że łatwo zgadnąć, na kogo ja stawiam (uśmiech). Ja wybieram - biorąc pod uwagę kryterium siatkarskie - Śliwę. Sądzę, że te wszystkie spekulacje do niego docierają, ale też wiem, że jest twardy i z czymś takim sobie poradzi. Poza tym wygrał tyle, że nie musi chować głowy w piasek - ocenia w rozmowie z grupą dziennikarzy Szalpuk, który przyjaźni się z graczem Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle.

Na uwagę, że Śliwka ma komfort w postaci zaufania ze strony stawiającego na niego Grbicia, 27-latek ze śmiechem przyznaje, że w żargonie siatkarskim koledzy wypunktowują humorystycznie takie sytuacje.

- W takim wypadku - gdy chcemy dokuczyć komuś w drużynie - mówimy, że trener jest twoim tatą. Oczywiście to jest żartobliwe, ale na pewno Olek czuje się dobrze przy tym szkoleniowcu - zaznacza.

Szalpuk kilka lat temu był ważną postacią w kadrze, ale od poprzedniego sezonu szkoleniowcy - wcześniej Vital Heynen, a obecnie Grbić - na niego nie stawiają. Ma on świadomość, że w drużynie narodowej jest duża konkurencja na jego pozycji. Ale składać broni nie zamierza.

- Obecnie w Polsce jest bardzo dużo dobrych przyjmujących. Łącznie ze mnie. Luźną ręką można wskazać 10 bardzo dobrych krajowych zawodników na tej pozycji. Zdaję sobie więc sprawę, że rywalizacja jest bardzo duża, ale może nie wybiegam tak daleko w przyszłość jak igrzyska w Paryżu. Na pewno chciałbym jeszcze zagrać w reprezentacji i jest to jakiś mój dalekosiężny plan. Mam nadzieję, że najbliższy sezon klubowy pomoże mi to osiągnąć - podsumowuje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.